Wpisy archiwalne w kategorii

Nowogard i okolice

Dystans całkowity:9253.46 km (w terenie 1145.00 km; 12.37%)
Czas w ruchu:510:09
Średnia prędkość:18.10 km/h
Maksymalna prędkość:52.02 km/h
Liczba aktywności:215
Średnio na aktywność:43.04 km i 2h 23m
Więcej statystyk

Popołudniowo z Milenką

Poniedziałek, 17 maja 2010 · Komentarze(6)
Przejażdżka z moją Superkolarką z cyklu "ogólnie mi się nie chce, ale można wyjść". I pojechaliśmy spokojnie przez Świerczewo, Strzelewo do Czermnicy. Po drodze spotkaliśmy Sebastiana. Zgadaliśmy się, że trzeba się w końcu razem wybrać na objeżdżanie leśnych kałuż.





Po tygodniu

Niedziela, 16 maja 2010 · Komentarze(2)
Po tygodniu nieróbstwa zostałem wyciągnięty przez Ukochaną na małe co nie co. Planowaliśmy początkowo pojechać nad Woświn, ale wyszło tak, że tylko do Dobrej. Pogoda nie sprzyja, połowę drogi przejechaliśmy w mżawce, w dodatku temperatura ciągle raczej marcowa. No i na F1 musieliśmy zdążyć, tym bardziej, że Robert dziś z pierwszej linii startował. Szkoda tylko, że Staleczka nie powalczyła z Falubazem.





Za to średnie Milenka robi coraz lepsze.

Epilog

Wtorek, 4 maja 2010 · Komentarze(3)
Dziś dzień miałem wolny. Wstałem więc o ósmej i jeszcze w majówkowych ciuchach wyskoczyłem na krótką przejażdżkę po lasach w okolicach Nowogardu. Chciało mi się, tak jak dawniej, zakopać się w piachach, pochlapać błotem, zapuścić w maliny.

No i w końcu czas na gry i zabawy z szarym połówkowym. Kurzył się, rzadko używany





Przejażdżka

Piątek, 30 kwietnia 2010 · Komentarze(1)
Przejażdżka z Milenką, Kasią i Gumim po Nowogardzie. Powolutku bo czekaliśmy na Gumiego, który ciągnął się na szarym końcu na rozklekotanym rowerze z koszyczkiem od Milenki. Poznałem nowe fajne miejsca, zwłaszcza tor motocrossowy, gdzie jak się po deszczu ziemia ubije, to będzie można fajnie pohasać.

Czwartkowe popołudnie

Czwartek, 29 kwietnia 2010 · Komentarze(8)
Dzisiaj to ja zostałem wyciągnięty na rowerek przez Milenkę. Jak mówi, chciała się wyjeździć. No to pojechaliśmy w ulubione przez nas piachy, kocie łby i wałęsające się psy :)

Fajna traska, bardzo malownicza i przez zadupiaste wioski. W Wierzbięcinie zajechaliśmy jeszcze na ranczo do Madzi. Pogadaliśmy, wspólnie pojeździliśmy i dzida z powrotem do domu. Milenka oczywiście górkom nie odpuściła i cisnęłaaaa...

Nowogard->Długołęka->Sąpolnica->Ostrzyca->Wierzbięcin->Nowogard





Wczoraj obiecałem sobie zrobić jakiś fajny powrót z pracy, ale stwierdziłem, że odpuszczę sobie. I dobrze, przyjechałem wcześniej, a w domu czekała na mnie baaardzo wielka niespodzianka.

Milencia moja kochana upiekła dla mnie przepyszny tort. Najlepszy jaki jadłem ever. Wszystko od podstaw, żadnych gotowców. Nawet budyń był robiony przez moją gospodynię od podstaw, z prawdziwą wanilią. Ach... Byle do następnego roku :) W ramach urodzinowego prezentu dostałem też rowerowy gadżet od Milenki brata i jego dziewczyny. Tym pochwalę się innym razem. Jest kozacki :)



Commuting

Poniedziałek, 26 kwietnia 2010 · Komentarze(0)
Bardzo fajny powrót z pracy. Pomimo braku słońca, było całkiem ciepło. W końcu mogłem przejechać się w samej koszulce. W plecaku nadal sporo gratów, w tym aparat, z którego właściwie nie skorzystałem. Wena twórcza gdzieś mi się zapodziała.



Za to tempo niezłe, na początku spokojnie, od Maciejewa nieco szybciej. Zatem pół godziny krócej. Jak depnąłem, to szyszki fikały!

Miała być stówka

Sobota, 24 kwietnia 2010 · Komentarze(3)
Miała być dzisiaj stówka, nawet 150km. Planowałem wyjazd do Ińska, może nawet do Drawieńskiego Parku. Nie udało się z wielu powodów. Znowu nie chciało mi się wstawać, Klikus dzisiaj też nie był chętny, dlatego odpuściłem sobie samotną jazdę.

Ochotę przyszła ponownie około dwunastej. Na przejażdżkę zdecydowała się też Milenka, jednakże wyjechaliśmy dopiero koło 16:00, bo była jeszcze sprawa do załatwienia. Mianowicie chodzi o niedzielny sernik z polewą karmelową. Chciało się nam go zrobić. To znaczy Milenka chciała coś upiec (tak się rzekomo relaksuje), ja chciałem go zjeść (tak ja się relaksuję). W pewnym momencie pomyślałem sobie, czy to aby nie prezencik urodzinowy, bo wyszło rewelacyjne. Ciasta Milenki, kto jadł, ten wie, że są legendarne!!!

Najlepsze jest to, że podobno na urodzinki upiecze coś wyjątkowego. Tak więc będzie grubo!



Po południu wybraliśmy się nie byle gdzie, bo nad fantastyczne jeziorko Woświn. Obawiałem się trochę o to czy dojedziemy, bo kondycja Milenki do tej pory troszkę kulała, ale nie było źle. Nie mogłem się tylko nic odzywać (dekoncentracja).

Dokulaliśmy się jakoś do Dobrej, gdzie akurat kończył się mecz



Później droga do miejscowości Tucze bajeczna. Stamtąd już niedaleko na plażę.















:D W końcu ktoś mi zrobił zdjęcie... kosmonauty



Z powrotem Milenka bardzo pozytywnie zaskoczyła. Nóżki się rozgrzały na tyle, że średnia nie schodziła poniżej 20km/h. Przez jakiś czas jechaliśmy nawet 26-28km/h. Na górce mnie jeszcze poganiała, kiedy ja myślałem, że została daleko w tyle. To fajnie, jak tak dalej pójdzie, to może się razem bujniemy nad morze i z powrotem w czerwcu.

Tym sposobem zrobiłem chyba tysiaka w tym roku. Marnie, ale miło!

Szwędanie

Piątek, 23 kwietnia 2010 · Komentarze(2)
Cały tydzień nie jeździłem na rowerze. Pomimo tego, że pogoda ładna, jakoś... nie chciało mi się. Właściwie to nie chciało mi się ubierać, znosić i wnosić roweru itd. Dlatego lipa. Całą środę przespałem, czwartek to samo - efekt codziennego wstawania na 4 rano.

Dziś jednak się spiąłem, wróciłem z roboty o trzeciej i znów jakoś straciłem ochotę. Dopiero po 18 jakoś się z chaty wytarabaniłem z zamiarem zrobienia 30-40km.

Wyszło tak, że pojeździłem troszkę po lasach, troszkę po szosach i przypomniało mi się jakie to przyjemne. I tym sposobem też się nieco zgubiłem, bo mapa a real to dwie różne bajki :) Dziwnie jakoś krążyłem, że zanim się spostrzegłem, słońce już zachodziło. Niestety nie dojechałem do Trzechla, tak jak chciałem, natomiast zrobiłem małą pętelkę po tamtejszych okolicach. A że było już całkowicie ciemno, to cisnąłem tyle ile mi rozciągnięty łańcuch pozwalał, czasami oświetlając sobie trasę komórką.

Orientacja mi coś dzisiaj nawalała, tak, że nawet zgubiłem się w swojej dzielnicy.

Tak jakoś też nie było co już fotografować, dlatego tylko panoramka Nowogardu

Z Milenką

Niedziela, 18 kwietnia 2010 · Komentarze(11)
Ten weekend lajtowy. Dlatego dzisiaj bardzo miła przejażdżka z Milenką do Maciejewa, pooglądać ptaszki, posiedzieć nad jeziorkiem, poopalać się i ogólnie zrelaksować, po wczorajszym relaksie na działeczce.

Żeby jednak tam się dostać, trzeba dojechać do Redła i później moim ulubionym kamienistym odcinkiem przez las. Tak więc dzisiaj przejechaliśmy wspólnie część mojej drogi z pracy.

Zdjęcie pierwsze zostało potrójnie przechichrane przez Milenkę i jej mamę. To za podwójną bródkę, to za bęben albo neseser, który ze sobą wożę. Kochane! Zięcia się nie wybiera, chłopa też, a plecak, jak już z 30 razy wspominałem jest jebitny. Ma pomieścić wszystko co trzeba, a że wchodzi tam duża butelka mineralki w poprzek to już inna sprawa.



Droga z pracy jak widać przypadła do gustu także i Lence. Tak więc, Kochanie, nie pękaj, już wiesz, że za tirami nie jeżdżę.







W Maciejewie, jak już wcześniej wspominałem, jest całkiem ładny pałac, w którym znajduje się obecnie hotel. Zdjęcia znowu nie zrobiłem, ale będzie jeszcze ku temu okazja. Obok pałacu znajduje się woliera z ptakami.









Jaaak one tam latają?