Wpisy archiwalne w miesiącu

Kwiecień, 2011

Dystans całkowity:173.35 km (w terenie 14.00 km; 8.08%)
Czas w ruchu:08:11
Średnia prędkość:21.18 km/h
Maksymalna prędkość:37.98 km/h
Liczba aktywności:3
Średnio na aktywność:57.78 km i 2h 43m
Więcej statystyk

Do shrinka

Wtorek, 26 kwietnia 2011 · Komentarze(0)
Trzecia przejażdżka w kwietniu. Właściwie, nie pamiętam już jak się jeździ. Dziś tylko krótki wypad do shrinka po duże imbusy, które się i tak nie przydały w rozbiórce bębenka, bo okazało się, że wystarczy kawałek uniwersalnej ławeczki w siłowni. Posłużyła mi ona do wybicia łożysk i odkręcenia nakrętki.

1,5 godziny smarowania i układania kulek się opłaciło. Bębenek znów chodzi cichutko. Jeszcze tylko nowe łożyska i prowizorka gotowa. Czyli, że można będzie przez kolejny rok jeździć na pogiętej obręczy, dopóki nie będzie czasu na wymianę na nową, która notabene leży w pokoju.

PS: Na rowerze Milenki mało co gleby nie zaliczyłem, taki złom.

Kwietniowa 150

Niedziela, 3 kwietnia 2011 · Komentarze(3)
Wczoraj umówiłem się z Sebastianem na jakiś dłuższy wypadzik. SMSowo uzgodniliśmy dystans 130km. Shrink dał mi zielone światło na wybór trasy.

A trasa elegancka - przez Golczewo i Wolin, pocisnęliśmy do Wisełki. Zaskoczyło nas tempo - w Wisełce na plaży miałem 27,4km/h. Prosiłem Sebastiana, żeby w Golczewie nieco zwolnić, bo później nam to wyjdzie bokiem, ale prędkość jeszcze wzrosła. Stwierdziliśmy, że chyba pomagał nam wiatr, bo momentami, na zakrętach ostro nam wiało w czoło.

W Wisełce zaproponowałem, że pojedziemy plażą do Dziwnowa. Jechałem już tak kiedyś i przyznam, że to całkiem niezła frajda. Sebastian jak zwykle marudził, że się nie da itd. 15 minut gadaliśmy i się chłopak przekonał :) I się dało! :D Natomiast, pełne słońce, temperatura i zupełny brak wiatru troszkę nas sponiewierały.

Punktem kulminacyjnym było przejście przez kałużę - nieodłączny element każdej udanej wycieczki. Sebastian chciał się wykręcić, wrócić, ściągnąć skarpetki, itd., zamiast po prostu przejść jak Mojżesz przez wodę. Z drugiej strony, co mielibyśmy później wspominać? Krótki argument typu: "prawdziwy mężczyzna..." poskutkował błyskawicznie - kolega dał się przekonać :D

Efektem jest zajebiste zdjęcie, zrobione przez shrinka, na które dostałem pozwolenie na publikację. Dzięki Seba!



W Dziwnowie, rumaki trzeszczały od piachu niemiłosiernie. Zajechaliśmy do Wietnamczyka na kabab, żeby mieć paliwo na powrót. Słusznie przypuszczaliśmy - powrót był pod wiatr. Masakryczny wiatr.

Po drodze spotkałem jeszcze kumpla z pracy, który cisnął gdzieś ze znajomymi.

Dojechaliśmy do Golczewa, gdzie czekał na nas Wiktor, który pociągnął nas do samego Nowogardu. Fajny wypad, trzeba to powtórzyć niedługo.

Seba, może stówka w leśnym terenie? :)