Kwietniowa 150
Niedziela, 3 kwietnia 2011
· Komentarze(3)
Kategoria _Giga, Meridka moja, Nowogard i okolice
Wczoraj umówiłem się z Sebastianem na jakiś dłuższy wypadzik. SMSowo uzgodniliśmy dystans 130km. Shrink dał mi zielone światło na wybór trasy.
A trasa elegancka - przez Golczewo i Wolin, pocisnęliśmy do Wisełki. Zaskoczyło nas tempo - w Wisełce na plaży miałem 27,4km/h. Prosiłem Sebastiana, żeby w Golczewie nieco zwolnić, bo później nam to wyjdzie bokiem, ale prędkość jeszcze wzrosła. Stwierdziliśmy, że chyba pomagał nam wiatr, bo momentami, na zakrętach ostro nam wiało w czoło.
W Wisełce zaproponowałem, że pojedziemy plażą do Dziwnowa. Jechałem już tak kiedyś i przyznam, że to całkiem niezła frajda. Sebastian jak zwykle marudził, że się nie da itd. 15 minut gadaliśmy i się chłopak przekonał :) I się dało! :D Natomiast, pełne słońce, temperatura i zupełny brak wiatru troszkę nas sponiewierały.
Punktem kulminacyjnym było przejście przez kałużę - nieodłączny element każdej udanej wycieczki. Sebastian chciał się wykręcić, wrócić, ściągnąć skarpetki, itd., zamiast po prostu przejść jak Mojżesz przez wodę. Z drugiej strony, co mielibyśmy później wspominać? Krótki argument typu: "prawdziwy mężczyzna..." poskutkował błyskawicznie - kolega dał się przekonać :D
Efektem jest zajebiste zdjęcie, zrobione przez shrinka, na które dostałem pozwolenie na publikację. Dzięki Seba!
W Dziwnowie, rumaki trzeszczały od piachu niemiłosiernie. Zajechaliśmy do Wietnamczyka na kabab, żeby mieć paliwo na powrót. Słusznie przypuszczaliśmy - powrót był pod wiatr. Masakryczny wiatr.
Po drodze spotkałem jeszcze kumpla z pracy, który cisnął gdzieś ze znajomymi.
Dojechaliśmy do Golczewa, gdzie czekał na nas Wiktor, który pociągnął nas do samego Nowogardu. Fajny wypad, trzeba to powtórzyć niedługo.
Seba, może stówka w leśnym terenie? :)
A trasa elegancka - przez Golczewo i Wolin, pocisnęliśmy do Wisełki. Zaskoczyło nas tempo - w Wisełce na plaży miałem 27,4km/h. Prosiłem Sebastiana, żeby w Golczewie nieco zwolnić, bo później nam to wyjdzie bokiem, ale prędkość jeszcze wzrosła. Stwierdziliśmy, że chyba pomagał nam wiatr, bo momentami, na zakrętach ostro nam wiało w czoło.
W Wisełce zaproponowałem, że pojedziemy plażą do Dziwnowa. Jechałem już tak kiedyś i przyznam, że to całkiem niezła frajda. Sebastian jak zwykle marudził, że się nie da itd. 15 minut gadaliśmy i się chłopak przekonał :) I się dało! :D Natomiast, pełne słońce, temperatura i zupełny brak wiatru troszkę nas sponiewierały.
Punktem kulminacyjnym było przejście przez kałużę - nieodłączny element każdej udanej wycieczki. Sebastian chciał się wykręcić, wrócić, ściągnąć skarpetki, itd., zamiast po prostu przejść jak Mojżesz przez wodę. Z drugiej strony, co mielibyśmy później wspominać? Krótki argument typu: "prawdziwy mężczyzna..." poskutkował błyskawicznie - kolega dał się przekonać :D
Efektem jest zajebiste zdjęcie, zrobione przez shrinka, na które dostałem pozwolenie na publikację. Dzięki Seba!
W Dziwnowie, rumaki trzeszczały od piachu niemiłosiernie. Zajechaliśmy do Wietnamczyka na kabab, żeby mieć paliwo na powrót. Słusznie przypuszczaliśmy - powrót był pod wiatr. Masakryczny wiatr.
Po drodze spotkałem jeszcze kumpla z pracy, który cisnął gdzieś ze znajomymi.
Dojechaliśmy do Golczewa, gdzie czekał na nas Wiktor, który pociągnął nas do samego Nowogardu. Fajny wypad, trzeba to powtórzyć niedługo.
Seba, może stówka w leśnym terenie? :)