Wpisy archiwalne w miesiącu

Styczeń, 2010

Dystans całkowity:100.82 km (w terenie 55.00 km; 54.55%)
Czas w ruchu:07:10
Średnia prędkość:14.07 km/h
Liczba aktywności:7
Średnio na aktywność:14.40 km i 1h 01m
Więcej statystyk

Przeprowadzka cd.

Środa, 27 stycznia 2010 · Komentarze(7)
Pobawiłem się nowym obiektywem pożyczonym od brachola. Teoretycznie 300mm, w praktyce ogniskowa sięga 480mm. Całkiem fajny, choć już wiekowy. Trochę muszę jeszcze na nim poćwiczyć, ale pierwsze kroki już poczyniłem. Powiem tylko, że to jest to czego mi brakowało.

Popróbowałem trochę w domu,


nad jeziorem, gdzie kaczki wyprawiały nie wiem co, w każdym bądź razie było ich sporo. Setki.


Już nie trzeba nic kadrować. Wystarczy wycelować 200m dalej i kadr gotowy


Ta głębia ostrości, ach...


Plus jeszcze troszkę fotek ze Szczecina. Ostatnie fragmenty murów obronnych dawnego Szczecin. Nieco ukryte, kto wie gdzie?










A dzisiejsza wycieczka - jak ostatnio - przetransportować pszczółkę do nowego miejsca zamieszkania

Zmiany

Czwartek, 21 stycznia 2010 · Komentarze(2)
Zmiany, zmiany, zmiany...
Koniec ze Szczecinem. No prawie. Od lutego mieszkam w Nowogardzie. Długo się namyślałem, decydowałem i zniechęcałem, ale w końcu podjąłem tę decyzję. Co prawda ze Szczecinem się na zawsze nie rozstaję, bo nadal tam pracuję, ale mieszkać nam się już najzupełniej nie opłaca. A przekonałem się szczególnie dlatego, że dostrzegłem nowe perspektywy... rowerowe :) Jak by nie patrzyć, to tereny w bliższej lub dalszej okolicy są znacznie ciekawsze niż w Szczecinie. Planuję też jak to się tylko da wracać z pracy do naszego nowego domu rowerkiem. Czyli zawsze te 65-70km się zrobi dla relaksu. Szczegóły na mapce.
Propozycji innych ciekawych miejscówek w okolicach zawsze chętnie wysłucham :)



W związku z przeprowadzką dzisiejsze wielkie 4 kilometry to podróż na PKP Szczecin i z PKP Nowogard do domu Milenki, zawieźć szerszenia. Niestety ostatnio nie mam jak pośmigać, właściwie wolę nie jeździć, bo znów kolejne przeziębienie mnie złapało. Trzeba się wykurować do urlopu.

Co do rowerowych planów, to może się jednak zdarzyć, że w lutym wszystko się pokrzyżuje ale z zupełnie innego powodu. Ale to już sprawa, że tak powiem rozpatrywana na szczeblu unijnym :)

Dieta 3R działa! I to jak. Poprzednio się ważyłem 23 grudnia i waga wskazywała 72,8-73 kilo. Ostatni pomiar robiliśmy z Milenką 16 stycznia i waga wskazała 68,6kg. Dietę zaczęliśmy 2 stycznia, więc przypuszczam, że w dwa tygodnie schudłem około 4 kilo. Milenka jakieś 1-1,5kg ale ma znacznie mniej do zrzucenia. Do tej pory raz spróbowaliśmy czegoś słodkiego - serniczka u babci, a jak wiadomo na babcie niektóre argumenty nie działają.

Teraz już waga będzie spadać nieco wolniej. W każdym bądź razie cały czas walczymy, taką oto dietą


Tabelka wykonana przy użyciu serwisu http://www.tabele-kalorii.pl/

Dojazdy

Środa, 13 stycznia 2010 · Komentarze(2)
Pomimo tego, że wolny byłem już przed południem, nie pojechałem dalej niż do pracy i z powrotem. Ochotę miałem straszną, ale jazda ani po zaspach ani tym bardziej po mokrym asfalcie mnie nie bawi.

Zimowa Wenecja




Pajacowanie

Wtorek, 12 stycznia 2010 · Komentarze(5)
Pajacowaniem trzeba nazwać wypad na rower tak jak dziś. Od kilku dni, właściwie od ostatniej jazdy łaziło mi po głowie kolejne pojeżdżenie. Wczoraj zasypało cały Szczecin śniegiem, co moje pragnienie wręcz spotęgowało :) I tak skończyłem dzisiaj wcześniej pracę (9,5 godziny) i pojeździłem.

A jeździć się nie da. Miejscami śniegu po ośki, chodniki jako tako już odśnieżone, ale koło nadal grzęźnie. Tym sposobem dojechałem do ronda koło Wydziału Gier i Zabaw. Tam jakoś w lewo, prawo, lewo (inaczej: gdzie mniej ludzi) i byle bardziej odśnieżoną drogą do domu. Na chodniku, zwłaszcza w okolicach Maka unosi się zniewalający, różany zapach przypominający Toi Toje.

Na zdjęciu tego nie widać (i nie chciałem jeszcze dodatkowo pajacować z aparatem), ale jeździć po tym się nie da.





Tym sposobem, jutrzejszy wypad gdziekolwiek rowerem raczej się nie ziści. Chociaż kto wie...

Dieta 3R trwa już 11 dzień. Wczoraj miałem potworny kryzys. Tata Milenki strasznie kusił słodyczami. A to połamał czekoladkę, a to pomachał sernikiem, pysznym kurde. Znaczy chyba, nie wiem. Nie próbowałem. Doszedłem do wniosku, że chyba mnie sprawdza, czy będę dobrym mężem Królowej. Nie ugiąłem się w każdym bądź razie. Nasze wyrzeczenia chyba dają efekty, bo ja mówię, że Milenka wyszczuplała, a Milenka mówi że ja. Mam nadzieję, że nie jest to tylko węglowodanowa fatamorgana...

Dodatkowo zawziąłem się i robię pompeczki, brzuszki, na razie lekko, ale od lutego, łuhuhu! W każdym bądź razie nadchodzą zmiany! Wielkie, na tyle, że spora część planów z końca roku zostaje wykreślona.

Ale o tym innym razem. Oby nie było to coś takiego co podesłał Sentiescu

.

Dietetycznie

Czwartek, 7 stycznia 2010 · Komentarze(10)
Skromny obiadek, skromna przejażdżka. Niestety tylko na tyle mnie w dzień powszedni stać. Ważne, że walka z brzuchem trwa!



Traska standardowa jak z Milenką na Głębokie, tylko że do namalowanego ronda. Krótko, ale inaczej bym zamarzł.

A tak BTW, słyszałem w radio dzisiaj ciekawy patent na zimowe opony. Pomalować je i jeszcze o świeżej farbie przejechać po piachu.

Prawie konkretnie

Niedziela, 3 stycznia 2010 · Komentarze(5)
Ten rok stoi pod znakiem powrotu do formy. Przede wszystkim trzeba wrócić do dawnej wagi. W związku z tym jeszcze pierwszego stycznia sobie odpuściłem i pojadłem i popiłem. Kolejny dzień to już ostra praca :) Zaraz po chudym śniadanku (2 pajdki i herbatka bez cukru) wybrałem się z Milenką na całkiem sporą przechadzkę po zasypanym śniegiem Szczecinie. Na nogach dotarliśmy z Pomorzan do Parku Kasprowicza, plus trochę w kierunku Głębokiego i powrót. Będzie gdzieś z 12 km.
Było pięknie! Oby ta zima utrzymała się dłużej niż 3 dni.





Dziś niestety Milenka nie mogła ze mną się ruszyć. Szkoda, strasznie nad tym ubolewam. Drugi dzień diety obfitował ponownie w dwie pajdki. Jednak tym razem dołożyłem jogurt i kakao z, psia krew, cukrem.

Zaraz po śniadanku pojechałem nad Głębokie przez cmentarz. Aura była dziś niesamowita. Lekki mrozik i co mnie ogromnie zaskoczyło, wyszło słońce. Nie było więc w ogóle chlapy, ale też zasp. Było wręcz idealnie!







W okolicach Głębokiego, jak zwykle tłumy. Miło popatrzyć jak naród ćwiczy :) Jezioro zamarzło, co sprzyjało przechadzkom zimowymi ścieżkami.



Wszyscy uśmiechnięci. Zupełnie inne nastroje w porównaniu do tego, co spotkało mnie 1 stycznia. Chcąc kupić 2 bilety łącznie za 4,40, dałem 5 złotych, nie oczekując reszty. Od kierowcy usłyszałem "proszę rozmienić, nie chcę pana pieniędzy". Ręce opadają jak się słyszy takich dziadów. Na szczęście w zabobony typu "jaki 1 stycznia, taki cały rok" nie wierzę.









Wracając do wycieczki, nad Głębokim zbyt tłoczno, odbiłem więc na końcu jeziora w prawo. W zimie tego piachu nie powinno się odczuwać więc postanowiłem sprawdzić co tam jest. Jechało się tak pięknie, że dojechałem do wioski Żółtew, Bartoszewa i ostatecznie do Tanowa. Fajnie znaleźć alternatywny do szosy szlak.

Skoro już tam dojechałem, to postanowiłem, standardowo, dojechać nad Świdwie.



Nad Świdwiem tłumy, ognisko, flaszeczki. Zrobiłem więc standardowe ujęcie i uciekłem z powrotem.



W okolicach Tanowa, zacząłem odczuwać brak energii. W Pilchowie jechałem już na oparach. Postanowiłem jednak, że do sklepu żadnego nie zawitam, choć świetliste szyldy przynosiły mi na myśl 3bity, czekoladki...
Zaraz po zachodzie słońca zrobił się straszny mróz. Kryzys energetyczny już był dość poważny, na szczęście obrałem traskę, która nie miała żadnych, nawet lekkich podjazdów. Po wejściu do domu potrzebowałem jednak reanimacji. Szybka reakcja Milenki (krówka na wejście + kanapka i ciepły rosół) pozwoliła mi przetrwać kolejny dzień.

Jutro do pracy, co w kontekście diety, oznacza ciężkie pięć dni trenowania silnej woli.