Pajacowanie
A jeździć się nie da. Miejscami śniegu po ośki, chodniki jako tako już odśnieżone, ale koło nadal grzęźnie. Tym sposobem dojechałem do ronda koło Wydziału Gier i Zabaw. Tam jakoś w lewo, prawo, lewo (inaczej: gdzie mniej ludzi) i byle bardziej odśnieżoną drogą do domu. Na chodniku, zwłaszcza w okolicach Maka unosi się zniewalający, różany zapach przypominający Toi Toje.
Na zdjęciu tego nie widać (i nie chciałem jeszcze dodatkowo pajacować z aparatem), ale jeździć po tym się nie da.
Tym sposobem, jutrzejszy wypad gdziekolwiek rowerem raczej się nie ziści. Chociaż kto wie...
Dieta 3R trwa już 11 dzień. Wczoraj miałem potworny kryzys. Tata Milenki strasznie kusił słodyczami. A to połamał czekoladkę, a to pomachał sernikiem, pysznym kurde. Znaczy chyba, nie wiem. Nie próbowałem. Doszedłem do wniosku, że chyba mnie sprawdza, czy będę dobrym mężem Królowej. Nie ugiąłem się w każdym bądź razie. Nasze wyrzeczenia chyba dają efekty, bo ja mówię, że Milenka wyszczuplała, a Milenka mówi że ja. Mam nadzieję, że nie jest to tylko węglowodanowa fatamorgana...
Dodatkowo zawziąłem się i robię pompeczki, brzuszki, na razie lekko, ale od lutego, łuhuhu! W każdym bądź razie nadchodzą zmiany! Wielkie, na tyle, że spora część planów z końca roku zostaje wykreślona.
Ale o tym innym razem. Oby nie było to coś takiego co podesłał Sentiescu
.