Wieczorny dialog z mamą: Ja: Musze sobie jakies nowe spodenki sprawic, bo juz mi sie wkladka pruje. Mama: Znowu? Ja: Jak znowu? 6000 przejechaly. Mama: Jakie 6000? Ja: km. Mama: Cooo? Ty chyba... Ja: Co co? Od tamtych wakacji bedzie z 6000. W tym roku mam ze 4k. Mama: Wiecej niz ojciec samochodem. :)
Najpierw po Gorzowie z 10 km. Potem Gorzów->Kłodawa->Łośno->Lipy->Danków->Barlinek. Pętla wokół jeziora, gdzie zapadłem się w błocie po piasty. Potem Moczkowo->Barlinek->Moczydło->Łośno->Kłodawa->Gorzów. W środku lasu spotkałem sikającego szefa jazz clubu :P Widac ze tez bajker.
Praca, masa, Moczydło. Tak wygląda masa krytyczna w mieście wojewódzkim (126tys. mieszkańców). 18 osób. Coraz gorzej z każdym miesiącem. Oczywiście nie obyło się bez wyzwisk. Upał widocznie strasznie drażni kierowców.
Po masie pojechałem testować nowy nabytek. Trochę bardziej żółty.
Zajechałem do Moczydła do znajomych, gdzie zjadłem jak zwykle przepyszny obiad, m. in. Gulasz z mięsem i szparagami. Do tego sałatka z truskawkami i makaron o smaku cytrynowym. Powrót przez las. Ciemno, lampka ledwo daje radę. W Łośnie - nawałnica z gradem, deszczem i burzą. Szczęśliwie jakoś zdążyłem zajechać na przystanek. Jakoś ten obiadek sił mi dodał. Pod górkę do szpitala 27kmh. Nawet samochód nie kwapił się aby mnie wyprzedzić.
Pierwszy w życiu maraton i od razu dystans 70km :p A co tam :)
Zajechaliśmy z klikusem na miejsce, nieco pechowe, jak się okazało z powodu... Spadających ptasich klocków
... i łamiących się przerzutek
...co nie przeszkodziło potem temu panu zająć w swojej kategorii drugiej lokaty, na pożyczonym rowerze. Ktoś się mocno poświęcił :)
A oto nasz skład:
Najśmieszniejsze jest to, że na metę wjechaliśmy z półminutową różnicą, choć myślałem że kolegę Łukasza gdzieś odstawiłem. Wspólne treningi i wczorajsze 3 browary zrobiły swoje :)
Ale największy szacuneczek dla tej dziewuszki. Jako jedyna na 70km w K1 pojechała i to z czasem niewiele gorszym od mojego
A na koniec, takie oto zdjęcie dostałem. Oczywiście głupia mina, ale, no... podjazd był :p
Czas: 3:21:21 i 28 miejsce w kategorii na 43. Może być.
Ostatnio zrobiłem się jeszcze bardziej leniwy i jakoś brak mi motywacji do jeżdżenia. Ale jak już gdzieś pojadę, to bardziej turystycznie. Lubię eksplorować nowe miejsca i uwieczniać je na fotografiach. Czasami się ścigam, ale bez żadnych sukcesów, ot tak dla rozrywki i zaspokojenia głodu rywalizacji. Mój fetysz to podjazdy, gubienie się w lasach, lądowanie w bagnach :)