Wpisy archiwalne w miesiącu

Kwiecień, 2009

Dystans całkowity:547.06 km (w terenie 132.00 km; 24.13%)
Czas w ruchu:33:02
Średnia prędkość:16.56 km/h
Maksymalna prędkość:47.08 km/h
Liczba aktywności:16
Średnio na aktywność:34.19 km i 2h 03m
Więcej statystyk

Jakoś wesoło

Środa, 29 kwietnia 2009 · Komentarze(1)
Dzisiaj rano pierwszy raz rowerkiem do Tieto. Mam 4,5km i mniej niz 15 minut drogi.
Wieczorkiem tym razem to ja wyciągnąłem Ukochaną na rowerek. Relaks ścieżkami koło Cukrowej i os. Zawadzkiego. Razem zrobiliśmy 19km.

A wczoraj tradycyjnie nie dało rady pojeździć, bo jak wróciłem z pracy to czekała na mnie wyjątkowa niespodzianka, czyli:

Obiadek - penne carbonara, na deser piękny torcik, wysoki na 20cm, starannie wykonany przez moją Drożdżóweczkę


Firanka z balonów. Sztuk 25 :) Starannie powieszona przy pomocy drabiny


Zagwarantowana radość


Buziak w girę :D


Winko musujące


...i piękne widoki :)



Kocham Milenkę!

Bardzo fajna przejażdżka

Poniedziałek, 27 kwietnia 2009 · Komentarze(0)
Bardzo fajna przejażdżka z Lenką wieczorkiem wokół Głębokiego, po Arkońskim i Kasprowicza zrekompensowała 10 godzin w pracy. Tak wieczorkiem szybkie tempo jakoś nas ożywiło. I gdyby nie to, że wracaliśmy po chodnikach po centrum żulskiego imperium, wyszła by całkiem przyzwoita średnia. Oboje zaliczyliśmy muchę w oko, przez co musieliśmy się nawzajem polowo operować. Milenka dzisiaj pierwszy raz zjechała ze stromej górki nad Głębokim. Pisku było pełno, ale dała radę :)

Wkrzańska + Niemcy

Sobota, 25 kwietnia 2009 · Komentarze(0)
Szybszy wypad do Puszczy Wkrzańskiej. Wiatr był taki, że dojazd do Tanowa trwał tylko moment. Potem standardowo pojechałem przez Węgornik i tam znalazłem fajny skrót na Świdwie.














Następnie do Stolca, posiedziałem nad jeziorkiem ciutkę i przez Dobieszczyn do Niemiec. Znowu muszę przyznać, że Polska to jednak trzeci świat. Drogi zupełnie inne, prawie wszędzie jest równoległa ścieżka rowerowa. Wsie też piękne - zadbane, czyste, bez żadnego śmiecia na ulicy - domy piękne, stare, ale odnowione w taki sposób, by zachować szacunek do tradycji. Nie to co u nas. Stare chaty z cegły otynkowane na różowo, wszędzie krzaczory, pobite butelki, dziury, żule pod sklepem.




W Niemczech przejechałem przez trzy miejscowości. Z Glashutte pojechałem lasem i po grząskich piachach do Pampow, potem do granicy przez Blankensee, gdzie hodują lamy.

Nad Świdwie

Sobota, 18 kwietnia 2009 · Komentarze(2)
Tym razem z Lenką pojechaliśmy szukać starego cmentarza w okolicach Tanowa, tak jak proponował nam meak. Cmentarz znaleźliśmy, nad jeziorem pięknie. Ogólnie gorąco, słonecznie, trochę ciężko ale i tak najlepsza była pepsi :D
























Album

Trasa:
Szczecin->Pilchowo->Tanowo->Węgornik->Tanowo->Świdwie->
Łęgi->Buk->Dobra->Wołczkowo->Bezrzecze->Szczecin

Romantico i kolejny rekordzik Milenci

Sobota, 11 kwietnia 2009 · Komentarze(0)
Świąteczny wyjazd z Milenką do Barlinka. Nagadałem Królowej kiedyś jak to w Barlinku pięknie i że chciałbym tam mieszkać, i że jeszcze w Łośnie są fajne miejsca, a lubuskie lasy łoooo..., i ten... no... ile jezior, motylki, jak las pachnie, i że zawsze jeździliśmy do Janowa i Moczydło ahhh, grill to tamto itd. itp. Mniej więcej tak jakoś mało składnie opowiadałem o swoich okolicach. I w końcu nadszedł czas, żeby te wszystkie fakty i mity wspólnie zweryfikować. Wybraliśmy się "natęczas" na romantyczny trip.
Euforii nie było końca, na nic się zdał uporczywy chłodny wicher :) Jeszcze wtedy nie wiedzieliśmy, że że po powrocie będą czekać na nas gołąbki Krysi.

Ale po kolei... Zabrałem Milenkę trasą najmniej asfaltową i przez to najbardziej malowniczą, przez Wojcieszyce->Łośno i asfaltem do Lip. Początkowo Milenka była przerażona piachami i powoli udzielał się jej nastrój bubub :(
Wiedziałem, że sprawę trzeba będzie rozwiązać bananem i kanapką z serem :) Tak też się stało. Dojechaliśmy trochę dalej niż planowaliśmy (czyli nie nad stawek za Lipami, gdzie było piwko z Sentim)


... ale nad Jez. Portki. (Milenka się rozpędziła na górce - przyp. autora).



Jam...


...następnie zabrał Ukochaną przez Moczydło do najpiękniejszego jeziora w okolicy, czyli Okunie, gdzie zrobiliśmy kolejny odpoczynek. Jako, że dzisiejsza trasa miała obfitować w kilometry, zostawiliśmy sobie zwiedzanie Miejsca Magicznego i poszukiwanie ukrytej wioski na inny dzień. Było za to trochę opalania.




Ostatecznie dojechaliśmy ciężką szutrową trasą do Barlinka, gdzie zwiedziliśmy bulwar, zjedliśmy lodzika, kawusie i jabco. Jako że zakochany, pacnę jeszcze kilka fotek Lenki.



Powrót tą samą trasą, o dziwo nie sprawiał już większych problemów. Doświadczenie, hart ducha i siła woli sprawiła, że droga ta, stała się łatwa i przyjemna. Tylko czasem kolanko bolało i trzeba było nieco poucałować.



I tak jakoś doturlaliśmy się do domu. Trasa się nieco wydłużyła, z uwagi na fakt, że z Łośna wracaliśmy asfaltem przez Kłodawę, ale dzięki temu zdziwko nasze było jeszcze większe, bo oto na liczniku pokazał się konkretny dystans 76km. Jestem pod wrażeniem. Tyle przejechać na takim gracie... :) Nasza druga wycieczka >50km.

Milenka powiedziała, że było zarypiście i to jest dla mnie najlepszą nagrodą.