Świąteczny wyjazd z Milenką do Barlinka. Nagadałem Królowej kiedyś jak to w Barlinku pięknie i że chciałbym tam mieszkać, i że jeszcze w Łośnie są fajne miejsca, a lubuskie lasy łoooo..., i ten... no... ile jezior, motylki, jak las pachnie, i że zawsze jeździliśmy do Janowa i Moczydło ahhh, grill to tamto itd. itp. Mniej więcej tak jakoś mało składnie opowiadałem o swoich okolicach. I w końcu nadszedł czas, żeby te wszystkie fakty i mity wspólnie zweryfikować. Wybraliśmy się "natęczas" na romantyczny trip.
Euforii nie było końca, na nic się zdał uporczywy chłodny wicher :) Jeszcze wtedy nie wiedzieliśmy, że że po powrocie będą czekać na nas gołąbki Krysi.
Ale po kolei... Zabrałem Milenkę trasą najmniej asfaltową i przez to najbardziej malowniczą, przez Wojcieszyce->Łośno i asfaltem do Lip. Początkowo Milenka była przerażona piachami i powoli udzielał się jej nastrój bubub :(
Wiedziałem, że sprawę trzeba będzie rozwiązać bananem i kanapką z serem :) Tak też się stało. Dojechaliśmy trochę dalej niż planowaliśmy (czyli nie nad stawek za Lipami, gdzie było piwko z Sentim)
... ale nad Jez. Portki. (Milenka się rozpędziła na górce - przyp. autora).
Jam...
...następnie zabrał Ukochaną przez Moczydło do najpiękniejszego jeziora w okolicy, czyli Okunie, gdzie zrobiliśmy kolejny odpoczynek. Jako, że dzisiejsza trasa miała obfitować w kilometry, zostawiliśmy sobie zwiedzanie Miejsca Magicznego i poszukiwanie ukrytej wioski na inny dzień. Było za to trochę opalania.
Ostatecznie dojechaliśmy ciężką szutrową trasą do Barlinka, gdzie zwiedziliśmy bulwar, zjedliśmy lodzika, kawusie i jabco. Jako że zakochany, pacnę jeszcze kilka fotek Lenki.
Powrót tą samą trasą, o dziwo nie sprawiał już większych problemów. Doświadczenie, hart ducha i siła woli sprawiła, że droga ta, stała się łatwa i przyjemna. Tylko czasem kolanko bolało i trzeba było nieco poucałować.
I tak jakoś doturlaliśmy się do domu. Trasa się nieco wydłużyła, z uwagi na fakt, że z Łośna wracaliśmy asfaltem przez Kłodawę, ale dzięki temu zdziwko nasze było jeszcze większe, bo oto na liczniku pokazał się konkretny dystans 76km. Jestem pod wrażeniem. Tyle przejechać na takim gracie... :) Nasza druga wycieczka >50km.
Milenka powiedziała, że było zarypiście i to jest dla mnie najlepszą nagrodą.