Jedziemy na majówkę!Aaaaaaale... najpierw PKP. Wsiadam w Szczecinie. Oczywiście barany nie przewidziały, że może przydać się wagon rowerowy w pociągu przez całą Polskę (nocny pociąg Szczecin-Przemyśl), więc ląduję w przejściu.
Już na początku podróży jakaś afera. Prawdopodobnie komuś coś ukradli i gdzieś tam na stacje ma policja przyjechać.
Potem pociąg przejeżdża przez Choszczno - trzy matoły totalnie nawalone wystawiają fakety i drą mordę do konduktora. Nie zrozumiałem co krzyczą bo się po prostu nie dało (coś a'la w utworze Kazika - T.R.W.A)
W Krzyżu dosiadają się kibole Stali. Poznałem wszystkie przyśpiewki i jako, że jestem z Gorzowa dostałem dwa piwka. W nagrodę macie chłopy fotę
W Poznaniu dosiada się do mnie
SentiRobi się tłok i oczywiście nie daje się już wejść przejściem gdzie stoję. Wiadomo, zawsze się trafi jakiś geniusz, który jak tylko otworzą się drzwi, drze ryja że nie ma jak wejść (to że ma śpiące niemowlę na rękach wydaje się nie mieć dla niego większego znaczenia). Na tej samej stacji wsiada burak wracający z Norwegii i od razu robi aferę, że szlachta (maszyniści, konduktorzy itd.) siedzą (w służbowym), a on nie. Nie odpuszcza im do końca mojej podróży, czyli jakieś 3-4 godziny. Co chwilę otwiera im przedział i każe dzwonić po policję, bo mu światło nie świeci (czyli łamany jest niby regulamin itd.) Pomysły mu się w końcu skończyły, gdy wsiadła policja i go uspokoiła. Potem się najebał z kibolami ze stali.
Do kibolów dołącza się łysy z Bytomia. Drą mordy razem. Potem wsiada jakiś pedzio. Nic nie mówi tylko szczerzy zęby do każdego. Za chwilę ktoś chce przejść przez drzwi między wagonami, gdzie stoją nasze rowery. Siłuje się z nimi, pomimo tego, że są zamknięte na kłódkę. Patrzę i oczom nie wierzę, próbuje je rozsunąć nogą. "Chodź i mi pomóż, bo sam nie daję rady" rzuca do mnie z miną pełną poświęcenia. Nie wiem czy płakać, ale śmiać mi nie wypadało.
Pedzio wysiada, żegnając się ze wszystkimi głośnym "Ciao!"
Miejsca coraz mniej, ale kolejka do sikania coraz większa. Ja sam stoję na nogach już jakieś 8 godzin. Robi się jasno i dojeżdżamy na Śląsk. Kibol z Bytomia już mocno podjarany, wali pięściami w co się da, także szybę od przedziału służbowego. Słychać tylko jego. Chyba wydaje ze 110 dB i nasi z Gorzowa się przy nim chowają. Ale twardo akompaniują "Zawsze i wszędzie, policja...". Nagle łysy rzucił propozycję, że wszyscy wybiegamy na dworzec w Zabrzu i "napierdalamy się do pierwszej pizdy". I nagle cisza. :) Chłopaki się uspokoili, tylko ten człowiek, który płaci podatki w Norwegii na PKP usiłuje coś tam wydusić. Co najmniej połowa wagonu miała ochotę mu - no przepraszam za określenie - pierdolnąć.
I tym sposobem wysiedliśmy w Katowicach, gdzie Robert ma swój sklep
Potem przesiadka do Rajczy. Oczywiście wagonu nie było, a rowerów co najmniej kilkanaście. U nas zmieściło się chyba siedem.
Ale było miło. Niektórzy pili piwko. Potem drugie. Potem trzecie...
... i zapomnieli przy wysiadaniu o bagażu z portfelem i dokumentami.
Ci bardziej trzeźwi, np. ja :), musieli po ten bagaż pojechać do Zwardonia, ale tam się okazało, że jednak w pociągu go nie ma, za to był już na komisariacie w Rajczy. Na szczęście Senti miał bagażnik i można było go jakoś upakować.
Tym sposobem dojechaliśmy do Chaty Chemików w Ujsołach, gdzie mieliśmy mieć zarezerwowane miejsca. Miejsc nie było, ale jakoś się upchaliśmy.
Po południu zrobiłem sobie mały podjazd na pobliską górkę. No może nie całą :)
Za to wieczorem to już tylko piwko, kiełbaski, piwko....
... i wielki foch dziewczyn.
A potem znowu piwko, trening wioślarzy i takie tam, o którym nie wypada mi wspominać :D
A być może nie wszystko pamiętam. W każdym bądź razie podobno ktoś z nas pracuje w diversie, kochamy wszystkie dziewczyny na około i chyba byliśmy skłonni im zrobić śniadanie. Nie wiem. Nie pamiętam. Nie z przepicia, ale powiedzmy z niewyspania (prawie 2 doby bez snu - mój rekord).
Pink Floyd na dobranoc
Album zdjęć z majówkiZdjęcia Sentiego