Na uczelnie przyjechałem o ósmej, a miałem na dziesiątą :( Wykorzystałem to w ten sposób, że zatoczyłem kółeczko wokół Głębokiego i mały cyk do Lasku Arkońskiego.
Uczelniany falstart. Przejechałem kawałek i mój wspaniały błotnik dokładnie rozprowadził pośniegową maź błotno-olejową po kurtce. Na uczelnie pojechałem komunikacją publiczną. Zajęć nie było :/
Ale dzięki temu zostało mi jeszcze równe 500km do wykonania planowanego dystansu w tym roku.
Pierwszy mróz. Potestowaliśmy nowe galoty na zimę Biemme Lenki i dostałem raz kulką. Na niebie latały bałwany, a poza tym to też pierogi z mięsem i kapustą od cioci Grażynki.
Bycie starostą zobowiązuje czasem do prowadzenia korespondencji z wykładowcami:
> Witam, > Chciałbym Pana zawiadomić o naszej nieobecności na wykładzie z Syntezy Systemów Reprogramowalnych. Niestety, dzisiaj nikt z grupy IU-51 nie będzie w stanie przyjść.
> Pozdrawiam > Bartłomiej M.......
dlaczego, o co chodzi.... zabawne, jeszcze nigdy nie dostalem takiego maila ;))
W sumie to i tak się trochę facet rozpisał. Ostatnio na podobny mail dostałem odpowiedź: "ok"
To miał być piękny dzień. O 12 godzinie wróciłem już z uczelni, a słońce przyjemnie świeciło. Postanowiłem sobie pojechać rundkę do Puszczy Bukowej. Potem to już tylko piachy, błoto na drogach, koleiny, błądzenie jak zwykle po chaszczach, beznadziejne zdjęcia i wyczerpana bateria.
Z tą baterią to tak, że zauważyłem to przedwczoraj ale nie chciało mi się schylać do ładowarki i odłożyłem to na najbliższe schylanie się w tym rejonie pokoju. Efekt taki, że jak już wiedziałem, że akumulator zaraz padnie, to nagle mnie olśniło, że niewątpliwie aparat na pewno się przyda jeszcze tego dnia. No i przydałby się, bo zachód słońca nad zakolem Regalicy wyglądał dziś przemalowniczo.
Obiecałem sobie, że jak jeszcze raz popełnię taką gafę z lenistwa, to odmówię sobie jeszcze tego samego dnia spożycia drażów z orzeszkami. Ale to dopiero od następnego razu...
Ostatnio zrobiłem się jeszcze bardziej leniwy i jakoś brak mi motywacji do jeżdżenia. Ale jak już gdzieś pojadę, to bardziej turystycznie. Lubię eksplorować nowe miejsca i uwieczniać je na fotografiach. Czasami się ścigam, ale bez żadnych sukcesów, ot tak dla rozrywki i zaspokojenia głodu rywalizacji. Mój fetysz to podjazdy, gubienie się w lasach, lądowanie w bagnach :)