Wpisy archiwalne w miesiącu

Maj, 2012

Dystans całkowity:491.35 km (w terenie 72.00 km; 14.65%)
Czas w ruchu:25:32
Średnia prędkość:19.24 km/h
Liczba aktywności:9
Średnio na aktywność:54.59 km i 2h 50m
Więcej statystyk

Ciekawe okolice

Poniedziałek, 14 maja 2012 · Komentarze(2)
Stan zapalny okostnej, którego nabawiłem się jakiś czas temu wyklucza mnie na razie z treningów biegowych. Szkoda, bo w końcu bakcyla złapałem. Zaleczy się i znowu zacznę.

W międzyczasie pozostaje mi rower. Czyli w sumie to co lubię najbardziej. Plan na dzisiejszy wieczór, to spenetrować dawną wąskotorówkę w Nowogardzie. I tu muszę przyznać, że łezka się w oku kręci. Droga do Jarchlina chyba wszystkim znana, fajnie się nią biega, ale za Jarchlinem zaczyna się prawdziwa bajka. Kolejka biegła tam głębokim jarem. Kurde, żeby to kiedyś odbudować, byłoby pięknie.

W Słajsinie chyba się pogubiłem. Skręciłem jednak w las i pocisnąłem przez użytek ekologiczny Słajsińskie Ostępy. Miejsce tak urocze, że zmienię oponki i zabiorę moją Lottę na najbliższy wyjazd.

Dojechałem do Bieniczek, gdzie znajduje się ruina dworu. Teren pewnie przeszukany, ale może wybrać by się tam kiedyś z kanarkiem? Potem traska biegnie asfaltem przez Bieńczyce, do Bienic. Tyle razy mijałem tę miejscowość i dopiero teraz ją odkryłem. Naprawdę interesująca wioseczka, a cała traska to dobra alternatywa na pętlę Doberską.



Następnym razem poszukam dalszej części trasy wąskotorówki.

Jest moc

Czwartek, 3 maja 2012 · Komentarze(0)
Dzień powitał deszczem. Wyjechałem mimo wszystko na czas, chociaż było pewne, że dziś popada. Trzeba przecież było, zaraz miałem spotkać się z Sebastianem, a później z Grzesiem i Hubertem.

Przed Biedrą postanowiłem jeszcze zrobić 100 pompeczek. Do koła, bo od jakiegoś czasu jeżdżę na mniej niż dwóch barach, a i w Nowo nie działa żaden kompresor to i nie chciało się wcześniej.

Przy machnięciu numer 99, słyszę psssss... Wyrwany wentyl. Zabieram się za zmianę, a w międzyczasie zajeżdża Seba. Druga dętka, którą woziłem pod siodłem, choć założona, powietrza nie przybiera. Okazało się, że jest przecięta. To może i dobrze i tak miała 8 łat i jako tako sparciała, nie gwarantowała niezawodności. Całe szczęście, że Sebastian poratował mnie prestą.

Spóźnienia zatem jest dobre pół godziny. Podjeżdża Grzegorz i wspólnie ciśniemy do Dobrej. Potem razem z Hubertem jedziemy przez woświńskie wioski do Węgorzyna, gdzie czeka na nas Michuss. Traska świetna i jest moc, co akurat mnie cieszy.



W Węgorzynie mała przerwa, zjadam połowę zawartości plecaka i uzupełniam płyny. Dwa powerade'y na takim dystansie to dla mnie dużo za dużo, ale za to nie tracę sił.

Następnie jedziemy przez pagórkowate tereny, zaczyna się las i piach. Fajnie, czasami ciężko, ale jest jakieś urozmaicenie. W Drawsku kolejny przystanek, po czym zatrzymuje nas policja. A tak za jazdę pod prąd :)



Szlak wokół jeziora jest kapitalny! Świadczyły o tym okrzyki kolegów, których przytaczać nie wypada. Leśne ścieżki przypominają te z Drawieńskiego, chociaż może to nie ten sam klimat.

















Przed Ińskiem mam spory kryzys energetyczny. Jedzenia brak, wiem, że jeszcze 5 minut i padnę. Na szczęście znajdujemy wioskę, po czym razem z Michałem i Sebą zapodajemy sobie po mleczku w tubce, czekoladzie i izotoniku. Działa natychmiast.
W Ińsku jeszcze pizza, najlepsza jaką jadłem w naszym kraju. Polecam szczególnie pizzę ińską, z wędzoną rybą i porem.





Na koniec jeszcze napinka do Nowogardu. Po 160km nadal poginać 34km/h oznacza, że forma rośnie.



Tucze

Środa, 2 maja 2012 · Komentarze(0)
Po południu razem z Milenką ruszyliśmy do Kondzi. Tam kawka, herbatka, wiadomo i czekolady, jak to u Kondziolizy. Potem cyk na rowerki do Tuczy.



Nad jeziorkiem fajnie, cieplutko. Powrót skrótem po wąskotorówce.










Wieczorkiem wyjechałem jeszcze na krótkie wykopki z kanarkiem. Bez rezultatu, w sumie miejscówa do kitu.