Wpisy archiwalne w miesiącu

Kwiecień, 2012

Dystans całkowity:493.63 km (w terenie 36.00 km; 7.29%)
Czas w ruchu:27:04
Średnia prędkość:18.24 km/h
Liczba aktywności:12
Średnio na aktywność:41.14 km i 2h 15m
Więcej statystyk

Powrót

Niedziela, 29 kwietnia 2012 · Komentarze(0)
Jak wczoraj było niezłe tempo, to dzisiaj wręcz wyścig.

Z rana poszliśmy standardowo na plażę. Potem kawusia, lody, wizyta w latarni.






W międzyczasie dzwoni Darek, że z chłopakami (Giorginio i Hubert) są już w Gryficach. Mają do nas przyjechać, zapchać kichę jakimś fastfoodem i wspólnie z nami wrócić.

W drodze powrotnej, dziewczyny biją chyba swój rekord średniej prędkości. Początkowo zostałem z Milenką z tyłu, ale już w Świerznie przycisnęliśmy i jechaliśmy w grupie.



Od czasu do czasu były jakieś próby sił, pokazywanie łyd itd. Jak to w peletonie. Ogromne uznanie należą się Milence. Sunia, nieźle pocisnęłaś :) Nawet wyrwała gonić ucieczkę Giorginia :) Widać, że obecność innych chłopów zaznaczyła swoje piętno - Zuza zaczęła czytać o maratonie dookoła Miedwia. Coś kombinuje chyba, ta moja K2 :D





Przed Wołowcem dołączył do nas Seba i tak już w siódemkę wracaliśmy do Nowogardu.



Dobry trip!

Urodzinowy wypad

Sobota, 28 kwietnia 2012 · Komentarze(0)
Urodzinki zaczęły się od tradycyjnego, pysznego torcika od mojej kochanej żoneczki.


Potem przyjechała Kondzia i pocisnęliśmy nad morze. Żeby uniknąć zbędnego ruchu, pojechaliśmy trasą na Golczewo i Pobierowo. Jechało się rewelacyjnie, dziewczyny nawet miały całkiem niezłe tempo.



Gorzej już było nad samym morzem. Spory ruch, mnóstwo pajaców i wiatr w twarz trochę nas spowolnili. Ale Niechorze jak zwykle sympatyczne. Nocleg w ulubionym pensjonacie załatwiliśmy od ręki. No i był kebab ;)

Udowodniła mi

Sobota, 21 kwietnia 2012 · Komentarze(0)
Milenka znowu udowodniła, że potrafi przejechać stóweczkę. Łyso mi, bo dzień wcześniej powiedziałem, że nie da rady i przez to wyszła niezła draka. A że baba z niej silna, spięła poślady i pognała z nami. W drużynie jechał jeszcze Seba, u którego zapewne obszerniejszy opis.

Celem wycieczki było dotarcie nad morze. Milenka na myśli miała najkrótszą trasę - do Pobierowa, Sebastian wspominał coś o objeździe jeziora Liwia Łuża koło Niechorza, a mnie to w sumie było obojętne jak i gdzie. Nikt z nas nie połakomił się określić konkretnego miejsca, więc jechaliśmy spontanicznie.

A jechało się przednio! W końcu ciepło, do tego jeszcze sprzyjający wiaterek. Zahaczyliśmy o Gryfice, Otok i kilka innych wiosek.











Był też odcinek szutrowy, co by mojej Lady Slick nie było za łatwo.


Tym sposobem dotarliśmy do Niechorza. Najpierw plaża, potem frytki :) Inaczej nie ma co z Zuzą jechać ;)








Mnóstwo radości i właśnie te frytki z kotletem zrekompensowały trud 70km dygania.




Trzeba było się nacieszyć, bo powrót niestety był bardziej męczący.


Za Gryficami przekonaliśmy Sebastiana, żeby cisnął dalej sam. Nie było sensu opóźniać kolegi, bo przecież czekała na shrinka ręka Opatrzności. Biedny chłop całą drogę myślał o tym co go będzie czekać w domu. Z zapowiadanych 3 godzin, nic nie wyszło (jak zwykle). Rzekomo wszystko się dobrze skończyło, na szczęście!

A pogoda cały dzień piękna, choć nie obyło się od grzmotów nad morzem