Gorzów-Nowogard
Niedziela, 18 sierpnia 2013
· Komentarze(0)
Kategoria Nowogard i okolice, Meridka moja, Gorzów i okolice, _Giga
Ostatni dzień wyprawy przeznaczyłem na zrealizowanie jednego ze swoich skromnych na ten rok celów - przejechanie najkrótszą trasą z domu do domu, tfu, z Gorzowa do Nowogardu. Udało się namówić też klikusa, który jechał do Szczecina.
Traska miała oczywiście małe modyfikacje, i zamiast 120 km, wyszło 125, bo do Pełczyc jechaliśmy asfaltem - szybciej i wygodniej na slickach. Do Dolic dojechaliśmy w nieco powyżej 2 godziny, co jest całkiem spoko wynikiem, zważywszy na to, że ponad 500km mieliśmy już w nogach.
Potem to masakra - google tego nie pokazało, ale przez kilka wsi mielismy do czynienia z kocimi łbami, takimi co się nie śnią nawet po nocach. Klikus po jakichś 8 km skręcił na Stargard, a ja jeszcze przez kilka wiosek borykałem się z tym spowalniaczem. Nie obyło się też bez zgubienia, pomimo tego, że jechałem z GPSem. Na leśnej drodze za budowaną fermą norek, skręciłem w złą drogę i w efekcie wylądowałem w Nowej Dąbrowie. Na szczęście wielka strata to nie była, bo gładko dojechałem do Maszewa i stamtąd do domu.
Wiem, że tej traski już więcej nie zaliczę...
Traska miała oczywiście małe modyfikacje, i zamiast 120 km, wyszło 125, bo do Pełczyc jechaliśmy asfaltem - szybciej i wygodniej na slickach. Do Dolic dojechaliśmy w nieco powyżej 2 godziny, co jest całkiem spoko wynikiem, zważywszy na to, że ponad 500km mieliśmy już w nogach.
Potem to masakra - google tego nie pokazało, ale przez kilka wsi mielismy do czynienia z kocimi łbami, takimi co się nie śnią nawet po nocach. Klikus po jakichś 8 km skręcił na Stargard, a ja jeszcze przez kilka wiosek borykałem się z tym spowalniaczem. Nie obyło się też bez zgubienia, pomimo tego, że jechałem z GPSem. Na leśnej drodze za budowaną fermą norek, skręciłem w złą drogę i w efekcie wylądowałem w Nowej Dąbrowie. Na szczęście wielka strata to nie była, bo gładko dojechałem do Maszewa i stamtąd do domu.
Wiem, że tej traski już więcej nie zaliczę...