Wpisy archiwalne w miesiącu

Październik, 2008

Dystans całkowity:512.90 km (w terenie 91.00 km; 17.74%)
Czas w ruchu:25:47
Średnia prędkość:19.89 km/h
Liczba aktywności:16
Średnio na aktywność:32.06 km i 1h 36m
Więcej statystyk

Bez celu, taki dzień z

Sobota, 25 października 2008 · Komentarze(1)
Bez celu, taki dzień z dupy. W dodatku jeszcze lampkę zgubiłem.
Szczecin->Bezrzecze->Wołczkowo x3->wokół Głębokiego->Szczecin





Ktoś wie co to za ptak, ten czarno-biały?

Szybsza wycieczka gdzieś na

Sobota, 18 października 2008 · Komentarze(6)
Szybsza wycieczka gdzieś na północ Puszczy Wkrzańskiej. Chciałem dojechać standardowo do Warpna, ale trzeba zdążyć na prywatkę i wypadło na Myślibórz.

Jezioro Świdwie




Droga do Stolca, gdzie wypiłem prawdziwą czerwoną oranżadę na miejscu "taką jak kiedyś". No i oczywiście czekolady ze stolca też zakosztowałem.









Trasa:
Szczecin->Pilchowo->Tanowo->Zalesie->Rezerwat Jez. Świdwie->Stolec->Dobieszczyn->Myślibórz Wlk. ->Dobieszczyn->Tanowo->Pilchowo->Szczecin

WI, sklepy.

A

Piątek, 17 października 2008 · Komentarze(2)
WI, sklepy.

A wieczorem obiadokolacja u Milenki w stylu romantiko z panoramą na cały Szczecin z piętra numero 12, z tęczą na całe niebo i niezwykłym wschodem księżyca. Na prawdę niezwykłym, bo początkowo myślałem, że to fajerwerki, potem jakiś ogromny pojazd z kosmicznych zaświatów, a potem to już zbaraniałem. Takie dziwne kształty przyjmował.

Niestety fotki tylko z komóreczki. A upichciliśmy dziś naleśniki z farszem z mięska mielonego, fasolki, groszku, papryczki i sosikiem pomidorowym ze słodko-ostrą nutką papryczek chili.

Nie mógłbym oczywiście pominąć utworu, który łazi za mną od 3 miesięcy. Ooooh!







Dziś miałem w końcu czas

Czwartek, 16 października 2008 · Komentarze(1)
Dziś miałem w końcu czas i ochotę troszkę pojeździć, więc postanowiłem, że pojadę do Puszczy Bukowej. Świecące słoneczko i przyzwoita temperatura jeszcze bardziej wzmagało tę chęć. Ale oczywiście nie mogło być tak różowo i gdy tylko się ubrałem i miałem wychodzić, zauważyłem kapcia w tylnym kole. Znowu. To już chyba trzecia dętka w przeciągu tygodnia. Szybko więc ściągnąłem koło i zmieniłem na inną gumkę. Okazało się, że ta druga ma zepsuty zaworek i przepuszcza powietrze. Myślałem, że mnie cholera strzeli. Ale... na przeciwko stancji mam sklep rowerowy i już po chwili zakładałem świeżutką gumkę do czerwonego rumaka. W tym czasie słoneczko zdążyło już się schować na dobre.

Pojechałem standardową pętelkę autostradą poznańską, do Binowa i Kołowa. Jesień w puszczy jest niesamowita - po prostu morze kolorów. Szkoda, że panowie tylko wycinają te stare buki, zrobią jednak one miejsca tym młodszym.

No i żeby nie było tak sielankowo, to w lesie znowu złapałem kapcia. Ehh... Dlatego dziś tak króciutko.