Wpisy archiwalne w miesiącu

Luty, 2010

Dystans całkowity:112.92 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:05:38
Średnia prędkość:20.22 km/h
Liczba aktywności:7
Średnio na aktywność:18.82 km i 0h 48m
Więcej statystyk

Przejazd

Piątek, 26 lutego 2010 · Komentarze(9)
Wcześniejszy wyjazd z pracy spożytkowałem bardzo słusznie, bo z przeznaczeniem na rower. Muszę jednak tutaj wyraźnie zaznaczyć, że ów wyjazd odbył się z ogromną pomocą mojej Ukochanej, bowiem jak przyjeżdżam do domu, to czeka na mnie już obiadek. Milenka więc jest dziewczyną naprawdę złotą.

Wyjechałem trasą na Wierzbięcin, bo jeszcze nie kupiłem mapy i nie chcę się nigdzie indziej zapuszczać. Oczywiście tak jak w Szczecinie hulało słońce, tak w Nowogardzie szarówka. Ale jechało się fajnie. Troszkę zmarzłem, nawet mocno, bo zaczęły mnie boleć od tego zęby, ale po ubraniu się było już spoko, chociaż nóżki jeszcze odmawiają czasem posłuszeństwa.

I tak dojechałem do Dobrej, tam już na sam początek pojawiają się ruiny zamku von Dewitzów. Postanowiłem, że zrobię więcej zdjęć innym razem, przy bardziej sprzyjających warunkach.











Powrót przez Błądkowo -> Ostrzycę -> Wierzbięcin do Nowogardu był już dużo szybszy.

Przejażdżka

Czwartek, 25 lutego 2010 · Komentarze(3)
Przejażdżka z Milenką do Kulic. Ładnie dzisiaj było, nawet wiosennie się ubraliśmy ale czasu było niewiele i zaraz zaszło słońce. Chciałem wypróbować dziś nową zabawkę, ale chyba poczeka ona na następną okazję.

Do Madzi

Sobota, 20 lutego 2010 · Komentarze(1)
Dziś z Milenką zrobiliśmy wycieczkę na ranczo do Madzi. Fajnie się jechało. W końcu ujrzeliśmy słoneczko, aż chce się żyć. Co prawda na polach śniegu jeszcze pełno, za to droga czyściuteńka. Gdzieniegdzie co najwyżej jakaś kałuża. Zupełnie inaczej niż jeszcze przedwczoraj.







A u Madzi jak u Madzi. Jak zwykle wyciągnęła jakieś słodkości i ciężko było się powstrzymać. Zapewniany o wyjątkowej świeżości ciasteczek... skusiłem się. I tak dziś zjedliśmy po 5 pączków. Tak więc z naszą dietą coraz luźniej.

Ogólnie w gospodarstwie u Magdy jest zawsze na czym oko zawiesić













No, dziewuchy sobie pogadały, pochichały i przeszły do oglądania bluzeczek. Rezultat taki, że wszystko wylądowało w moim i tak wypchanym już plecaku.
I w ten sposób nastąpił czas na powrót. Magdalena wyciągnęła swojego Kingfoksa i nas trochę podwiozła.







Mnie zdjęcia nie zrobiono. Turlałem się gdzieś tam daleko z tyłu z garbem i sprzętem. Dobrze chociaż, że się dziewczynom podobało.

Guteeeek, no jedziesz w końcu czy nie?

Lelum polelum

Czwartek, 18 lutego 2010 · Komentarze(1)
Zima się kończy. Kurcze, no jak wracałem z pracy to pola już nie były tak zaśnieżone jak wczoraj. Zaczynają pojawiać się badyle, co oznacza, że wiosna tuż tuż. Niestety nie za bardzo się nafotografowałem. Dlatego mały muł z tego powodu.

Tak więc dziś znowu pojeździłem. Wcześniej skończyłem robotę, ale wyszedłem i tak późno, bo o 16:30. 15 minut zajęło mi grzebanie przy rowerze, bo prawie się już rozpada. No ale zabrałem ze sobą aparat i... g*wno wyszło, bo już ciemno. Tym bardziej jestem wściekły. Przy okazji pojechałem zobaczyć, jak tam się trzyma moje stado karibu. Muszę powiedzieć, że są spoko. Jedne jedzą, inne leżą.





Traska mokrą szoską, jak wczoraj, do Wierzbięcina i dalej do Bienic. Później się rozpadało i dzięki temu było pięknie! Tego mi brakuje, zimnych klimatów, ciszy, deszczu, wody w butach i przemarzniętych stóp.

A jak tam moja dieta?
Aaaa, jakoś leci. Ostatnie ważenie - 11 lutego i waga spadła do 67,5. Kilogram, nieźle, zważywszy na to, że przez ostatnie 2 tygodnie trochę się nawpieprzałem. Nie jestem pewien, ale możliwe, że przez tę dietę ostatnio coś choruję. W każdym bądź razie dostałem skierowanie na badania morfologii i cukru.

Przejaździk

Poniedziałek, 15 lutego 2010 · Komentarze(2)
W końcu przełamałem zimową chandrę. Pomimo ciemności, wilgoci i ogólnego przygnębienia zrobiło się te 15 km. Mało, ale lepszy rydz niż nic. Śnieg trzyma od 18 grudnia, jednak czuję w kościach, że idzie wiosna. Jestem pewien, że dzisiejszy wyjazd to prawdziwy początek sezonu :)

Dojechałem dzisiaj tylko do Wierzbięcina. Fajna droga, troszkę mokra i gdzieniegdzie resztki śniegu, ale jazda ogólnie miła. Łańcucha w ogóle nie słychać, bo mało że przesmarowany to jeszcze uszka przykrywała czapencja, którą Milenka kupiła mi na gwiazdkę. Niestety, baterie w halogenie wysiadły i dalsza jazda była niebezpieczna.

Poza tym, to w marcu trzeba zrobić koniecznie remont rumaków, bo jeżdżą tak trochę na słowo honoru.

Oslo

Poniedziałek, 8 lutego 2010 · Komentarze(1)
Kategoria _Mini
Tym razem prawdziwym rowerem, z przebitą dętką i po osiedlu Milenki kuzynki w Oslo. Mało, ale lepsze to niż nic.





Później było trochę śniegu


Wieczorna panorama Drammen z góry, na którą wjeżdża się spiralnym tunelem


i z rana powrót do szarej rzeczywistości

Trening w Norwegii

Środa, 3 lutego 2010 · Komentarze(2)
Trening w Norwegii zaliczony. Rowerowo bardzo biednie, bo trenażer, dlatego nie wpisuję do statystyk, co by było zgodne z etykietą :) Szczerze mówiąc długo nie pojeździłem bo widoki się szybko nudziły...



...to znaczy widok z okna ciągle ten sam, choć można na niego patrzyć godzinami. Dlatego dawałem ostro tylko przez 2 minuty...



... i postanowiłem się z Milenką poprzechadzać. Widoków norweskich nie trzeba zachwalać. Szczęśliwie trafiliśmy na zimę najbardziej śnieżną w ostatnich 15-20 latach.







Nie mogło zabraknąć również sauny z najprawdziwszym wikingiem Einarem. Milence przypadło to bardzo do gustu :)



Zajechaliśmy również, już tradycyjnie, do Oddy po drodze podziwiając ogromne wodospady, które zimą zamarzły całkowicie.



Ale przede wszystkim rozglądaliśmy się za miejscami, gdzie by tu kiedyś można uwić jakieś gniazdko.



Tak więc, urlop się udał. Bardzo nam tego było trzeba, zwłaszcza po pracowitym ubiegłym roku. Długo spaliśmy, jedliśmy ogromne porcje słodyczy i pysznych przysmaków z fiordów, a przede wszystkim cały czas się uśmiechaliśmy. Milenka jest oczarowana, a to mnie cieszy najbardziej:) Muszę przyznać, że mamy niezwykłe szczęście mieć takich wspaniałych znajomych w tym pięknym kraju. Ba, właściwie to już jak nasza rodzina :)

Milion innych zdjęć z Norwegii gdzieś tutaj.