Prawie konkretnie

Niedziela, 3 stycznia 2010 · Komentarze(5)
Ten rok stoi pod znakiem powrotu do formy. Przede wszystkim trzeba wrócić do dawnej wagi. W związku z tym jeszcze pierwszego stycznia sobie odpuściłem i pojadłem i popiłem. Kolejny dzień to już ostra praca :) Zaraz po chudym śniadanku (2 pajdki i herbatka bez cukru) wybrałem się z Milenką na całkiem sporą przechadzkę po zasypanym śniegiem Szczecinie. Na nogach dotarliśmy z Pomorzan do Parku Kasprowicza, plus trochę w kierunku Głębokiego i powrót. Będzie gdzieś z 12 km.
Było pięknie! Oby ta zima utrzymała się dłużej niż 3 dni.





Dziś niestety Milenka nie mogła ze mną się ruszyć. Szkoda, strasznie nad tym ubolewam. Drugi dzień diety obfitował ponownie w dwie pajdki. Jednak tym razem dołożyłem jogurt i kakao z, psia krew, cukrem.

Zaraz po śniadanku pojechałem nad Głębokie przez cmentarz. Aura była dziś niesamowita. Lekki mrozik i co mnie ogromnie zaskoczyło, wyszło słońce. Nie było więc w ogóle chlapy, ale też zasp. Było wręcz idealnie!







W okolicach Głębokiego, jak zwykle tłumy. Miło popatrzyć jak naród ćwiczy :) Jezioro zamarzło, co sprzyjało przechadzkom zimowymi ścieżkami.



Wszyscy uśmiechnięci. Zupełnie inne nastroje w porównaniu do tego, co spotkało mnie 1 stycznia. Chcąc kupić 2 bilety łącznie za 4,40, dałem 5 złotych, nie oczekując reszty. Od kierowcy usłyszałem "proszę rozmienić, nie chcę pana pieniędzy". Ręce opadają jak się słyszy takich dziadów. Na szczęście w zabobony typu "jaki 1 stycznia, taki cały rok" nie wierzę.









Wracając do wycieczki, nad Głębokim zbyt tłoczno, odbiłem więc na końcu jeziora w prawo. W zimie tego piachu nie powinno się odczuwać więc postanowiłem sprawdzić co tam jest. Jechało się tak pięknie, że dojechałem do wioski Żółtew, Bartoszewa i ostatecznie do Tanowa. Fajnie znaleźć alternatywny do szosy szlak.

Skoro już tam dojechałem, to postanowiłem, standardowo, dojechać nad Świdwie.



Nad Świdwiem tłumy, ognisko, flaszeczki. Zrobiłem więc standardowe ujęcie i uciekłem z powrotem.



W okolicach Tanowa, zacząłem odczuwać brak energii. W Pilchowie jechałem już na oparach. Postanowiłem jednak, że do sklepu żadnego nie zawitam, choć świetliste szyldy przynosiły mi na myśl 3bity, czekoladki...
Zaraz po zachodzie słońca zrobił się straszny mróz. Kryzys energetyczny już był dość poważny, na szczęście obrałem traskę, która nie miała żadnych, nawet lekkich podjazdów. Po wejściu do domu potrzebowałem jednak reanimacji. Szybka reakcja Milenki (krówka na wejście + kanapka i ciepły rosół) pozwoliła mi przetrwać kolejny dzień.

Jutro do pracy, co w kontekście diety, oznacza ciężkie pięć dni trenowania silnej woli.

Komentarze (5)

"Walka z brzuchem " - wprost trudno mi uwierzyć z ten brzuch ? Moje uznanie za urocze zdjęcia.

jotwu 08:05 sobota, 9 stycznia 2010

Niebo na 3 pierwsza klasa,ostatnie też pierwsza liga.Swoją drogą czemu w zimie zachody wychodzą na różowo?
Chociaż dla mnie 9 najlepsza,oprócz Milenki ma się rozumieć.
Pozdrawiam Was

Jurek57 14:05 wtorek, 5 stycznia 2010

Fajne fotki Panie siwiutki :)

dzesio 12:25 wtorek, 5 stycznia 2010

Dzięki Kosma, cieszę się, że tu zajrzałaś. Pozdrawiamy!

siwiutki 07:13 wtorek, 5 stycznia 2010

Ech...Zdjęcia - jak zwykle the best :)
No i fajnie, że z Milenką pochodziłeś:)
Buziaki dla Was :-)

kosma100 23:08 niedziela, 3 stycznia 2010
Wpisz cztery pierwsze znaki ze słowa ywala

Dozwolone znaczniki [b][/b] i [url=http://adres][/url]