Podsumowanie 2009

Czwartek, 31 grudnia 2009 · Komentarze(8)
Rok temu zamarzyło mi się, że pojadę, pomimo braku wakacji, gdzieś tam. Tego "gdzieś" nie było w ogóle, bo i wakacji nie zaznałem. Nie było też maratonów, Transcarpatii (dobre...), Bieszczadów, Ukrainy (wow, nie wierzę, że o tym w ogóle pomyślałem). Nie było nic, bo właściwie nigdzie dalej dupy nie ruszyłem. W tym roku zrobiłem tylko dwie wycieczki z dystansem Giga. Do magicznej dwusetki nawet nie podszedłem. Łącznie, wyszło nieco ponad 3000km. Mniej nawet niż w 3 lata temu.

Wszystko dlatego, że w tym roku całe życie wywróciło się do góry nogami. Na szczęście spadłem na cztery łapy. W skrócie zamieszkałem z Milenką moją kochaną. W związku z tym ilość przygód, przeżyć i obowiązków wzrosła dwukrotnie. Oboje więc, ciężko walczyliśmy z napisaniem prac dyplomowych. Bitwa toczyła się w niesprzyjających warunkach słonecznego lata Pomorza Zachodniego. Innymi słowy, szlag nas często trafiał. W międzyczasie, gdy morale już prawie całkowicie upadło, Milenkę moją dosięgła jeszcze niespodziewana operacja. Momentami było bardzo ciężko, ale w pewnym momencie szala zwycięstwa zaczęła się przechylać ku naszej stronie. Rach ciach i Milenka poradziła sobie z "oligofrenopedagogiką specjalną" (łojezu). Pamiętam jeszcze, jak pisaliśmy zakończenie pracy na łóżku szpitalnym. Rzutem na taśmę, praca została oddana jak zwykle na "ostatnią chwilę". Miesiąc później Lenka skutecznie napisała magisterkę ze Słowackiego. Wcześniej jeszcze zdała egzamin na prawko. Ja w tym czasie jeszcze byłem daleko w polu. Do tego trafiłem w kajdany pracy, więc cały dzień i pół nocy spędzałem przed monitorem. Z magisterką walczyłem już od 9 miesięcy, a składu i ładu w niej nie było nadal. Po udanej operacji Milenki musiałem się jednak sprężyć, bo kolejny ostateczny termin zbliżał się wielkimi krokami. Jednak i mi się udało! Połowę pracy napisałem w niecałe 2 tygodnie. Poszło całkiem nieźle. Cieszę się, że już nie mam nic wspólnego z tą dziadowską uczelnią. Pozostało mi jeszcze tylko odebrać dyplom... i już tam nigdy nie zawitać.

Teraz już się trochę uspokoiło. Oboje sobie pracujemy, jakoś leci. Chociaż z braku ruchu, osłabiła mi się odporność. W tym roku aż trzykrotnie chorowałem, co mi się nie zdarzało w ogóle w poprzednich latach. A że Milenka dobrze gotuje, to dodatkowo trochę się nam przytyło. W rezultacie podarłem ostatnio w półrocznym okresie chyba ze 3 pary spodni. Tak mi tyłek się rozpasł. Do 73 kilo. Gdy jadę windą, to coś niepokojąco trzeszczy. Ale koniec... W przyszłym roku obieram taktykę Radykalnej Redukcji Rozpasania, czego efektem będzie błyszczące 66 kilo! Nie wiem jeszcze jak to zrobię, ale będzie!

W związku z tym postanawiam znowu bliżej zaprzyjaźnić się z rowerkiem. Na pewno pomogą temu Mikołajowe prezenty, ściśle związane z dziedziną oraz sprzęt zakupiony w tym roku - pachnące Orientem adidaski do biegania. Używane zgodnie z zamierzeniem zaledwie dwukrotnie :)

W skład taktyki "3R" wejdą zapewne nowe traski "ultrakrótkie", zastępujące banalne i dołujące wycieczki wokół Jeziora Głębokiego oraz "średnioformatowe" popołudniowe wypady po pracy. Te krótsze będzie można odbywać w okolice Siadła Dolnego, te dłuższe w tereny Puszczy Wkrzańskiej i niemieckich wiosek.

W planach na sezon 2010 mam zamiar coś zrealizować, coby się nieco podbudować. I tak, fajnie by było pojechać na kilka dni na Bornholm, lub w końcu zobaczyć ten Słowiński Park. Trzeba koniecznie spędzić weekend na Pojezierzu Drawskim, standardowo już w Wygonie oraz zimą jeszcze pojechać nad morze. Będzie też wypad w okolice Chojny i być może do Niederfinow. Z wyjazdów grubszego kalibru, to wakacje na razie tajemnica gdzie i kilkudniowy wyjazd w góry - Bieszczady albo Izerskie. Udało mi się nawet w tym roku niewykorzystać urlopu. Dzięki temu w przyszłym roku dochodzi mi dodatkowe 6 dni. Już zagospodarowane całkiem ciekawie.

Marzeniem jest w końcu przejechać 200km w ciągu dnia i walnąć pierwszą, przełomową setuchnę z Milencią. Fajnie by było jakby się do roboty wziął też Klikus i Senti, z którym nie jeździłem już ponad rok. Być może razem z nimi i Afrem uda się, jak "za dawnych lat" znowu pośmigać po okołogorzowskich lasach. Może pojedziemy z Milenką w końcu do Gdańska (w tym roku się nie udało) i Wrocławia.

A w tym roku rowerowym 2009 poznaliśmy z Milenką duużo bardzo fajnych osób z bikestats - Misiacza, a także Kosmę, Asię, Młynarza, Błażeja, Matysa oraz Jurka, którzy zagościli u nas podczas wyprawy dookoła Polski. Raz nawet pośmigałem z Igorem, moim dobrym kumplem ze studiów.

Na koniec jak co roku, małe podsumowanie najciekawszych miejs. Bardzo blado to wygląda, właściwie nic tam ciekawego nie ma, ale przyda się przy konfrontacji to z przyszłorocznym rankingiem.

1. Drawieński Park Narodowy ***
Co tu pisać. Miejsce rewelacyjne, choć już objechane wzdłuż i wszerz. Na rower idealne, bo można jeździć dowolnymi szlakami i prawie nigdy nie ma tam ludzi.


2. Okolice Jeziora Świdwie ***
Jezioro odkryłem w tym roku. Jest tam bardzo urokliwie, ale jak to u nas bywa, czasem zawita tam szczecińska za przeproszeniem swołocz (quady i puszczone luźno psy a jest to rezerwat).


3. Szczecin *
Pomimo faktu, że jest to miasto strasznie zapuszczone, znajdują się tam całkiem ciekawe zakątki. Szczególnie postindustrialne dzielnice, które swą świetność mają już dawno za sobą.


4. Barlinek *
Jak dotąd była to najpoważniejsza wycieczka z Milenką. Było bardzo fajnie, nieźle się zmęczyliśmy. Zrobiliśmy blisko 80 km, głównie lasami, co oznacza, że w przyszłym roku Milenka pewnie pokona magiczną setkę :)


5. Puszcza Bukowa *
Fajne miejsce, gdzie można się czasem nieźle zmęczyć. Wymagana jest jednak systematyczność w jeżdżeniu, bo jak w moim przypadku, może to prowadzić do dziwnych zachowań błędnika na Autostradzie Poznańskiej.


----------------
A dzisiejszy wpis dotyczy trzech ostatnich dojazdów do pracy.

Komentarze (8)

Misiacz, na dwusetkę się również piszę. W tym roku zabrakło mi sił, czasu i przede wszystkim kompana. Trochę poćwiczę i możemy na wiosnę gdzieś pojechać, np. przez Niemcy.

Klikus, no jak mógłbym zapomnieć, leniu... Dostałem wczoraj mesa, że jeździłeś, ale na blogu ciągle notka z 2008. BTW, musimy się zgadać i zacząć siłkę znowu.

Jurek, pewnie, że nie ostatni :)

Senti, kurde no, brak słów. "Możę tak zrobię jakoś niedługo", czyli jakoś w marcu? :D Rusz tyłek, bo jak nagle wpadniemy do Poznania, to łohohoh, stary... trochę Cię z Milenką przewieziemy. Wypad nad Kierskie w celu poleżenia na trawie nie wchodzi w rachubę.

Aston, zapytaj Sentiego ile on już się do magisterki przymierza :D

Azbest, ponad 5000km i wena opadła? :)

Robin, podsumowywać nie ma czego, właściwie nic się rowerowego nie wydarzyło. Chudy rok, ale w 2010 będzie lepiej. Wszystkim Wam tego gorąco życzę! Trenujcie chłopy, niech się plany spełniają!

Pozdrawiam wszystkich!

siwiutki 07:09 wtorek, 5 stycznia 2010

Wywołany - obecny! :) Nawet "ostatnio" (czyli przez poprzednie kilka tygodni....) chciałem się wybrać na bike'a ale ojciec gdzieś posiał mój kluczyk do nypli i nie mam jak koła wyprostować. Ale wiadomo, to tylko taka nieładna wymówka, bo jakbym naprawdę chciał to bym ruszył dupę i kupił nowy. Może tak zrobię jakoś niedługo. Ale ja przynajmniej wagę w miarę trzymam, chociaż skład jakościowy tej wagi jest pewnie co raz gorszy ;) Pozdrowienia i najlepszego dla Ciebie i Milenki.

Senti 18:15 sobota, 2 stycznia 2010

zanim doczytałem notkę do końca, tak sobie pomyślałem: no ciekawe czy pomyślał o tym aby mnie uwzglednić w tych swoich cudownych planach, a tu po trzech zdaniach widze "klikus" ;]. Ja też walcze z kilogramami, tak więc od jakiegos czasu co wieczór setka pompek rozłożona na kilka rat (na początku kręciło mi się w głowie po 10...), do tego unikanie produktów z wysoką zawartością węglowodanów i powoli waga leci w dół. Tylko śmigac wreszcie muszę zacząć....

klikus 23:35 piątek, 1 stycznia 2010

Piękna "spowiedź",Miło spotkać takich ludzi jak WY.Myślę że nie ostatni.
Spełnienia planów i wszystkiego najlepszego w nowym 2010 roku.
pozdrawiam Jurek

Jurek57 12:33 piątek, 1 stycznia 2010

Świetne podsumowanie ze zdjęciami, nie pomyślałem o tym wcześniej może dziś na zakończenie roku coś takiego zrobię!!! Pozdrawiam

robin 10:44 czwartek, 31 grudnia 2009

Podoba mi się Twoje podsumowanie. Ja chyba się jednak nie pokuszę o napisanie swojego ...jakbyś miał chęć na wspólne pokonanie 200 km w przyszłym roku, to się piszę. Mi się wprawdzie udało już w tym roku ten dystans przejechać, ale we dwóch łatwiej się jedzie i może wyjdzie np. 220 km...że nie wspomnę o 300 ? :))) Życzę, żeby Ci się udało w wykonać plan i zrealizować marzenia w 2010.

Misiacz 09:59 czwartek, 31 grudnia 2009

Trochę się pokrzepiłem po przeczytaniu tego wpisu, bo i na mnie czeka napisanie magisterki, mam tylko pare miesiecy, a temat od 2 tygodni :D Powodzenia w realizacji planów i więcej takich "wypadów" jak np. ten do Rumunii w 2007 ( właśnie sobie czytam po raz drugi :))pzdr

ASTON86 09:31 czwartek, 31 grudnia 2009

Świetne podsumowanie:) mi też w tym roku trochę wena do jazdy opadła, ale mam mocne postanowienie poprawy:) czego i tobie życzę.
Pozdro!

azbest87 09:06 czwartek, 31 grudnia 2009
Wpisz cztery pierwsze znaki ze słowa zniem

Dozwolone znaczniki [b][/b] i [url=http://adres][/url]