Podsumowanie 2009
Wszystko dlatego, że w tym roku całe życie wywróciło się do góry nogami. Na szczęście spadłem na cztery łapy. W skrócie zamieszkałem z Milenką moją kochaną. W związku z tym ilość przygód, przeżyć i obowiązków wzrosła dwukrotnie. Oboje więc, ciężko walczyliśmy z napisaniem prac dyplomowych. Bitwa toczyła się w niesprzyjających warunkach słonecznego lata Pomorza Zachodniego. Innymi słowy, szlag nas często trafiał. W międzyczasie, gdy morale już prawie całkowicie upadło, Milenkę moją dosięgła jeszcze niespodziewana operacja. Momentami było bardzo ciężko, ale w pewnym momencie szala zwycięstwa zaczęła się przechylać ku naszej stronie. Rach ciach i Milenka poradziła sobie z "oligofrenopedagogiką specjalną" (łojezu). Pamiętam jeszcze, jak pisaliśmy zakończenie pracy na łóżku szpitalnym. Rzutem na taśmę, praca została oddana jak zwykle na "ostatnią chwilę". Miesiąc później Lenka skutecznie napisała magisterkę ze Słowackiego. Wcześniej jeszcze zdała egzamin na prawko. Ja w tym czasie jeszcze byłem daleko w polu. Do tego trafiłem w kajdany pracy, więc cały dzień i pół nocy spędzałem przed monitorem. Z magisterką walczyłem już od 9 miesięcy, a składu i ładu w niej nie było nadal. Po udanej operacji Milenki musiałem się jednak sprężyć, bo kolejny ostateczny termin zbliżał się wielkimi krokami. Jednak i mi się udało! Połowę pracy napisałem w niecałe 2 tygodnie. Poszło całkiem nieźle. Cieszę się, że już nie mam nic wspólnego z tą dziadowską uczelnią. Pozostało mi jeszcze tylko odebrać dyplom... i już tam nigdy nie zawitać.
Teraz już się trochę uspokoiło. Oboje sobie pracujemy, jakoś leci. Chociaż z braku ruchu, osłabiła mi się odporność. W tym roku aż trzykrotnie chorowałem, co mi się nie zdarzało w ogóle w poprzednich latach. A że Milenka dobrze gotuje, to dodatkowo trochę się nam przytyło. W rezultacie podarłem ostatnio w półrocznym okresie chyba ze 3 pary spodni. Tak mi tyłek się rozpasł. Do 73 kilo. Gdy jadę windą, to coś niepokojąco trzeszczy. Ale koniec... W przyszłym roku obieram taktykę Radykalnej Redukcji Rozpasania, czego efektem będzie błyszczące 66 kilo! Nie wiem jeszcze jak to zrobię, ale będzie!
W związku z tym postanawiam znowu bliżej zaprzyjaźnić się z rowerkiem. Na pewno pomogą temu Mikołajowe prezenty, ściśle związane z dziedziną oraz sprzęt zakupiony w tym roku - pachnące Orientem adidaski do biegania. Używane zgodnie z zamierzeniem zaledwie dwukrotnie :)
W skład taktyki "3R" wejdą zapewne nowe traski "ultrakrótkie", zastępujące banalne i dołujące wycieczki wokół Jeziora Głębokiego oraz "średnioformatowe" popołudniowe wypady po pracy. Te krótsze będzie można odbywać w okolice Siadła Dolnego, te dłuższe w tereny Puszczy Wkrzańskiej i niemieckich wiosek.
W planach na sezon 2010 mam zamiar coś zrealizować, coby się nieco podbudować. I tak, fajnie by było pojechać na kilka dni na Bornholm, lub w końcu zobaczyć ten Słowiński Park. Trzeba koniecznie spędzić weekend na Pojezierzu Drawskim, standardowo już w Wygonie oraz zimą jeszcze pojechać nad morze. Będzie też wypad w okolice Chojny i być może do Niederfinow. Z wyjazdów grubszego kalibru, to wakacje na razie tajemnica gdzie i kilkudniowy wyjazd w góry - Bieszczady albo Izerskie. Udało mi się nawet w tym roku niewykorzystać urlopu. Dzięki temu w przyszłym roku dochodzi mi dodatkowe 6 dni. Już zagospodarowane całkiem ciekawie.
Marzeniem jest w końcu przejechać 200km w ciągu dnia i walnąć pierwszą, przełomową setuchnę z Milencią. Fajnie by było jakby się do roboty wziął też Klikus i Senti, z którym nie jeździłem już ponad rok. Być może razem z nimi i Afrem uda się, jak "za dawnych lat" znowu pośmigać po okołogorzowskich lasach. Może pojedziemy z Milenką w końcu do Gdańska (w tym roku się nie udało) i Wrocławia.
A w tym roku rowerowym 2009 poznaliśmy z Milenką duużo bardzo fajnych osób z bikestats - Misiacza, a także Kosmę, Asię, Młynarza, Błażeja, Matysa oraz Jurka, którzy zagościli u nas podczas wyprawy dookoła Polski. Raz nawet pośmigałem z Igorem, moim dobrym kumplem ze studiów.
Na koniec jak co roku, małe podsumowanie najciekawszych miejs. Bardzo blado to wygląda, właściwie nic tam ciekawego nie ma, ale przyda się przy konfrontacji to z przyszłorocznym rankingiem.
1. Drawieński Park Narodowy ***
Co tu pisać. Miejsce rewelacyjne, choć już objechane wzdłuż i wszerz. Na rower idealne, bo można jeździć dowolnymi szlakami i prawie nigdy nie ma tam ludzi.
2. Okolice Jeziora Świdwie ***
Jezioro odkryłem w tym roku. Jest tam bardzo urokliwie, ale jak to u nas bywa, czasem zawita tam szczecińska za przeproszeniem swołocz (quady i puszczone luźno psy a jest to rezerwat).
3. Szczecin *
Pomimo faktu, że jest to miasto strasznie zapuszczone, znajdują się tam całkiem ciekawe zakątki. Szczególnie postindustrialne dzielnice, które swą świetność mają już dawno za sobą.
4. Barlinek *
Jak dotąd była to najpoważniejsza wycieczka z Milenką. Było bardzo fajnie, nieźle się zmęczyliśmy. Zrobiliśmy blisko 80 km, głównie lasami, co oznacza, że w przyszłym roku Milenka pewnie pokona magiczną setkę :)
5. Puszcza Bukowa *
Fajne miejsce, gdzie można się czasem nieźle zmęczyć. Wymagana jest jednak systematyczność w jeżdżeniu, bo jak w moim przypadku, może to prowadzić do dziwnych zachowań błędnika na Autostradzie Poznańskiej.
----------------
A dzisiejszy wpis dotyczy trzech ostatnich dojazdów do pracy.