Patrzyć nie można na to bikestats. Centralnie, oglądam te wycieczki i ogarnia mnie deprecha. Taka pogoda, a ja nie mam jak pojeździć! Pozazdrościłem Wam, więc i wybrałem się na wieczorynkę, przejazd miejski po pracy. Właściwie to przez Gumieńce do Kasprowicza i na Jasne Błonia. Śnieg co prawda już mokry, błocko się robi, wszędzie pełno soli ale wciąż jeszcze pięknie dupka zarzuca. Można było się jeszcze nieźle wyrżnąć.
Foty z dzisiejszego wypadu lepiej przemilczeć
Ale co tam dzisiejszy wyjazd. W mroźny weekend wszyscy jeździli, a my wędziliśmy. Szyneczka, boczuś, tłuściutkie podgardle, karkóweczka... Wszystko pięknie zapeklowane przez domowych fachowców.
Do tego Lenka na koniec dnia zrobiła jeszcze pierniczka. Z czekoladką i bakaliami, aaaachh.... będzie się działo!
Komentarze (2)
Sprostowanie do mojego komentarza - chyba mnie rozpacz i gorączka pogięły :) Właśnie zauważyłem, że w grudniu nieco więcej przejechałem, lekko ponad 40 km, zaszalałem!
Niech Cię deprecha nie ogarnia - przynajmniej możesz jeździć! Ja walczę ze wzburzonymi falami kołdry i grypą (zwykłą), a jedyny grudniowy wypad nie miał nawet 4 km :((( Co gorsza - szykuje mi się nawet dziwna impreza dzięki temu pn. "Trzeźwy Sylwester" :):( Pozdrawiam!
Ostatnio zrobiłem się jeszcze bardziej leniwy i jakoś brak mi motywacji do jeżdżenia. Ale jak już gdzieś pojadę, to bardziej turystycznie. Lubię eksplorować nowe miejsca i uwieczniać je na fotografiach. Czasami się ścigam, ale bez żadnych sukcesów, ot tak dla rozrywki i zaspokojenia głodu rywalizacji. Mój fetysz to podjazdy, gubienie się w lasach, lądowanie w bagnach :)