Wpisy archiwalne w kategorii

_Midi

Dystans całkowity:12210.90 km (w terenie 3080.50 km; 25.23%)
Czas w ruchu:642:06
Średnia prędkość:19.02 km/h
Maksymalna prędkość:52.02 km/h
Liczba aktywności:188
Średnio na aktywność:64.95 km i 3h 24m
Więcej statystyk

Moja droga z pracy

Czwartek, 8 kwietnia 2010 · Komentarze(3)
17 dni minęło od ostatniej jazdy. Tym razem to samo - powrót z pracy do domu. Droga taka fajna, że miód z boczkiem. Zabrałem tym razem aparat, więc kilka niesamowitych miejsc mogę zaprezentować, chociaż trasa nieco lekko się różni od ostatniej. Ale co tam, urozmaiceń nigdy za wiele.

Cała zabawa zaczyna się za Kliniskami, jakieś 22 km od Szczecina. Wjeżdża się w bory sosnowe, obfitujące nie tylko w śmieci, ale i interesujące miejsca. Na zdjęciach rzeka Ina i jej rozlewiska.





Później jest kilka cichych wioseczek, bardzo ładnych, z ciekawą architekturą. Dziś pojechałem przez Danowo, co wydaje się ciekawszym wariantem niż przez Podańsko, prawdopodobnie też krótszym i bezpieczniejszym. Co prawda omija się żwirownię, ale też i nieco bardziej ruchliwe drogi.







Z Mostów skręciłem na Burowo, a następnie gładkim asfaltem śmignąłem do Maciejewa. Tędy może i szybciej, ale lepiej było tak jak ostatnio - wąskim dziurawym asfaltem przez bukowo-świerkowy las. W Maciejewie, postanowiłem zobaczyć pałac jaki się tam znajduję. Niesamowite miejsce, położone nad jeziorem. Zdjęcie zrobię innym razem, przy bardziej korzystnym oświetleniu.
Tymczasem na razie dwa ogrodowe pawie.



Wróciwszy do wsi, skierowałem się od razu na odcinek specjalny, chyba mój ulubiony.



Jazda sztywniakiem, nawet po tak kamienistej drodze, sprawia mi coraz większą przyjemność. Co prawda rower troszkę przyciężkawy, ale cro-mo ładnie kompensuje drgania, i co najważniejsze, można porządnie depnąć pod górkę.



Dalej przez Redło, gdzie od miejscowej młodzieży przystankowej dowiedziałem się, że jestem siódmy :) Droga przez Krasnołękę i Długołękę do Nowogardu sielankowa.

Tieto commuting

Poniedziałek, 22 marca 2010 · Komentarze(4)
Kapitalna trasa, kapitalne będą powroty z pracy. Od dłuższego czasu miałem plan zrealizowania powrotu z roboty w Szczecinie do domu w Nowogardzie. Powiem tylko tyle, że nie spodziewałem się aż tylu różnorodnych atrakcji. Będą:
- slalomy ulicami w Szczecinie;
- jazda fajną asfaltową ścieżką w Dąbiu;
- spina po Klikusa na Os. Kasztanowe;
- piachy w Kliniskach;
- zapach sosen i ściętego drzewa;
- szum Puszczy Goleniowskiej;
- stare wioski z domami z muru pruskiego;
- przepiękne zabytkowe kaplice;
- rozlewiska;
- pałace;
- żwirownia;
- odcinek specjalny leśnym szutrem;
- zjazdy i podjazdy
i niesamowite widoki o zachodzie słońca.

Już miałem to zaprezentować, ale E18 w małym Canonie na to nie pozwolił. Los chyba chce, żebym zabierał lustrzankę. Na następny przejazd jednak muszę poczekać, aż wyzdrowieję.

Gdzie ten śnieg

Wtorek, 16 marca 2010 · Komentarze(5)
Gdzie ten śnieg co tak pokazują w tv? U nas wiosna. Nie ma bata, taki plus naszych szczecińskich rejonów. Dlatego też uciekłem z pracy o 12:30, żeby dosiąść rumaka. Fakt faktem, ledwo on już zipie, ale właściwie to mogę go jeszcze pokatować. Do ubojni trafi w przyszłym tygodniu.

W Nowogardzie pogoda rewelacja, wiatr hula wiatrakiem, słońce co chwilę chowa się za granatowymi chmurami, ale ogólnie jakoś świeci. Postanowiłem, że dziś pojadę nad Woświn. Miałem nad tym jeziorem imprezę firmową i okolica bardzo mi się wtedy spodobała. Jednym słowem - totalne zadupie. To co lubię.

Jak chciałem tak zrobiłem. Cisnąłem aż pielucha kwiczała. Dodatkowo sprzyjały mi wiatry (te atmosferyczne).

Pomyliłem oczywiście trasę, właściwie nie było drogowskazu, to zamiast skręcić na Tucze, pojechałem przez Dobropole i Oświno.



Okolica piękna, obfitująca w żurawiny. A tak przy okazji, jeśli ktoś myśli, że filtr polaryzacyjny da się przekabacić fotoszopem, to no way!















Powrót już pod wiatr, przez Tucze->Dobrą->Wierzbięcin. Tam musiałem się trochę zatrzymać na rozgrzewkę, bo giry tak zmarzły, że już ich nie czułem. W tym czasie pojawiła się Kondzia (Najlepsza Wolna Partia w Zachodniopomorskiem), która jechała na trening pingla. Śmiała się, że powie Milence, że się obijam na poboczu. Tylko spróbuj! :)

Fajnie, fajnie. Wyprułem się tak jak chciałem.

Prawie konkretnie

Niedziela, 3 stycznia 2010 · Komentarze(5)
Ten rok stoi pod znakiem powrotu do formy. Przede wszystkim trzeba wrócić do dawnej wagi. W związku z tym jeszcze pierwszego stycznia sobie odpuściłem i pojadłem i popiłem. Kolejny dzień to już ostra praca :) Zaraz po chudym śniadanku (2 pajdki i herbatka bez cukru) wybrałem się z Milenką na całkiem sporą przechadzkę po zasypanym śniegiem Szczecinie. Na nogach dotarliśmy z Pomorzan do Parku Kasprowicza, plus trochę w kierunku Głębokiego i powrót. Będzie gdzieś z 12 km.
Było pięknie! Oby ta zima utrzymała się dłużej niż 3 dni.





Dziś niestety Milenka nie mogła ze mną się ruszyć. Szkoda, strasznie nad tym ubolewam. Drugi dzień diety obfitował ponownie w dwie pajdki. Jednak tym razem dołożyłem jogurt i kakao z, psia krew, cukrem.

Zaraz po śniadanku pojechałem nad Głębokie przez cmentarz. Aura była dziś niesamowita. Lekki mrozik i co mnie ogromnie zaskoczyło, wyszło słońce. Nie było więc w ogóle chlapy, ale też zasp. Było wręcz idealnie!







W okolicach Głębokiego, jak zwykle tłumy. Miło popatrzyć jak naród ćwiczy :) Jezioro zamarzło, co sprzyjało przechadzkom zimowymi ścieżkami.



Wszyscy uśmiechnięci. Zupełnie inne nastroje w porównaniu do tego, co spotkało mnie 1 stycznia. Chcąc kupić 2 bilety łącznie za 4,40, dałem 5 złotych, nie oczekując reszty. Od kierowcy usłyszałem "proszę rozmienić, nie chcę pana pieniędzy". Ręce opadają jak się słyszy takich dziadów. Na szczęście w zabobony typu "jaki 1 stycznia, taki cały rok" nie wierzę.









Wracając do wycieczki, nad Głębokim zbyt tłoczno, odbiłem więc na końcu jeziora w prawo. W zimie tego piachu nie powinno się odczuwać więc postanowiłem sprawdzić co tam jest. Jechało się tak pięknie, że dojechałem do wioski Żółtew, Bartoszewa i ostatecznie do Tanowa. Fajnie znaleźć alternatywny do szosy szlak.

Skoro już tam dojechałem, to postanowiłem, standardowo, dojechać nad Świdwie.



Nad Świdwiem tłumy, ognisko, flaszeczki. Zrobiłem więc standardowe ujęcie i uciekłem z powrotem.



W okolicach Tanowa, zacząłem odczuwać brak energii. W Pilchowie jechałem już na oparach. Postanowiłem jednak, że do sklepu żadnego nie zawitam, choć świetliste szyldy przynosiły mi na myśl 3bity, czekoladki...
Zaraz po zachodzie słońca zrobił się straszny mróz. Kryzys energetyczny już był dość poważny, na szczęście obrałem traskę, która nie miała żadnych, nawet lekkich podjazdów. Po wejściu do domu potrzebowałem jednak reanimacji. Szybka reakcja Milenki (krówka na wejście + kanapka i ciepły rosół) pozwoliła mi przetrwać kolejny dzień.

Jutro do pracy, co w kontekście diety, oznacza ciężkie pięć dni trenowania silnej woli.

Bardzo fajna pętelka

Niedziela, 13 grudnia 2009 · Komentarze(6)
Dzisiaj bardzo miły dzień. Bardzo. Już z samego rana pogoda pozytywnie zaskoczyła. W związku z tym nie mogłem sobie odmówić wycieczkowego przejazdu. Głód rowerowy dał o sobie znać i postanowiłem, że będzie i fajnie i całkiem daleko.

Wyszła mi naprawdę bardzo fajna pętelka. Dodaję ją do swoich ulubionych.

Pierwsze co to dojazd do Pilchowa, ci co tam jeżdżą wiedzą jaka to nuda. Zatrzymałem się jednak chwilkę na zdjęcie kościółka, który pierwotnie stał tam od XIII wieku. Ten jednak został przebudowany w wieku XIX.



Jakoś mi się tak cisnęło, że zanim się obejrzałem, już byłem w Tanowie. Wioseczka naprawdę urokliwa. Dużo jest tam ciekawych starych szachulcowych chat. Kiedyś je obfotografuję, póki co zawsze jakoś tamtędy tylko przejeżdżałem.

Z Tanowa, tradycyjnie już przez Węgornik (kolejna bardzo urokliwa wioseczka w lesie) nad Świdwie. W Węgorniku jest drogowskaz nad jezioro, jednak nie warto nim się kierować, a jechać prosto. W ten sposób nadrobimy spory kawałek.





Nad Świdwim zrobiłem kilka oczywistych fot. Jak zawsze takich samych. Jest jednak tam tak pięknie, że nigdy nie potrafię sobie tego odmówić. W dodatku, dziś byłem tam zupełnie sam.











Następnie skierowałem się do Zalesia, które widać na drugiej fotografii. Miejsce świetne. Niesamowity spokój i cisza. Później szosą gładką jak lico Mienki pocisnąłem z powrotem do Tanowa, a następnie do Tatyni, gdzie jeszcze nigdy nie byłem. Jest to kolejne klimatyczne miejsce do objechania w przyszłym roku. Wszystko byłoby idealnie, gdyby nie to, że można się tam nieźle podwędzić



Tym sposobem dojechałem do Polic-Jasienicy, a następnie na terenie Zakładów Chemicznych odbiłem nieco w kierunku hałdy fosfogipsu.



Ponieważ napotkałem zakaz wjazdu na teren ochronny, zrezygnowałem, bo trochę świeciłem swoją jaskrawą kurtałką. Ale miejsce trzeba w przyszłym roku obcykać. Widoki muszą być niesamowite.

Z Polic skręciłem na Skolwin i Stołczyn, gdzie wjechałem na pobliską góreczkę celem zobaczenia widoku na Odrę. Pokręciłem się po okolicy, ale za wiele widać nie było, chociaż momentami, zza drzew stara huta i Odra wygląda imponująco. Miejsce do głębszego obadania w przyszłym roku. Z większym obiektywem.



Tym sposobem dojechałem do domu. Cisnąłem czasami całkiem ostro, chociaż zmęczenie dawało o sobie znać, prawa gira mi napuchła od mrozu. Ale na pizze zdążyłem.

Fajnie! Zdaje się, że przejechałem w tym roku 3 tysiące. Do planowanych 6ooo brakuje mi jeszcze drugie tyle. Może zdążę...

Nad Świdwie

Sobota, 21 listopada 2009 · Komentarze(1)
Korzystając z weekendu i pięknej wiosennej pogody wybrałem się nad Jez. Świdwie. Niestety samemu, choć w planach była wspólna wycieczka z Milenką. W sumie nic ciekawego żem nie zobaczył. Tzn. nad Świdwim ładnie, jak zawsze, ale zaskoczenia nie było. Tylko niesamowita cisza, której ostatnio mi coś brakuje i kawałek błota w Węgorniku, które tak pięknie daje po oczach. Ogólnie do domu wróciłem lekko styrany i z gębą upindoloną jak stół u Durczoka.

Jako, że w listopadzie tradycja taka, że przejażdżka to i foty, więc wrzucam kilka kiepskich sztampek.







Świdwie z Luką

Niedziela, 17 maja 2009 · Komentarze(2)
Z Luką nad Świdwie. Ale najpierw zajechaliśmy do szpitala na Arkońskiej, bo w piątek trafiła tam moja Lenka z ostrą gorączką. Na szczęście dzisiaj Milenka już była bardzo uśmiechnięta, co i mnie również bardzo ucieszyło. Niestety, lekarz zabroniła mi się z nią zbyt często spotykać, bo jest strasznie osłabiona, ale musiałem tam pojechać, bo Królowa zapragnęła Jogobelli i herbatki.
15 minut później jechaliśmy już do Tanowa i przez Węgornik zajechaliśmy nad Świdwie.










Później pojechaliśmy do Stolca i w tym momencie muszę zasmucić wszystkich fanów stolskiej oranżady na miejscu, gdyż pani ze sklepu oznajmiła mi, że ten biznes już się jej nie opłaca. W zamian za to wzięliśmy pęto kiełbachy i ogóra małosolnego. Nie dałem się namówić na małego browara z czego jestem ogromnie dumny! Przy okazji zajechaliśmy nad jeziorko.




Powrót przez Buk->Dobrą->Wołczkowo->Szczecin
Bardzo fajny wypad.

Dzień trzeci, śmiesznie

Niedziela, 3 maja 2009 · Komentarze(4)
Dzień trzeci czyli wielki wyścig
...szumnie zapowiadany przez Pana Franka.

Oto gospodarstwo, w którym mieszkaliśmy


Z rana pojechaliśmy na nasze ulubione pobliskie jeziorko w oczekiwaniu na ekipę kolarzy. Jednak szybko sie wróciliśmy, bo trochę dużo szerszeni tam latało


Wkrótce drużyna się zjawiła i jak to cykliści, zrobili sobie przerwę na kawusię lody, ciasteczka, wafelki...


Pogoda ducha kolarzy mnie po prostu rozwalała. Był m.in. pan Zdzichu, który już na wstępie zapytał nas co robimy 21 czerwca, bo jest jakiś rajd :D

Krótko po wyruszeniu zatrzymałem się na fotkę Pazia Królowej


Lajkra musi być i wygodne obuwie :)


A oto dziewczyny z Bierzwnika


...i husaria lub wódz Apaczów


Dziś lajtowo, piachy, piachy, piachy :)


Po wspólnych kiełbachach (przez te 3 dni zjedliśmy co najmniej po 10 na głowę). Na zakończenie rajdu dostaliśmy jeszcze pamiątkowy kubek Cystersów od wójta gminy i pojechaliśmy do Choszczna na pociąg.


W drodze powrotnej jeszcze się trochę doopalaliśmy


Fajnie było, nie Lenka? :)


...dopóki nie wsiedliśmy do pociągu. I znowu dziady z PKP skutecznie udowodniły, że potrafią skutecznie spierdolić, za przeproszeniem, dojazd. Pociąg z Zielonej Góry do Szczecina w ostatni dzień weekendu miał 3 wagony, w tym jeden na większe bagaże, w którym i tak nie zmieściło się 13 rowerów.


A już na sam koniec, ciśnieniowe wypłukiwanie smaru z łożysk


Fajne foty

Traska:
Wygon->Łasko->Wygon->Łasko->Brzeziny->Kołki->Zieleniewo->Kaszewo->Raduń->Choszczno->Szczecin