Z Luką nad Świdwie. Ale najpierw zajechaliśmy do szpitala na Arkońskiej, bo w piątek trafiła tam moja Lenka z ostrą gorączką. Na szczęście dzisiaj Milenka już była bardzo uśmiechnięta, co i mnie również bardzo ucieszyło. Niestety, lekarz zabroniła mi się z nią zbyt często spotykać, bo jest strasznie osłabiona, ale musiałem tam pojechać, bo Królowa zapragnęła Jogobelli i herbatki. 15 minut później jechaliśmy już do Tanowa i przez Węgornik zajechaliśmy nad Świdwie.
Później pojechaliśmy do Stolca i w tym momencie muszę zasmucić wszystkich fanów stolskiej oranżady na miejscu, gdyż pani ze sklepu oznajmiła mi, że ten biznes już się jej nie opłaca. W zamian za to wzięliśmy pęto kiełbachy i ogóra małosolnego. Nie dałem się namówić na małego browara z czego jestem ogromnie dumny! Przy okazji zajechaliśmy nad jeziorko.
Powrót przez Buk->Dobrą->Wołczkowo->Szczecin Bardzo fajny wypad.
Komentarze (2)
Ten budyneczek jest nad brzegiem jeziora. To punkt widokowy, gdzie można obserwować ptaki, bo jezioro to taki mały rezerwat. Przez zarośla (trzciny) trzeba przejść (trochę nielegalnie) żeby się dostać do innego budyneczku z trzciny. Bardzo fajna okolica. Niestety, jak dla mnie za mało tam lasów.
Ostatnio zrobiłem się jeszcze bardziej leniwy i jakoś brak mi motywacji do jeżdżenia. Ale jak już gdzieś pojadę, to bardziej turystycznie. Lubię eksplorować nowe miejsca i uwieczniać je na fotografiach. Czasami się ścigam, ale bez żadnych sukcesów, ot tak dla rozrywki i zaspokojenia głodu rywalizacji. Mój fetysz to podjazdy, gubienie się w lasach, lądowanie w bagnach :)