Wpisy archiwalne w kategorii

Meridka Milenki

Dystans całkowity:3763.76 km (w terenie 290.90 km; 7.73%)
Czas w ruchu:201:19
Średnia prędkość:18.70 km/h
Maksymalna prędkość:41.44 km/h
Liczba aktywności:149
Średnio na aktywność:25.26 km i 1h 21m
Więcej statystyk

Do shrinka

Wtorek, 26 kwietnia 2011 · Komentarze(0)
Trzecia przejażdżka w kwietniu. Właściwie, nie pamiętam już jak się jeździ. Dziś tylko krótki wypad do shrinka po duże imbusy, które się i tak nie przydały w rozbiórce bębenka, bo okazało się, że wystarczy kawałek uniwersalnej ławeczki w siłowni. Posłużyła mi ona do wybicia łożysk i odkręcenia nakrętki.

1,5 godziny smarowania i układania kulek się opłaciło. Bębenek znów chodzi cichutko. Jeszcze tylko nowe łożyska i prowizorka gotowa. Czyli, że można będzie przez kolejny rok jeździć na pogiętej obręczy, dopóki nie będzie czasu na wymianę na nową, która notabene leży w pokoju.

PS: Na rowerze Milenki mało co gleby nie zaliczyłem, taki złom.

Ciężki dzień

Niedziela, 16 stycznia 2011 · Komentarze(1)
Dzień jak nie co dzień. O 7:30 wyłączyłem budzik i poszedłem spać, bo się okazało, że nie ma co wstawać i jechać setki z powodu deszczu. Godzinę później dostaliśmy telefon o sytuacji wyjątkowej, która na szczęście skończyła się pomyślnie. Później półtorej godziny drzemki i o 13:00 obudziłem się z mułem, że nigdzie nie pojechałem. Walczyłem z sobą jakiś czas, ale nie minęły trzy kwadransy i już byłem gotów. Tyle, że okazało się, że wczoraj złapałem kapcia.

Wziąłem więc konia Milenki, przełożyłem SPDy i wybrałem się w standardowym kierunku. Niestety, Milenka dziś ze mną ruszyć się nie mogła, bo jak to u nauczycieli bywa, niedzielę się święci, tfu, poświęca na sprawdzanie klasówek w liczbie pięćdziesięciu sztuk. Jeżeli jeszcze ktoś myśli, że nauczyciele dostają pieniądze za nic, to proszę sobie wyobrazić sprawdzanie cały dzień wypracowań, gdzie zamiast "ciężko" piszą "cięskom" itp.

Wracając do wycieczki, z początku cięskom się jechało. Trzeba zrobić przegląd rowerków, ale to może w marcu. W Dobrej już się rozjechałem, więc postanowiłem, że pocisnę do Tuczy nad jeziorko. Sam dojazd na plażę przypomina strumień, sięgający wpiętych butów. Nie obyło się od zamoczenia, na szczęście lekkiego. Na Woświnie jeszcze gruba warstwa lodu, bo przechadzają się po nim wędkarze.

Powrót to dzidowanie ile sił w łydach. Fajnie się jeździ na tym stalaku, mam do niego jakiś sentyment. Dziś bez fot bo nie było do tego jakoś okazji.

Lodzik

Środa, 15 grudnia 2010 · Komentarze(0)
To sobie z Sebą pojeździliśmy. Prawie 7 kilometrów w 42 minuty, oznacza tylko tyle, że na jezdni lód. Nie leżałem, ale majtałem się przez całą szerokość pasa.



Teraz wiem, po co są kolce. Milenki rowerek niestety nie na takie warunki. Do tego niby fajna lampka nie daje rady w -15 stopniowym mrozie. Zresztą, my też.

Droga z pracy cz. 3

Poniedziałek, 12 kwietnia 2010 · Komentarze(3)
Dziś znowu z pracy rowerkiem. Trasę już mam obcykaną, że nie trzeba robić dłuższych postojów na zastanawianie się jak i gdzie jechać. Za każdym razem także droga wydaje się krótsza, chociaż rzeczywisty czas jazdy jest niemal identyczny.

Dziś postanowiłem poszukać skrótów. Pierwszy z nich to wjazd w osiedlową uliczkę na Dąbiu, chcąc zminimalizować poruszanie się po ruchliwych odcinkach. Droga faktycznie spokojna, omija się główne skrzyżowanie na ul. Gierczak. Skraca się także przejazd Goleniowską, ale stan nawierzchni jest tragiczny. Prawie na całym odcinku (gdzieś ze 3km) droga zrobiona jest z dziurkowanych płyt. Nadal jednak pozostaje przejazd ruchliwym odcinkiem do skrzyżowania na Lubczynę, na szczęście dość krótki. Poza tym, to ludzie jakoś wyjątkowo wolno dziś jeździli. Może to efekt żałoby, a może tego, że w prawie każdej stacji puszczana jest muzyka poważna.

Dziś, pomimo pięknej pogody było dość ciężko, wiatr wiał cały czas w czambo, więc trochę się namęczyłem. Ale był też sympatyczny odpoczynek na wiejskiej ławeczce w Stawnie, z soczkiem i ciachami. Dobrze tak odpocząć od zgiełku Szczecina. Wreszcie się z niego wyprowadziliśmy. Mnie chodziło to po głowie odkąd zacząłem tu studiować.

Ale o zaletach mieszkania w Nowo innym razem, teraz drugi skrót, który dostrzegłem gdzieś na zdjęciach lotniczych (tak planuję czasem traski), bo w Google go nie ma. W końcu go znalazłem i muszę powiedzieć, że to strzał w dychę, bo dzięki temu robię łącznie 10km w terenie w pięknym lesie. Skrót to dojazd z Tarnówka bezpośrednio do Danowa, w międzyczasie mija się chyba pozostałość młyna albo innego urządzenia hydrotechnicznego. Ogólnie fajnie tam.



Do Mostów już blisko, tym razem ciekawszą trasą obok żwirowni fajną drogą przez las.





Na koniec zajechałem jeszcze na działeczkę, zobaczyć co tam tata Milenki robi i do domku. Muszę przyznać, że te 68km z pracy do dystans optymalny zważywszy na to jaki ciężar tacham na plecach. Jestem wystarczająco zwichrany i nie czuję się niedojeżdżony.

Fajnie! Fot mało, bo w pełnym słońcu gawno widać.

Moja droga z pracy

Czwartek, 8 kwietnia 2010 · Komentarze(3)
17 dni minęło od ostatniej jazdy. Tym razem to samo - powrót z pracy do domu. Droga taka fajna, że miód z boczkiem. Zabrałem tym razem aparat, więc kilka niesamowitych miejsc mogę zaprezentować, chociaż trasa nieco lekko się różni od ostatniej. Ale co tam, urozmaiceń nigdy za wiele.

Cała zabawa zaczyna się za Kliniskami, jakieś 22 km od Szczecina. Wjeżdża się w bory sosnowe, obfitujące nie tylko w śmieci, ale i interesujące miejsca. Na zdjęciach rzeka Ina i jej rozlewiska.





Później jest kilka cichych wioseczek, bardzo ładnych, z ciekawą architekturą. Dziś pojechałem przez Danowo, co wydaje się ciekawszym wariantem niż przez Podańsko, prawdopodobnie też krótszym i bezpieczniejszym. Co prawda omija się żwirownię, ale też i nieco bardziej ruchliwe drogi.







Z Mostów skręciłem na Burowo, a następnie gładkim asfaltem śmignąłem do Maciejewa. Tędy może i szybciej, ale lepiej było tak jak ostatnio - wąskim dziurawym asfaltem przez bukowo-świerkowy las. W Maciejewie, postanowiłem zobaczyć pałac jaki się tam znajduję. Niesamowite miejsce, położone nad jeziorem. Zdjęcie zrobię innym razem, przy bardziej korzystnym oświetleniu.
Tymczasem na razie dwa ogrodowe pawie.



Wróciwszy do wsi, skierowałem się od razu na odcinek specjalny, chyba mój ulubiony.



Jazda sztywniakiem, nawet po tak kamienistej drodze, sprawia mi coraz większą przyjemność. Co prawda rower troszkę przyciężkawy, ale cro-mo ładnie kompensuje drgania, i co najważniejsze, można porządnie depnąć pod górkę.



Dalej przez Redło, gdzie od miejscowej młodzieży przystankowej dowiedziałem się, że jestem siódmy :) Droga przez Krasnołękę i Długołękę do Nowogardu sielankowa.

Tieto commuting

Poniedziałek, 22 marca 2010 · Komentarze(4)
Kapitalna trasa, kapitalne będą powroty z pracy. Od dłuższego czasu miałem plan zrealizowania powrotu z roboty w Szczecinie do domu w Nowogardzie. Powiem tylko tyle, że nie spodziewałem się aż tylu różnorodnych atrakcji. Będą:
- slalomy ulicami w Szczecinie;
- jazda fajną asfaltową ścieżką w Dąbiu;
- spina po Klikusa na Os. Kasztanowe;
- piachy w Kliniskach;
- zapach sosen i ściętego drzewa;
- szum Puszczy Goleniowskiej;
- stare wioski z domami z muru pruskiego;
- przepiękne zabytkowe kaplice;
- rozlewiska;
- pałace;
- żwirownia;
- odcinek specjalny leśnym szutrem;
- zjazdy i podjazdy
i niesamowite widoki o zachodzie słońca.

Już miałem to zaprezentować, ale E18 w małym Canonie na to nie pozwolił. Los chyba chce, żebym zabierał lustrzankę. Na następny przejazd jednak muszę poczekać, aż wyzdrowieję.

Ostatnia zimowa setuchna

Sobota, 20 marca 2010 · Komentarze(3)
Klikus zaproponował setuchnę, ja podchwyciłem i postanowiliśmy zrobić plan nad morze. Kiedy Luka przyjechał do Nowo, niebo zakrywała szara warstwa chmur. Mimo wszystko warunki były idealne. Nie za zimno, nie za ciepło.

Pomknęliśmy do Golczewa, a później wiochami do Pobierowa.





Wraz z kolejnymi kilometrami zaczęło siąpić, a nad samym morzem to już był całkiem konkretny deszcz. Dlatego też morze widzieliśmy tylko przez chwilę, z daleka. Nie mieliśmy ochoty tam zajeżdżać, tym bardziej, że wiozłem w plecaku aparat, który nie mieścił się w pokrowcu, przez co zaczął nabierać wilgoci. Dlatego dzisiaj tylko dwie fotki.

Po opakowaniu aparatu trzema reklamówkami, pojechaliśmy do Gryfic, gdzie odkryliśmy bardzo fajne tereny, wraz z kapitalnym podjazdem w bukowym lesie. Cała okolica to istne odludzie. Jest tam fenomenalnie!!! W jednym miejscu, na tle brązowych, suchych liści jest świetnie położony przystanek kolejki wąskotorowej. Malownicze miejsce. Żałuję, że nie zrobiłem zdjęć, ale nie chciałem też ryzykować uszkodzenia lustrzanki. Action point na następny raz.

Sama jazda dawała niesamowitą radość. Jechałem na szerszeniu Milenki - po wymianie kół i założeniu SPDów jechało się bajecznie. Dawno nie zrobiłem stówki tym sztywniakiem. Swoją drogą SPDy mają straszne luzy. Trzeba się za to wziąć.

Kiedy dojechaliśmy do Gryfic, skończyła się zabawa. Wracaliśmy drogą wojewódzką do Płotów. Tam Klikus został na pociąg. Ja pocisnąłem jeszcze 20 km do Nowogardu. Masakra, tiry wyprzedzały mnie na centymetry. Nie zamierzam już nigdy tą drogą jechać. Przynajmniej nie w taki ruch.

Wróciłem cały przemoknięty. Ciuchy przez wodę nabrały dodatkowych dwóch kilo. Ale było świetnie. Fajnie się dzisiaj cisnęło!

Zmiany

Czwartek, 21 stycznia 2010 · Komentarze(2)
Zmiany, zmiany, zmiany...
Koniec ze Szczecinem. No prawie. Od lutego mieszkam w Nowogardzie. Długo się namyślałem, decydowałem i zniechęcałem, ale w końcu podjąłem tę decyzję. Co prawda ze Szczecinem się na zawsze nie rozstaję, bo nadal tam pracuję, ale mieszkać nam się już najzupełniej nie opłaca. A przekonałem się szczególnie dlatego, że dostrzegłem nowe perspektywy... rowerowe :) Jak by nie patrzyć, to tereny w bliższej lub dalszej okolicy są znacznie ciekawsze niż w Szczecinie. Planuję też jak to się tylko da wracać z pracy do naszego nowego domu rowerkiem. Czyli zawsze te 65-70km się zrobi dla relaksu. Szczegóły na mapce.
Propozycji innych ciekawych miejscówek w okolicach zawsze chętnie wysłucham :)



W związku z przeprowadzką dzisiejsze wielkie 4 kilometry to podróż na PKP Szczecin i z PKP Nowogard do domu Milenki, zawieźć szerszenia. Niestety ostatnio nie mam jak pośmigać, właściwie wolę nie jeździć, bo znów kolejne przeziębienie mnie złapało. Trzeba się wykurować do urlopu.

Co do rowerowych planów, to może się jednak zdarzyć, że w lutym wszystko się pokrzyżuje ale z zupełnie innego powodu. Ale to już sprawa, że tak powiem rozpatrywana na szczeblu unijnym :)

Dieta 3R działa! I to jak. Poprzednio się ważyłem 23 grudnia i waga wskazywała 72,8-73 kilo. Ostatni pomiar robiliśmy z Milenką 16 stycznia i waga wskazała 68,6kg. Dietę zaczęliśmy 2 stycznia, więc przypuszczam, że w dwa tygodnie schudłem około 4 kilo. Milenka jakieś 1-1,5kg ale ma znacznie mniej do zrzucenia. Do tej pory raz spróbowaliśmy czegoś słodkiego - serniczka u babci, a jak wiadomo na babcie niektóre argumenty nie działają.

Teraz już waga będzie spadać nieco wolniej. W każdym bądź razie cały czas walczymy, taką oto dietą


Tabelka wykonana przy użyciu serwisu http://www.tabele-kalorii.pl/

Dojazdy

Środa, 13 stycznia 2010 · Komentarze(2)
Pomimo tego, że wolny byłem już przed południem, nie pojechałem dalej niż do pracy i z powrotem. Ochotę miałem straszną, ale jazda ani po zaspach ani tym bardziej po mokrym asfalcie mnie nie bawi.

Zimowa Wenecja




Dojazdy

Poniedziałek, 30 listopada 2009 · Komentarze(1)
Dziś zadanie specjalne - pojechać po pracy na Słoneczne i załatwić sprawę sofy. Jako że rano słońce przyświecało, miałem zamiar pocisnąć rowerkiem, w międzyczasie jednak jak to zwykle bywa zrobiła się szarówa. W związku z tym trzeba było zdążyć obrócić w ciągu godziny w tę i z powrotem, bo nie miałem lampki. A tak się nie da, więc pojechałem powolutku. Dojazd na Słoneczne przerażający. Prawie cała trasa to trzypasmówka, a zdarza się nawet i pięciopasmówka. Ścieżek brak, chodników często też, dodatkowo dwa przejazdy przez rzekę. Efekt jest taki, że żeby tam dojechać w miarę bezpiecznie, trzeba się kilka razy gramolić schodami między wiaduktami. Dlatego też, polecam na przyszłość jechać przez Dąbie wydepilowaną ścieżką asfaltową. Co też w drodze uczyniłem.