Po pracy, korzystając z wolnych godzin, pojechałem w nieznane, tym razem na Łasztownię. Na mapie zawsze ciekawiło mnie co tam na końcu jest. Okazało się, że niewiele. Mimo wszystko miejsce interesujące i bardzo spokojne, tym bardziej, że jest to jakby na zapleczu portu.
Moja droga do pracy, część druga. Fotki co prawda z innego dnia.
Szczecińska Wenecja, ciekawe czy zdążą się dogadać z inwestorem, który chce zrobić tu hotel, zanim to wszystko runie. Znając nieudolność szczecińskiego magistratu, obstawiam, że nie. Obym się mylił, bo to naprawdę perełki.
A to widok zza mojego biurka. Ogrom katedry powala.
Myślałem, że dziś będzie ten dzień, w którym złożę ostatnią wizytę na uczelni. Tak, tak, ostatnią, bo zostałem w końcu magazynierem, a dokładnie to już stało się 8 dni temu. No ale WI chyba mnie będzie jeszcze troszkę prześladować, bo jak się okazało, oddanie obiegówki u pani przeniesympatycznej Eli wiąże się z oddaniem legitymacji. A przecież jeszcze jest ważna 9 dni. Jednak pani Ania z inżynierskich jest nieco bardziej wyrozumiała. W sumie tak jakby tak przyjąć jakąś punktację, to by wygrała z panią Elą jakoś 23:2, bo dwukrotnie w ciągu 6 moich lat pani Ela się uśmiechnęła i raczyła być miłą.
Ale kij tam. Była z tego powodu impreza. Łączona, bo ukochana Milenka dopiero co miała urodzinki. W związku z tym uwieczniam kwiaciochy, żeby na przyszłość wiedzieć jakie lubi.
Za to Milencia upiekła pysznego mazurka. Moje przeulubione ciacho. Tak więc była biba, bo jak widać do tego jeszcze dwa łiskacze, jakieś orzeszki, srajtaśma... Jeszcze tak trochę po studencku. Trzeba się jeszcze trochę nacieszyć polowymi warunkami, bo pewnie niedługo tylko srebrna zastawa, kryształy, patery, prawdziwy szampan i jedwabne chusteczki...
Ostatnio zrobiłem się jeszcze bardziej leniwy i jakoś brak mi motywacji do jeżdżenia. Ale jak już gdzieś pojadę, to bardziej turystycznie. Lubię eksplorować nowe miejsca i uwieczniać je na fotografiach. Czasami się ścigam, ale bez żadnych sukcesów, ot tak dla rozrywki i zaspokojenia głodu rywalizacji. Mój fetysz to podjazdy, gubienie się w lasach, lądowanie w bagnach :)