Ostatnia zimowa setuchna
Sobota, 20 marca 2010
· Komentarze(3)
Kategoria _Giga, Meridka Milenki, Nowogard i okolice
Klikus zaproponował setuchnę, ja podchwyciłem i postanowiliśmy zrobić plan nad morze. Kiedy Luka przyjechał do Nowo, niebo zakrywała szara warstwa chmur. Mimo wszystko warunki były idealne. Nie za zimno, nie za ciepło.
Pomknęliśmy do Golczewa, a później wiochami do Pobierowa.
Wraz z kolejnymi kilometrami zaczęło siąpić, a nad samym morzem to już był całkiem konkretny deszcz. Dlatego też morze widzieliśmy tylko przez chwilę, z daleka. Nie mieliśmy ochoty tam zajeżdżać, tym bardziej, że wiozłem w plecaku aparat, który nie mieścił się w pokrowcu, przez co zaczął nabierać wilgoci. Dlatego dzisiaj tylko dwie fotki.
Po opakowaniu aparatu trzema reklamówkami, pojechaliśmy do Gryfic, gdzie odkryliśmy bardzo fajne tereny, wraz z kapitalnym podjazdem w bukowym lesie. Cała okolica to istne odludzie. Jest tam fenomenalnie!!! W jednym miejscu, na tle brązowych, suchych liści jest świetnie położony przystanek kolejki wąskotorowej. Malownicze miejsce. Żałuję, że nie zrobiłem zdjęć, ale nie chciałem też ryzykować uszkodzenia lustrzanki. Action point na następny raz.
Sama jazda dawała niesamowitą radość. Jechałem na szerszeniu Milenki - po wymianie kół i założeniu SPDów jechało się bajecznie. Dawno nie zrobiłem stówki tym sztywniakiem. Swoją drogą SPDy mają straszne luzy. Trzeba się za to wziąć.
Kiedy dojechaliśmy do Gryfic, skończyła się zabawa. Wracaliśmy drogą wojewódzką do Płotów. Tam Klikus został na pociąg. Ja pocisnąłem jeszcze 20 km do Nowogardu. Masakra, tiry wyprzedzały mnie na centymetry. Nie zamierzam już nigdy tą drogą jechać. Przynajmniej nie w taki ruch.
Wróciłem cały przemoknięty. Ciuchy przez wodę nabrały dodatkowych dwóch kilo. Ale było świetnie. Fajnie się dzisiaj cisnęło!
Pomknęliśmy do Golczewa, a później wiochami do Pobierowa.
Wraz z kolejnymi kilometrami zaczęło siąpić, a nad samym morzem to już był całkiem konkretny deszcz. Dlatego też morze widzieliśmy tylko przez chwilę, z daleka. Nie mieliśmy ochoty tam zajeżdżać, tym bardziej, że wiozłem w plecaku aparat, który nie mieścił się w pokrowcu, przez co zaczął nabierać wilgoci. Dlatego dzisiaj tylko dwie fotki.
Po opakowaniu aparatu trzema reklamówkami, pojechaliśmy do Gryfic, gdzie odkryliśmy bardzo fajne tereny, wraz z kapitalnym podjazdem w bukowym lesie. Cała okolica to istne odludzie. Jest tam fenomenalnie!!! W jednym miejscu, na tle brązowych, suchych liści jest świetnie położony przystanek kolejki wąskotorowej. Malownicze miejsce. Żałuję, że nie zrobiłem zdjęć, ale nie chciałem też ryzykować uszkodzenia lustrzanki. Action point na następny raz.
Sama jazda dawała niesamowitą radość. Jechałem na szerszeniu Milenki - po wymianie kół i założeniu SPDów jechało się bajecznie. Dawno nie zrobiłem stówki tym sztywniakiem. Swoją drogą SPDy mają straszne luzy. Trzeba się za to wziąć.
Kiedy dojechaliśmy do Gryfic, skończyła się zabawa. Wracaliśmy drogą wojewódzką do Płotów. Tam Klikus został na pociąg. Ja pocisnąłem jeszcze 20 km do Nowogardu. Masakra, tiry wyprzedzały mnie na centymetry. Nie zamierzam już nigdy tą drogą jechać. Przynajmniej nie w taki ruch.
Wróciłem cały przemoknięty. Ciuchy przez wodę nabrały dodatkowych dwóch kilo. Ale było świetnie. Fajnie się dzisiaj cisnęło!