Wpisy archiwalne w kategorii

Fajne

Dystans całkowity:4920.77 km (w terenie 1655.45 km; 33.64%)
Czas w ruchu:306:07
Średnia prędkość:16.07 km/h
Maksymalna prędkość:51.12 km/h
Liczba aktywności:55
Średnio na aktywność:89.47 km i 5h 33m
Więcej statystyk

Jaaaaaaaa :) Ale fajnie dzisiaj

Niedziela, 28 września 2008 · Komentarze(2)
Jaaaaaaaa :) Ale fajnie dzisiaj było. To czego nie udało mi się zrobić wczoraj, zrobiłem dzisiaj. Czyli wstałem rano!!! Pojechałem więc po klikusa i razem wybraliśmy się do Łagowa.
Ale wcześniej pojeździliśmy po rewelacyjnych terenach poligonowych w Łagowskim Parku Krajobrazowym





Łagów - no miejscowość cudna!!! Zamek, baszty, spokój, czysta woda pierwszej klasy, uśmiechające się dziewczyny. No świetnie! Nie bez powodu jest nazywana Perłą Ziemi Lubuskiej. spójrzcie sami:





Potem papierówy były


a następnie pojechaliśmy zobaczyć trochę bunkrów. Byliśmy tam rok temu w kwietniu, więc tylko zwiedziliśmy tak pobieżnie. Najpierw pojechaliśmy do Pętli Boryszyńskiej, potem żółtym szlakiem dojechaliśmy do Pniewa, przez Sieniawę

i lasy




A na koniec jeszcze do Kęszycy Leśnej. Fajnie tam. Taka wioska zrobiona z poradzieckich koszarów, z wielkim pomnikiem Pijanego Sowieta


Następnie fantastycznym krętym żółtym szlakiem do Międzyrzecza i szosą do domu

Trasa:
Gorzów->Łagodzin->Łagodzin->Lubniewice->Glisno->Wędrzyn->Trzemeszno->Łagowski Park Krajobrazowy->Łagówek->Łagów->Sieniawa->Boryszyn->Pętla Boryszyńska->Pniewo->Kęszyca->Kęszyca Leśna->Międzyrzecz->Skwierzyna->Trzebiszewo->Deszczno->Gorzów

Album

No jakby nie patrzyć, to największy tegoroczny dystans. Wiadomo, nie jest to rewelacja, ale na oponach 2,3" fajnie sie nie jeździ.

Po wczorajszym dniu tyłki

Niedziela, 31 sierpnia 2008 · Komentarze(1)
Po wczorajszym dniu tyłki bolały nas całkiem porządnie. Właściwie w ogóle ich nie czuliśmy. Z samego rana postanowiliśmy poszukać jakiegoś sklepu. Pojechaliśmy więc do pobliskich Jeleni



...ale tam było zbyt klimatycznie, żeby był sklep :) Następnie przez Miradz pojechaliśmy drogą leśną do mostu Gromnik koło pustelni. Plan był inny ale z rana lewo z prawym człowiekowi ma prawo się pomylić :)

Przy Pustelni pojechaliśmy czerwonym szlakiem biegnącym po nasypie Kanału Sicieńskiego i dojechaliśmy do mostu na Płycinie. Piękne okolice! Następnie okrążyliśmy jeziora Jamno i Płociczno i dojechaliśmy do Pustelni z drugiej strony, po czym skierowaliśmy się do Głuska.




Po drodze mijaliśmy m.in. ruiny kościoła z cmentarzem w Ostrowcu, gdzie nagrobki to wykute w skale drzewa


Można zobaczyć też piękne stare domy

W Głusku pojedliśmy i popiliśmy i zdecydowaliśmy się na powrót do domu (Klikus musiał się tego dnia jeszcze nawalić, więc marudził całą drogę i kozaczył ciągle przyspieszając). Ale mnie i Sentiemu się nie spieszyło, więc zahaczyliśmy jeszcze o Moczele w zachodniej odnodze DPN.

Potem to już droga do domu, prawie cały czas lasami.
Moczele->Radęcin->Słowin->Starczewo->Dobiegniew->Ługi.

Za Ługami skręciliśmy z szosy ponownie w las, co było słuszną decyzją, bo okolice są tam przepiękne. Drogi leśne cały czas wznoszą się i opadają i mają takie niespotykane tutaj kamieniste podłoże.



Tak więc nie omieszkaliśmy trochę przycisnąc i przez Lipie Góry->Bronowice->Wielisławice->Wilanów->Santoczno->Wojcieszyce dojechaliśmy do Gorzowa.


Album

Weekend w Drawieńskim Parku Narodowym

Sobota, 30 sierpnia 2008 · Komentarze(3)
Weekend w Drawieńskim Parku Narodowym

Pobudka o 3:30 i razem z Sentim i Klikusem porannym pociągiem pojechaliśmy do Krzyża. Oczywiście, jak każda inna wycieczka rowerowa z PKP, nie obyło się bez perypetii ze strony tego dziadostwa. To, że w pociągu pospiesznym do Zamościa nie będzie przedziału na rowery, wydaje się normalne. Zapytałem się konduktora gdzie mam je wstawić (pierwszy przedział wagon byl zamknięty, ostatni pierwszej klasy), to odpowiedź brzmiała mniej więcej tak: "Rowery wstawcie do ostatniego wagonu na waszą odpowiedzialność, a wy idźcie do drugiej klasy"

Kur... Szlag mnie trafia.

Oczywiście jak to w pociągach, ktoś się kręcił po przedziałach, a klikus wspomniał coś o 15 Cyganach, którzy jadą tym samym pociągiem. Natychmiast ruszyliśmy więc zobaczyć co się dzieje z rowerami i okazało się, że otworzyli oni Sentiemu jedną sakwę. Na szczęście nic nie zabrali. Na szczęście aparat miał w drugiej. Resztę podróży postanowiliśmy spędzić w pierwszej klasie.

Od tej pory to już sam cud miód. Wysiedliśmy w Krzyżu i w pięknej mglistej scenerii pojechaliśmy przez Stare Osieczno do Głuska.



Tam kupiliśmy mapę i pojechaliśmy zobaczyć starą elektrownie wodną. Chyba jedną z pierwszych tego typu w Europie.



Potem wróciliśmy do Głuska i pojechaliśmy żółtym szlakiem wzdłuż Jeziora Ostrowieckiego. Ten szlak to przecudowny singletrack, prowadzący wysokim wałem, w przepięknym krajobrazie. Woda w jeziorze przejrzysta jest na 3 metry, pełna ryb, a lasy roją się od prawdziwków.





Dojechaliśmy do Skrzyżowania przy Pustelni...


...i pojechaliśmy dalej kostką brukową do Załomu i Człopy, celem kupienia czegoś do jedzenia i picia. Wiadomo, kiełbaski i piwko, w tym nie omieszkałem skosztować lokalnego specjału z Czarnkowa pt. Eire :)




Po przerwie pojechaliśmy lasami przez Golin i Brzeźniak z powrotem do parku. Trochę pomyliliśmy szlaki, ale ostatecznie dojechaliśmy do jeziora Marta, które ma krystalicznie czystą wodę. Ścieżka prowadząca na dość znacznej wysokości nad lustrem wody, sprawiała niesamowite wrażenie. Widać było każde wypłycenie jeziora, a woda miała kolor lazurowy. Niestety, nie dało się zrobić zdjęcia, gdyż cały brzeg porasta gęsty las.



Nad jeziorem zrobiliśmy dłuższą przerwę i pojechaliśmy później do miejscowości Martew uzupełnić płyny i jedzenie. Potem lasami pojechaliśmy do Kępy Krajeńskiej, choć czasami jechało się ledwo :)


Następnie wzdłuż jeziora Sitno i dojechaliśmy do polany niedaleko miejscowości Jelenie. Tam rozbiliśmy namiot, walnęliśmy piwko itd. W nocy ryczał niedaleko jakiś wyposzczony jeleń :)


Fajnie!


Album

Gwozdz programu, czyli wycieczka

Niedziela, 17 sierpnia 2008 · Komentarze(6)
Gwozdz programu, czyli wycieczka do Oddy.

Postanowilem sobie juz od poczatku, ze zrobie petle przez Odde - gornicze
miasteczko, bardzo ladne, ale jeszcze piekniej polozone. Z jednej strony fiord, z obu pionowe sciany wysokie na ponad 1000m, a na zachodzie park narodowy Folgefonna. Obejmuje on trzeci pod wzgledem powierzchni lodowiec Norwegii (207km kwadratowych). Jakby tego bylo malo, wokol pelno ogromnych wodospadow, czasem sa nawet po przeciwnych stronach wawozu, co daje niesamowity widok. Bylem tam kilka dni temu, ale postanowilem, ze do Oddy pojade tunelem i to nie byle jakim, bo przebiegajacy pod lodowcem i majacy dlugosc 11150m !

Wstalem o 7:30 rano, co mi sie wyjatkowo nieczesto zdarza. O 8:55 prom do Matre i potem juz jazda w kierunku Rosendal. Wczesniej jeszcze pojechalem na kompresor, co by sie lzej jechalo, ale niestety chyba bylo to powodem pozniejszego kapcia. Opony juz mam trzeciej swiezosci.


Nastepnie z Matre czekal na mnie calkiem spory podjazd na przelecz i pozniej juz mozna cisnac w kierunku Rosendal. Widoki przefantastyczne. Podazalem ta droga az do Sundal, chyba najladniej polozonej miejscowosci jaka dotad odwiedzilem. Stad mozna sie m.in. wybrac na lodowiec lub pojechac dalej do tunelu pod Folgefonna, co tez uczynilem. Cale szczescie nie bylo wielkiego ruchu, to znaczy prawie w ogole nic nie jechalo, bo w tunelach to roznie bywa z koncentracja i jest calkiem niebezpiecznie. Przejezdzajacy samochod daje mniej wiecej takie wrazenie jakby sie jechalo tuz obok pociagu towarowego. Sam wjazd do tunelu jest zabroniony dla rowerow, ale no trzeba bylo...






W Oddzie zrobilem kilka fotek i pojechalem w kierunku Røldal. Po drodze mnostwo wodospadow i to takich konkretnych.




Od tego momentu zaczal brac mnie kryzys. W dodatku droga serpentynami piela sie calkiem stromo do gory. Jakos sie jednak dokulalem do szczytu i pojechalem dalej przez 3 kilometrowy tunel Rullestad, zamiast sciezka rowerowa. Ten tunel to calkowita masakra. Strasznie ciemno i ruch ogromny. W dodatku, a moze cale szczescie droga w tunelu caly czas opadala i wkrotce smigalem 60km/h. Myslalem ze mam przebita detke, bo jakos tak zaczelo mnie rzucac na boki. Cale szczescie tunel szybko sie skonczyl i potem stwierdzilem ze pojade stara droga. Ledwo, ledwo sie dokulalem. Nigdy wiecej takich odelglosci w gorach! Teraz czeka mnie mala rehabilitacja stawow, szczegolnie prawego kolana.

Wodospad Låtefossen

...i jakis tam dajmy na to mniej znany :)


Mapa

Galeria vol. 1
Galeria vol. 2

Postvegen

Poniedziałek, 4 sierpnia 2008 · Komentarze(4)
Postvegen

Postvegen to stara droga pocztowcow prowadzaca ze Stavanger do Bergen. Odcinek od Skånevik do Etne mozna przejsc w 3 godziny. Postanowilem tam zajrzec :)

Na szczyt gory prowdzi szeroka, kamienista droga ale cholernie stroma. Cos jak na Sniezke spod Wang ale usiana kamieniami. Fajnie. Mimo wszystko postanowilem zaliczyc ja z buta, bo w razie czego nie mialby mnie z niej kto pozbierac. Oczywiscie niektore odcinki przejechalem. Oczywiscie sie tez wywalilem :D



Pozniej droga sie zmienila na lepsza...


... i widoki tez


wiec zostawilem rower i poszedlem jeszcze wyzej


i jeszcze wyzej...


widoki mnie rozleniwily do tego stopnia, ze postanowilem zrobic sobie maly piknik na szczycie - bananek i czekoladka.

I potem nie moglem juz znalezc roweru. Lazilem po gorach gdzies z godzine. Wszedzie wrzosowiska i bagna. W koncu go jakos odnalazlem i...

... sobie zjechalem :) Cudo!


I dobrze, bo pozniej przyszla burza


Mapa

Galeria vol. 1
Galeria vol. 2

Velkommen til Norge

Czwartek, 31 lipca 2008 · Komentarze(3)
Velkommen til Norge

Czas pojezdzic w koncu. Rozpakowalem rower i wyruszylem na maly test. I tak sprawdzalem czy wszystko dziala, az okazalo sie ze dojechalem do konca Åkrafiordu. Widoki w Norwegii powalaja. Zreszta zobaczcie sami


Mala przerwa nad gorskim jeziorkiem|

A tak powinny wygladac sciezki rowerowe



Wodospad Långfoss. 618m wysokosci. Zaledwie 25km od miejsca gdzie mieszkam. Wlasciwie wodospadow wiekszych lub mniejszych jest tam zatrzesienie.

Lazurowy Åkrafjorden

Koniec fiordu. Fjære.

Caly czas serpentyny, gorki, zjazdy, tunele. Cos pieknego. W dodatku droga praktycznie tylko dla rowerow.


Jezioro Størdalsvattnet

A to juz Skånevik, gdzie sie zatrzymalem


Pierwszego dnia pobilem swoj skromny rekordzik predkosci. Wynosi on teraz 67,81km/h. Zostawie sobie do pobicia na nastepny rok :)

Nie moge sie przyzwyczic do jednego w Norwegii. Nie da rady przejechac dluzszego dystansu w rozsadnym czasie. Czasem trzeba sie zatrzymywac doslownie co 15 sekund na zdjecie. Nigdy nie wiadomo co pojawi sie za zakretem albo skala.

Traska:
Skånevik->Fjære->Rullestad i z powrotem.

Mapa

Galeria vol. 1
Galeria vol. 2

No i w końcu nadszedł

Piątek, 16 maja 2008 · Komentarze(4)
No i w końcu nadszedł czas, żeby osiągnąć cel wyprawy. Jazda po wulkanie - El Teide - najwyższej górze Hiszpanii.

Chio


Roślinność naprawdę zadziwia


Aż dziw, że coś tam może rosnąć. Wszędzie skały, pumeks.


Lasy pinii - sosny odpornej na ogień


Pico del Teide - następnym razem wejdę na ten szczyt


Jedyne wypłaszczenie na trasie - u stóp Teide


To jeszcze nie koniec wspinaczki


Kolorowo. Jak w kanionie Colorado




Zabraliśmy za mało wody i jedzenia. Pod koniec Afro bał się nawet wpiąć w spdy, bo praktycznie nie mieliśmy już energii, żeby ustać w pozycji pionowej


Na szczęście od tej pory tylko z górki. Na nieszczęście a może i dobrze - cały czas w chmurach. Było strasznie zimno.



Jednak dotarliśmy jakoś do Vilaflor - najwyżej położonej wioski na Teneryfie. Zjedliśmy pysznego królika i Papas Negras - kanaryjskie ziemniaczki w Mojo - kanaryjskim sosie. Nie jestem pewien czy to było to co zamówiliśmy, ale i tak warto było. Od tej pory jechaliśmy cholernie krętymi serpentynami z jedną tylko lampką w dodatku we mgle i w nocy. Najpiękniejszy zjazd mojego życia!
Widok z dołu

Zjazd tbył aż pod sam hotel :)

Takie małe podsumowanie
Od 0 do 2100m n.p.m. ponad 60km podjazdem w pełnym słońcu. Ponad 35km zjazdu, przez większość trasy zimno - bo albo w chmurze, albo w nocy. Jeden z najpiękniejszych dni spędzonych na rowerze! Cudo. Dla takich chwil warto żyć!


Album

Teneryfa na rowerze

Czwartek, 15 maja 2008 · Komentarze(4)
Teneryfa na rowerze

Wycieczka do Los Gigantes i Masca.
Nie wiem co tu napisać. Zdjęcia więcej Wam powiedzą.













Widoki miażdżą!


Album

Martunia, Igorze i Nagusku, dziękuję Wam moi drodzy za pamięć i wspaniały prezent!

Tak więc harmonii dzisiejszego dnia nic

Środa, 7 maja 2008 · Komentarze(2)
Piękny dzień!

Obudziłem się dziś wcześniutko rano. Za oknem słoneczko, cieplutko, ptaszki ćwierkają. Włączyłem radio, a tam puścili fififififififristajlo! Uśmiech zagościł na buzi natychmiast. Jakoś dobrze mi się kojarzy ten kawałek. Nie wiem czemu.
Poszedłem zrobić sobie 2 herbatki, bo po wczorajszym wypadzie na piwko dziwnie się czułem. Do tego jeszcze strasznie się przeziębiłem... ale postanowiłem z uśmiechem pojechać na wydział. Tą ładniejszą trasą - przez cmentarz. Na uczelni luzik. Nic się nie dzieje, dużo śmiechu i spójrzcie cóż to ja dostałem na urodzinki. Fantastyczny aluminiowy bidonik BMW Sauber z podpisami moich wspaniałych przyjaciół. Teraz Robert będę trzymał tylko jeden kciuk za Ciebie, bo drugą ręką będę pić Twoje zdrówko podczas wyścigu jakimś szlachetnym napojem właśnie z tego naczynia.


Martunia, Igorze i Nagusku, dziękuję Wam moi drodzy za pamięć i wspaniały prezent!

Tak więc harmonii dzisiejszego dnia nic mi już nie zakłóci.
A oto najwspanialsi ludzie w Szczecinie
Wiktor i Prezes


Kmieciu i Igor


Mazi i Grześ


Król salsy Ryś


...I najpiękniejsze dziewczęta. Taaak, to dzięki Wam mam ochotę jeszcze tam przyjeżdżać :) Paulina, Monika, Karolinka i Martuś


Hardi, świeżutki inżynier

Igoriev, Nagus i Kornel


Moja najdroższa siostrzyczka


I mały, ze służbowym łaptokiem i komórą :D


I kwiatek specjalnie dla siostrzyczki-księżniczki za przepiękny wiersz jaki dostałem :)


Noo, musimy wszyscy pojechać na jakąś fajną wycieczkę rowerową!

Album


Do tego wszystkiego zrobili nam jeszcze jutro wolny dzień. Utopia! :)

Nazajutrz okazało się, że

Piątek, 2 maja 2008 · Komentarze(0)
Nazajutrz okazało się, że foch dziewczyn to dużo poważniejsza sprawa niż myśleliśmy. Jak się obudziliśmy, to ich nie było. Padł pomysł typu: "dobra, pojedziemy, weźmiemy je na pizze". Ja z Sentim zostałem i wybraliśmy się w góry.
Najpierw czerwonym szlakiem z Rajczy na południe i tam już od razu fajny podjazd




Potem piękny zjazd


Potem podejście z Mładej Hory. Dużo podchodzenia


... i wjazd na Rycerzową Małą


Potem jeszcze cyk cyk na Rycerzową Wielką



Widok na Tatry


Następnie zjechaliśmy technicznym singletrackiem do Przegibka i czarnym szlakiem do Rycerki Górnej. Tam postanowiliśmy pojechać w kierunku Beskidu Granicznego, ale oczywiście się zgubiliśmy. Prawdopodobnie szlak był na tyle zniszczony, że mapa przestała być aktualna. W każdym bądź razie najpierw musieliśmy ostro targać rowery przez krzaki na jakąś górę, a potem zejście w błocie po kostki.
Ale jakoś dojechaliśmy po zachodzie słońca.


Wieczorem - wiadomo :)


Priorytetem na dzisiaj było zrobienie dwucyfrowej średniej :)

Album zdjęć z majówki
Zdjęcia Sentiego