Przejazd
Piątek, 26 lutego 2010
· Komentarze(9)
Kategoria _Mini, Meridka moja, Nowogard i okolice
Wcześniejszy wyjazd z pracy spożytkowałem bardzo słusznie, bo z przeznaczeniem na rower. Muszę jednak tutaj wyraźnie zaznaczyć, że ów wyjazd odbył się z ogromną pomocą mojej Ukochanej, bowiem jak przyjeżdżam do domu, to czeka na mnie już obiadek. Milenka więc jest dziewczyną naprawdę złotą.
Wyjechałem trasą na Wierzbięcin, bo jeszcze nie kupiłem mapy i nie chcę się nigdzie indziej zapuszczać. Oczywiście tak jak w Szczecinie hulało słońce, tak w Nowogardzie szarówka. Ale jechało się fajnie. Troszkę zmarzłem, nawet mocno, bo zaczęły mnie boleć od tego zęby, ale po ubraniu się było już spoko, chociaż nóżki jeszcze odmawiają czasem posłuszeństwa.
I tak dojechałem do Dobrej, tam już na sam początek pojawiają się ruiny zamku von Dewitzów. Postanowiłem, że zrobię więcej zdjęć innym razem, przy bardziej sprzyjających warunkach.
Powrót przez Błądkowo -> Ostrzycę -> Wierzbięcin do Nowogardu był już dużo szybszy.
Wyjechałem trasą na Wierzbięcin, bo jeszcze nie kupiłem mapy i nie chcę się nigdzie indziej zapuszczać. Oczywiście tak jak w Szczecinie hulało słońce, tak w Nowogardzie szarówka. Ale jechało się fajnie. Troszkę zmarzłem, nawet mocno, bo zaczęły mnie boleć od tego zęby, ale po ubraniu się było już spoko, chociaż nóżki jeszcze odmawiają czasem posłuszeństwa.
I tak dojechałem do Dobrej, tam już na sam początek pojawiają się ruiny zamku von Dewitzów. Postanowiłem, że zrobię więcej zdjęć innym razem, przy bardziej sprzyjających warunkach.
Powrót przez Błądkowo -> Ostrzycę -> Wierzbięcin do Nowogardu był już dużo szybszy.