Wpisy archiwalne w kategorii

_Mini

Dystans całkowity:11653.34 km (w terenie 1466.42 km; 12.58%)
Czas w ruchu:700:47
Średnia prędkość:16.60 km/h
Maksymalna prędkość:50.22 km/h
Liczba aktywności:536
Średnio na aktywność:21.74 km i 1h 18m
Więcej statystyk

Pierwszy wypad z Sebastianem

Czwartek, 12 sierpnia 2010 · Komentarze(1)
Długo się umawialiśmy z Sebastianem na wspólne śmiganie. Czasu brak, bo z pracy się wraca około 17:00, a potem zasypia. Tak też miało być dzisiaj, ale rzutem na taśmę, prawą dłonią odpaliłem gg, lewą zasypiające powieki i posłałem wiadomość o chęci pojeżdżenia. Po czym walnąłem się na wyrko. Szczęśliwie dostałem pozytywną odpowiedź na komórkę i o 19:30 oboje zebraliśmy się pod lidelkiem.

Plan na dzisiaj - jazda bezcelowa z przewagą szosy, ale wyszło tak fajnie, że Seba za Ogorzelami pokierował nas w las. Dzięki temu przekonałem się, że miejsca są arcyciekawe. Najpierw zajechaliśmy w okolice zniszczonego mostku na... jakiejś Strudze. No właśnie. Co to było? Muszę sprawdzić na dokładniejszych mapach. W każdym bądź razie świetnie. Cisza i liściasty las - to co lubię







Później zajechaliśmy na dwa małe jeziorka ukryte w gęstym lesie nieopodal szosy z Czermnicy do Trzechla. Tyle razy przejeżdżałem tą drogą, ale w las z prawej strony nie miałem okazji zjechać. Może to i dobrze, bo w takim razie jego penetrowanie dopiero przede mną.





Ściemniało się już coraz bardziej więc postanowiliśmy wracać. Właściwie całą wycieczkę przegadaliśmy i wyszło tak, że postanowiliśmy odwiedzić jeszcze jedno miejsce - drogę pożarową z Nowogardu do Ostrzycy. A że jechaliśmy już nią w zupełnej ciemności było rewelacyjnie. Przyznam, że nieźle się zmęczyłem i Seba mnie nieźle odstawił.

Fajnie, że lubimy takie same wycieczki. Dzięki za wypad i mam nadzieję, że w przyszłym tygodniu znowu gdzieś jedziemy.

Szybszy

Wtorek, 10 sierpnia 2010 · Komentarze(8)
Ostatnio dużo roboty a mało czasu. Dlatego też pozostają mi coraz krótsze popołudnia, a i tak nie zawsze się chce jeździć. Dziś za to wybrałem się na szybszy przejazd po wsiach i padła pętla Czermnica-Błotno-Nowogard. Zapuściłem się na chwilkę w las, pięknie tam, ale zrezygnowałem, bo było już zbyt ciemno na takie harce.

Z niecierpliwością oczekuję jednak wypadu do Drawieńskiego Parku. Zamarzył mi się, gdy wracałem z Milenką pociągiem z Warszawy. Była akurat 5 rano, a więc najpiękniejsza pora dnia - zamglone widoki i bursztynowopomarańczowe słońce zniewalało.

A tak poza tym, to dodałem zaległe wpisy ze śmigania po Teneryfie, tak jakby ktoś chciał zerknąć.

Wieczorny przejazd

Poniedziałek, 9 sierpnia 2010 · Komentarze(0)
Wieczorny wypad z Milenką do Czermnicy Kolonii. Krótko, ale bardzo przyjemnie.

Przy okazji moja pierwsza RAWka. Czas w końcu zacząć korzystać z dobrodziejstw lustrzanki, co wymaga jeszcze co prawda dużo ćwiczeń. Nie narzekam, lubię to.

9 urodziny Wiktorii

Środa, 4 sierpnia 2010 · Komentarze(0)
Siwiutki wrócił z pracy lekko zmęczony, jednak talerz pomidorówki i czekoladka postawiły go na nogi i już po 18-stej ruszyliśmy w drogę.
Jechało się świetnie, nawet dziurawa droga do Czermnicy nam nie przeszkadzała.
Wiadomo! na mecie czekała na nas Wiktoria i pyyszna imprezka urodzinowa pod gołym niebem :)
A ja to jeszcze byłam w Dobrej z Kasieńką i Kicią. Wybrałyśmy się około 10, po kawie u Kituni ruszyłyśmy na Dobrą - tam posiliłyśmy się ciepłym chlebem, pączkami i kołaczami z lukrem :> naładowane słodyczą wróciłyśmy do Nowo.
Mój środowy dystans to 67km.







Przejażdżka po urlopie

Niedziela, 1 sierpnia 2010 · Komentarze(0)
No i po urlopie. Trzeba było się poruszać, więc zaplanowaliśmy małą przejażdżkę z Milenką gdzieś w stronę Tuczy. Wyszło tak, że kulaliśmy się przez Wierzbięcin do Ostrzycy powolnym tempem. Później już szybciej do Dobrej i powrót główną trasą. Ciężko coś.

Teneryfa 2010 - 3

Środa, 21 lipca 2010 · Komentarze(8)
Kategoria _Mini, Fajne, z Lenką
Trzeci dzień zarazem najważniejszy, więc i do trzech razy sztuka. Dziś musi się udać!!!!!!

Chciałem koniecznie powtórzyć z Milenką to, co udało się z Afrem dwa lata temu - a więc śmiganie po Las Canadas. Jest to stara kaldera, leżąca w granicach Parku Narodowego El Teide. A więc czekają nas piękne, zniewalające wręcz wulkaniczne widoki. Z jazdą też nie powinno być problemów, bo właściwie jest tam stosunkowo chłodno i płasko.

No ale wcześniej czeka nas 2km w pionie autobusem po serpentynach. No i było ciężko już tam. Milenka zażyła 1,5 tabletki aviomarinu i przez to wszystko nic nie kontaktowała.

Wysiedliśmy na stacji przy Telefierico (kolejka linowa), grubo przesmarowaliśmy się krem przeciwsłonecznym. Okazało się bowiem, że wcale tak zimno nie jest. Było około 35stopni w pełnym słońcu. A chmurek to nie było w ogóle. Tak więc pewna różnica między majem a sierpniem jest.



Po krótkim odpoczynku, adaptacji i odmroczeniu wsiedliśmy na rumaki i pognaliśmy w stronę Boca de Tauce. Wbrew moim zapewnieniom ruch był znaczny, ale dało się jechać w miarę spokojnie. Nie wiem jak tam Milenka, bo za wiele nie mówiła, co oznaczało jedynie tyle, że chyba nie odbiera tego do końca tak jak ja.

Trasa prowadziła delikatnym spadem więc się nie męczyliśmy. A widoki zwalały z nóg.





Skały mają chyba wszystkie możliwe kolory - nawet zielony, tak jak w przypadku Los Roques de Garcia





Nieco dalej zrobiło się troszkę bardziej płasko, a nawet było czasami pod górkę. W nosie gryzło od temperatury i suszy, na oczach Ukochanej zaczął pojawiać się grymas zmęczenia. Aviomarin zaczął powoli puszczać, dając efekt uboczny w postaci jeszcze większego zamroczenia i uśpienia. Tak, był to idealny moment, żeby... poprosić Ukochaną o rękę (na zjazdy i podjazdy). Jestem pewien, że nie wiedziała co się dzieje, ale w amoku się zgodziła, mówiąć m.in. "Ty czubie! Oświadczyłeś mi się". Dawno nie słyszałem nic bardziej romantycznego, nawet Nergal by się wzruszył!





Dzięki temu, ujechaliśmy jeszcze z dwa kilometry. Chciałem pokazać narzeczonej jedno magiczne miejsce... Czyli panoramę trzech innych wysp - El Hierro, La Palmy i La Gomery. Cudo!!! Dwa lata temu nie widzieliśmy z Afrem El Hierro w ogóle, z uwagi na zakrywające ją chmury, tak więc było to jeszcze większe zaskoczenie.







Po tym wszystkim nastał czas powrotu...









... po części jak widać piechotą.



Ale było warto! Pomimo wszystkich efektów ubocznych, zdecydowaliśmy się jeszcze w góry wrócić. Tym razem połazić.



I było świetnie. Dzięki temu wiemy, że jeszcze tam wrócimy, złazimy większość szlaków, przenocujemy w schronisku i wejdziemy na Teide (pomimo zdobytego pozwolenia tym razem nie dali byśmy rady z uwagi na arcydługie kolejki do kolejki).

No i trzeba będzie zabrać kolegów bikerów. Nie mogłem zasnąć, przez fakt, że nie zjechałem tymi pięknymi serpentynkami - 40km ciągle w dół. Nie mogłem przeżyć widoku downhillowców jadących razem z nami busem na górę. Ach, tam musi być bajecznie.

Pomimo faktu, że pod względem rowerowym urlop był katastrofą, to w ogólnej mierze było rewelacyjnie. Już troszkę ochłonęliśmy i celujemy w luty 2012 na powrót. Byle tylko dalej od polactwa, ale to już inna bajka.

Las fotas de la Tenerife

Teneryfa 2010 - 2

Wtorek, 20 lipca 2010 · Komentarze(1)
Kategoria _Mini, z Lenką
Dzień drugi. Dziś się uda. Pakujemy bajki w autobus i jedziemy do Icod de Los Vinos.

Co było po przyjeździe?

Milenka odwiedziła kibelek (nota bene czyściutki, bezpłatny i z papierkiem) na stacji w celu wykonania rzyganka. Niestety, pomimo nieznacznej odległości od Puerto de La Cruz, temperament kierowców i drogi znów nas pokonały.

Pomimo tego postanowiliśmy znaleźć El Drago - 1500-2000 letnią dracenę. Jechać się nie dało (16%). W ogóle tam w miastach za bardzo jeździć się nie da - wszystko jest tak zatłoczone jak na targu.

Drugi dzień spalonej mety ;) Dojazd tylko na stację i do hotelu.

Puerto


A oto El Drago





I znowu Puerto




Teneryfa 2010

Poniedziałek, 19 lipca 2010 · Komentarze(3)
Kategoria _Mini, z Lenką
Hej hej heloł. Czas urlopu, czas zabawy. Czas na rower! Czwartego dnia pobytu Teneryfie postanowiliśmy wypożyczyć rowerki i w końcu pośmigać. Milenka, początkowo sceptyczna (to było jeszcze z dwa miesiące temu) teraz już jest napalona. Nie wspominając już o mnie, który to ja nie myślę o niczym innym niż o "pojeżdżeniu se".



Tym sposobem znaleźliśmy wczoraj sklepik, w którym sprzedają rozmaite maszyny Speca. Za MTB 12 Euro, co jest ceną całkiem przystępną. Sprzęt - Hardrock, na osprzęcie Acera/X.4. Działa, nawet zaskakująco dobrze.

No to wyjeżdżamy, jest 10 rano, więc mamy cały dzień (ciemno się robi w sierpniu po 21). Proponuję dojazd do Icod de Los Vinos, a nawet dalej - do Faro de Rasca - latarni morskiej na samym zachodzie wyspy.

Plany jedno a rzeczywistość drugie. Niestety, pojechaliśmy ulicą, której nachylenie momentami przekraczało 10-12%. Dodając do tego ruch na trasie i temperament kierowców z Południa, stało się jasne, że na dziś koniec. Milenka odmówiła dalszej jazdy.

Trudno, "troszkę" przeliczyłem się z możliwościami Ukochanej, właściwie to nawet nie spodziewałem się takiej trasy. Poprzednio wydawało mi się ok, ale to było Południe wyspy, no i jechałem jednak z Afrem.

Po "cichej godzince" Milenka się jednak przełamała i zaproponowała pojeżdżenie w okolicach hotelu, żeby zrobić rozruch przed jutrzejszym dniem. Już na starcie okazało się, że MTB na asfalcie to nie do końca trafny pomysł. Założyli nam tak szerokie kapcie, że ledwo dało się nimi ruszyć. Dziś jednak zdołaliśmy zrobić wypad do apteki (Milenka naciągnęła coś w stawie kolanowym) oraz na pobliską plantację bananów poćwiczyć ostre podjazdy. O dziwo Ukochana dała radę i nawet mnie na nim wyprzedziła.









Zatem jutro do Icod pojedziemy autobusem.

Fajnie

Sobota, 10 lipca 2010 · Komentarze(1)
Upał taki, że wyjechaliśmy (ja i Milenka) dopiero pod wieczór. A jechało się fajnie. Na tyle fajnie, że nie zatrzymywaliśmy się na żadne zdjęcia.

Milenka dzisiaj dzidowała, co bardzo cieszy, bo dobra kondycja musi się utrzymać na najbliższe 2 tygodnie.

Trasa:
Nowogard->Świerczewo->Strzelewo->Ostrzyca->Trzechel->
Błotno->Ogorzele->Karsk->Nowogard.