Ledwo wstaliśmy i od razu na nas czeka jebitny zjazd szutrowo-kamienistą drogą przez 10km. Potem jeszcze 3km zjazdu asfaltem. Dojeżdzamy do Frizia
i dalej do Baia Mare. Tam zakupy i czym prędzej uciekamy z tego obskurnego miasta. Dojeżdzamy do Baia Sprie i troche dalej, jednak potem standardowo zawracamy i kierujemy się na Surdesti. Robimy kilka fotek najwyższej starej cerkwi, która notabene wpisana jest na listę UNESCO.
Następnie długi, kilkunastokilometrowy podjazd przez Cavnic i trochę dalej. Cavnic jest tragiczne. Typowe obskurne, górnicze małe miasteczko. Czyli syf, brud, bieda, walące się dachy, rdza i powybijane okna.
Wjeżdżamy na szczyt, który ma prawdopodobnie 1057 m i tam targamy się na polanę. Nocleg u pasterzy. Widoki znów przepiękne. Do tego dostajemy świeże owcze mleko. Dokładamy jeszcze tradycyjnie pasztet i piwko Ursus i pełny relaks.
Wstaliśmy trochę później i pojechaliśmy do Sapanty.
Wesoły Cmentarz aka Cimitirul Vesel.
Co ciekawe sądząc po spojrzeniach turystów jesteśmy równie wielką atrakcją, a zwłaszcza przyczepka :)
Zwiedzamy wieś
Oczywiście pełno spojrzeń ciekawskich miejscowych
Potem decydujemy się jechać miłą szutrową traską przez góry. Ale wcześniej kosztujemy mamałygi i cykamy po piwku Timisoreana. Co ciekawe wyszło nas to taniej niż za wodę i czekolady w sklepie.
Następnie pojechaliśmy tą miłą ścieżka, ale okazała się nieco bardziej hardkorowa. Błoto, gruz, strumienie środkiem drogi czyli coś pięknego! To jeden z jej łagodniejszych odcinków
Oczywiście pomyliliśmy trasę i miejscowy drwal uświadamia nas że jesteśmy w zupełnie innym miejscu niż powinniśmy być (zboczyliśmy jakieś 8-10km). Ale widoki rekompensują wszystko
Nocujemy na polanie pośród gór niedaleko (mam nadzieję) Baia Mare.
Wstajemy znowu 5 rano. Wschód słońca w Ustjanowej:
Zajeżdżamy nad Jezioro Solińskie
I dalej...
jeszcze dalej...
... a droga zaczyna śmielej piąć się w górę...
... ale w końcu znajdujemy bardzo miłą miejscówkę na nocleg. Wtargaliśmy się na pieszy szlak biegnący szczytem Otrytu. Mieliśmy jechać rowerowym, ale oczywiście pomyliliśmy trasy więc ciut nadrobiliśmy. Na kolację risotto pomidorowe, pieczone kiełbachy i setuchna żołądkowej.
Wybrałem się z Afromanem do Witnicy. Jechaliśmy lasami w okolicach Bogdańca, więc przewyższenia były dzisiaj konkretne.
Tempo nie było maratońskie.
Był czas na kazania z ambony...
Był czas na jagódki...
Był czas na podziwianie liści od spodu
Oraz na spotkanie oko w oko z dragonoflyopteryksem
W Witnicy poznaliśmy prezesa browaru... Notabene zaczął jeździć w MTB :) Z powrotem zajechaliśmy nad jez. Długie do Sosen, gdzie wywinąłem piękną rozgwiazdę na skarpie, bo jakoś lewa noga nie chciała się wypiąć z spd'ków.
Powrót podjazdami, podjazdami, zjazdami i podjazdami, czyli trasą maratonu w Bogdańcu
Ale precyzji to można mi pozazdrościć :) Nie kombinowałem!
Wilczy Szaniec czyli kwatera fuhrera. Skasowali nas na 6 zika i w sumie nic ciekawego dla bikera tam nie bylo. Tabuny turystów robiących sobie zdjecia na tle bunkrów, pomników czy z SS-manami. Spawiować sie można.
Fotki z wycieczki do Międzyrzeckiego Rejonu Umocnionego.
Pierwszy napotkany bunkier. Pzw.867 Kopuła bojowa 2p7.
Kosciół w Gorzycy
Zęby smoka - zapora przeciwczołgowa
Złapaliśmy okazje, żeby się przejść podziemiami. Rowery ukryliśmy w krzakach i zeszliśmy 30m pod ziemie obiektu 724, dzięki sympatycznym ludziom z okolic, którzy nas oprowadzili i uraczyli światłem latarek. :)
Na ścianach napisane numery bunkrów, którymi się wychodzi na powierzchnie i nazwy dworców kolejowych. Tych podziemnych oczywiście.
Bunkry, bunkry... Obiekt 717 w Pniewie.
Regeneracja
Mapka centralnego odcinka MRU
Sunset in Gorzów :)
Wiecej fotek znajdziecie TU. Polecam, bo warto się tam przejechać :)
Trasa: Gorzów->Deszczno->Stary Dworek->Zemsko->Gorzyca->Międzyrzecz->Kęszyca->przechadzka podziemnym korytarzem->Pniewo->Kaława->Wysoka->Pieski->Chycina->Goruńsko->Bledzew->lasami do Trzebiszewa->Deszczno->Gorzów. Wieczorem jeszcze doszło 2km do Wojtka.
Dylemat: Brać aparat czy jechać bez plecaka. Pojechalem bez plecaka i teraz żałuje, bo tereny dzisiaj byly cudne.
Dzisiaj z klikusem zwiedzalismy moreny w Dolinie Warty. Piachów pełno, pionowe ściany i ciasne singletracki. Zdjęcia z komórki.
Żwirownia na Wieprzycach.
W rzeczywistości ta górka jest nachylona pod kątem około 60-65stopni i ma gdzieś z 15 metrów. Oczywiście wszędzie piachy.
Widok ze skarpy na tę wielką dziurę w ziemi. Na górze przyjemny singiel.
Potem zjazd skarpą do... prywatnej posesji. Klikus zaliczył gdzieś tam OTB :D
Potem pojechaliśmy do Parku Czechówek. Jest tam ciasno, stromo i fajnie. Ale najlepsze działki w Gorzowie są pod Czechowem. Widok na Wartę. Na zdjęciach nie widać różnicy wysokości.
Poniemiecki bunkier...
...z którego dojechaliśmy do jakiegoś gospodarstwa, o czym poinformowała nas wyraźnie i wielokrotnie jakaś wredna baba.
Stary młyn
Potem był zjazd stromymi zboczami do... gospodarstwa. Kurde. Takie tereny a wszystko prywatne.
Gorzów->Gorzów-Chwalecice->Poligon->obwodnicą na górki na Wieprzycach->żwirownia kolo Sentiego->wał nadwarciański->Park Siemiradzkiego->Park Czechówek->Czechów->Gorzów
Ostatnio zrobiłem się jeszcze bardziej leniwy i jakoś brak mi motywacji do jeżdżenia. Ale jak już gdzieś pojadę, to bardziej turystycznie. Lubię eksplorować nowe miejsca i uwieczniać je na fotografiach. Czasami się ścigam, ale bez żadnych sukcesów, ot tak dla rozrywki i zaspokojenia głodu rywalizacji. Mój fetysz to podjazdy, gubienie się w lasach, lądowanie w bagnach :)