Wypad z Sentim na górki za Bogdańcem. Słońce grzało dzisiaj wyjątkowo niefajnie. Temperaturka skoczyła do 30 w cieniu, więc woda z bukłaka szybko wyparowała.
Postanowiliśmy poszukać więc studni :) Ale najpierw natknęliśmy się na morwy. Przepychota! Ostatnio jadłem je ponad 10 lat temu.
Zamiast studni znaleźliśmy coś lepszego. Więc cyk nad jeziorko w Sosnach
Błoto. Deszcz. A więc idealna pogoda na wypad do Barlinka i kąpiel w jeziorze.
Tu jeszcze czyściuteńcy
W drodze do Moczydła (na zdjęciu) 40cm kij wbił mi się między obręcz a v-brake'a i zatrzymał się na moim udzie. Myślałem że już sobie nie pojeżdzę, bo hampel wyglądał na pokrzywiony w trzy dupy. Szczęśliwie klocek tylko schował się pod obręcz. Wiadomo. Coś musiało się stać, skoro z Afromanem się jeździ.
Tu już mniej czyściutcy, chociaż to zdjęcie i tak nie oddaje tych kilogramów błota co mieliśmy na sobie :)
Martwa natura
Lazurowe jezioro Okunie
Burza idzie, lecimy się wykąpać
W Barlinku, wszycy grubo poubierani, a my w kąpielówkach się grzaliśmy gorącą czekoladą.
Ten jeden jakiś inny
Tym razem Afroman miał większego pecha. Standardowe pęknięcie Garego F.
Ale najpierw... ostatni raz do pracy. Wieczorem do Lilki, a później już byłem wolny :D
Długo klikusa nie trzeba było namawiać na pojeżdzenie. A że chłopak w czasie sesji to i na głodzie, więc popedałować nie odmówił :D Oboje mieliśmy tego dnia trochę chmielu na koncie i serce biło mocniej dwukrotnie, jak mijał nas radiowóz w środku lasu i pośród pól po północy.
Nocna lanserka w Łośnie
Jest taka pora, kiedy można w końcu zrobić zdjęcie fontanny bez zbędnego pijanego i krzykliwego spamu w tle. Ta pora to godzina 1:15 w deszczu
Wiem, z fotkami mogłem się bardziej postarać, ale nocnych nigdy jeszcze nie robiłem.
A tak poza tym to miałem okazję przetestować lampkę przednią marki Shark :D wylosowaną na maratonie w Bogdańcu. Zanim dojechałem do kolegi (1,5km) już nie działała. Kombinowaliśmy, stukaliśmy i znowu zaczęła działać. Niestety na pierwszych wertepach, najpierw mrugała, a zaraz potem wysiadła. Rewelacja!
Najpierw oczywiście zahaczyliśmy o maki. Tym razem fotka w słońcu.
Dajesz, dajesz...
Jeszcze tam wrócimy pewnie (temat pracy inżynierskiej koleżanki)
I takie tam
Nastawiałem się na "gdzie ty mnie zabrałeś" i "wracamy", a tu proszę - 30km. Potem oczywiście na placu Jana Pawła wjechałem w makało i musiałem dokręcić 10km żeby się tego pozbyć.
Ostatnio zrobiłem się jeszcze bardziej leniwy i jakoś brak mi motywacji do jeżdżenia. Ale jak już gdzieś pojadę, to bardziej turystycznie. Lubię eksplorować nowe miejsca i uwieczniać je na fotografiach. Czasami się ścigam, ale bez żadnych sukcesów, ot tak dla rozrywki i zaspokojenia głodu rywalizacji. Mój fetysz to podjazdy, gubienie się w lasach, lądowanie w bagnach :)