Wpisy archiwalne w kategorii

_Midi

Dystans całkowity:12210.90 km (w terenie 3080.50 km; 25.23%)
Czas w ruchu:642:06
Średnia prędkość:19.02 km/h
Maksymalna prędkość:52.02 km/h
Liczba aktywności:188
Średnio na aktywność:64.95 km i 3h 24m
Więcej statystyk

Kic rano na wydział

Czwartek, 5 czerwca 2008 · Komentarze(4)
Kic rano na wydział i o 10:00 byłem już wolny. Wróciłem do domku i o 11:09 pomyślałem, że może by tak pojechać nad morze. O 11:43 byłem już w drodze do Międzyzdrojów. Tam, oczywiście na samym początku pojechałem zapiaszczyć świeżo przesmarowany napęd. Potem pojechałem do Warnowa, Wisełki i znów plażą wróciłem do Międzyzdrojów. Na zakończenie wycieczki szoską śmignąłem nad Jezioro Turkusowe.








Album

Maraton kominiarzy i górników

Niedziela, 1 czerwca 2008 · Komentarze(0)
Maraton kominiarzy i górników w Witnicy





Trasa to mordęga. Początek elegancki, całkiem płasko, twardo to można było przycisnąć. Natomiast okolice Bogdańca to prawie sam piach i to konkretny. Koła latały w lewo i prawo. Nie obyło się też bez gleby, na której minęło mnie koło 20 osób. Pierwsze okrążenie więc jak zawsze do dupy. Drugie to jak zawsze potworne skurcze. To co mozolnie odrabiałem, straciłem w jednym momencie. Ale magnez już kupiłem więc czas zacząć kurację.

Dystans ok. 64km, czas 3:25, czyli podobnie jak rok temu. Nic się nie poprawiło, chociaż myślałem, że będzie dużo gorzej. No i trasa chyba trudniejsza.
Miejsce w open to 65... szkoda gadać.

Najważniejsze, że była świetna zabawa :)

Wczorajszy wpis chyba zdaje się

Niedziela, 25 maja 2008 · Komentarze(0)
Wczorajszy wpis chyba zdaje się być już nieaktualny. Pocisnąłem klikusa vel leżącą pałkę do Barlinka szosą. Średnia na trasie powyżej 30kmh. Tam poszwędaliśmy się trochę po Janowie, potem pipek jeszcze musiał zjeść kebaba i powrót tą samą trasą. Tym razem do rogatek Gorzowa nie schodziłem poniżej 32kmh. Fajnie. A wieczorem jeszcze do Lilki.


Oto jak się wygląda na trasie, gdy siwy ma kopa. Patrz: górnik

Po dwóch dniach spędzonych

Sobota, 17 maja 2008 · Komentarze(8)
Kategoria 2008 Teneryfa, _Midi
Po dwóch dniach spędzonych w górach nie mieliśmy w ogóle sił. Przejechaliśmy się plażą i każdy podjazd czuliśmy ze zwielokrotnionym zmęczeniem. Pojechaliśmy więc zregenerować się na plaże do El Medano. Chyba najbardziej męczący dzień. Niby niewielki dystans, ale nasze rowery - el professional - ledwo zipiały. W moim - zaledwie 7-dniowym Fuji - skrzypiało jarzemko i stukał suport. U Afra odpadła śruba bidonu, tylny hamulec chyba się rozregulował, bo przy hamowaniu rower wpadał w takie drgania, że ciężko go było utrzymać, za to słychać go było na innych wyspach. Dodatkowo jeszcze dziura w oponie i stukający mostek, a u mnie nie bardzo dająca się zwolnić blokada ugięcia amora.








Album


Rano pogoda nie dopisywała,

Sobota, 3 maja 2008 · Komentarze(0)
Kategoria _Midi, Meridka moja
Rano pogoda nie dopisywała, pomimo tego postanowiliśmy się gdzieś ruszyć. Wybór padł na Słowację i zasugerowano nam udać się do baru u Gity w miejscowości Navot. Dlaczego? To zaraz.
Do granicy podjazd. Dzisiaj jakoś nie mamy siły i kręcimy cały czas na młynku. Na granicy robimy postój półgodzinny, po raptem 13km jazdy. Nie chce nam się wstawać, bo zimno i ciągle pada, ale ostatecznie postanowiliśmy zjechać. Bardzo powoli, żeby nie zmoknąć. Na Słowacji zupełnie inny świat - słońce i sucho. Zajeżdżamy do polecanego baru po...

Kolorowe piwko - na dole svetly, a hora je cerna. 5zł za dwa.
Ciężko nam to pojąć i dajemy się namówić na jeszcze jedno cerne. Potem jedziemy do sklepu po pistacje i... piwko. Kelt - 1,5l za jakieś 4zł, które to skonsumujemy wieczorem.
Ale... po kolei. Niedługo po postoju robimy sobie znowu postój. Na wzniesieniu za miasteczkiem. Sielanka.


Stromy kręty zjazd, gdzie Senti wyciąga 62kmh i zalicza glebę. Troszkę się pozdzierał, ale ogólnie pozytywnie to przyjęliśmy :D
W następnym miasteczku kierujemy się na północ zielonym szlakiem, do granicy Z Polską. Bardzo miła i malownicza droga.


Docieramy do granicznego szlaku i staramy się znaleźć czarny, ale po polskiej stronie. Na przeszkodzie stoi nam strumień, znajdujący się kilkadziesiąt metrów poniżej. Jakoś się zdrapujemy i robimy prowizoryczną przeprawę z kamieni

No i jak już wspomniałem. wieczorem degustujemy zimny svetly lezak o vycapnej recepturze - Kelt.

Album zdjęć z majówki
Zdjęcia Sentiego

Nazajutrz okazało się, że

Piątek, 2 maja 2008 · Komentarze(0)
Nazajutrz okazało się, że foch dziewczyn to dużo poważniejsza sprawa niż myśleliśmy. Jak się obudziliśmy, to ich nie było. Padł pomysł typu: "dobra, pojedziemy, weźmiemy je na pizze". Ja z Sentim zostałem i wybraliśmy się w góry.
Najpierw czerwonym szlakiem z Rajczy na południe i tam już od razu fajny podjazd




Potem piękny zjazd


Potem podejście z Mładej Hory. Dużo podchodzenia


... i wjazd na Rycerzową Małą


Potem jeszcze cyk cyk na Rycerzową Wielką



Widok na Tatry


Następnie zjechaliśmy technicznym singletrackiem do Przegibka i czarnym szlakiem do Rycerki Górnej. Tam postanowiliśmy pojechać w kierunku Beskidu Granicznego, ale oczywiście się zgubiliśmy. Prawdopodobnie szlak był na tyle zniszczony, że mapa przestała być aktualna. W każdym bądź razie najpierw musieliśmy ostro targać rowery przez krzaki na jakąś górę, a potem zejście w błocie po kostki.
Ale jakoś dojechaliśmy po zachodzie słońca.


Wieczorem - wiadomo :)


Priorytetem na dzisiaj było zrobienie dwucyfrowej średniej :)

Album zdjęć z majówki
Zdjęcia Sentiego

Maraton Gryfa w Szczecinie.

Niedziela, 27 kwietnia 2008 · Komentarze(4)
Maraton Gryfa w Szczecinie. Było ciężko, cieniutko ale pięknie!!! W M2 zająłem zdaje się 22/36. Hmm, trasa wspaniała, ale jeszcze nie mam wystarczającej techniki, żeby móc ją sprawnie pokonać. Na zjazdach, które były w większości singletrackami wszyscy mnie mijali. Za to podjazdy były moje. Mijałem się z grupką ludzi tak kilkakrotnie przez cały maraton. Oczywiście pierwsze okrążenie to zadyszka, drugie to potworne skurcze. Najgorzej było właśnie podczas przenoszenia rowerów przez zwalone drzewa. Tak mocno kłuły, że kilkakrotnie padałem na ziemię. Ale to jest przecież najpiękniejsze w tym sporcie!!! :D
Gratuluje klikusowi, ścigał się ostro i przyjechał 19 minut przede mną







Cudo!
Uwielbiam kwiecień.

Czwartek, 24 kwietnia 2008 · Komentarze(2)
Cudo!
Uwielbiam kwiecień. Chętnie wstaję na ósmą na uczelnię - dojazd oczywiście rowerkiem. Tym chętniej się wstaje jak się ma świadomość, że o 10 już wolne.
Można wtedy na przykład zrobić objazd trasy maratonu, żeby sprawdzić jak rozłożyć siły. Gdzie jechać spokojnie, gdzie przyspieszyć. Tak też postanowiłem zrobić. Telefon do klikusa, oczywiście marudzenie, że zakwasy, no ale jak to klikus zdecydował się w 10 sekund.

Postanowiliśmy jechać wg mapki, którą sobie elegancko wydrukowałem. Nic na niej nie było widać. Dotarliśmy na start i tam już pod górę asfaltem do Jeziora Szmaragdowego. Potem jeszcze stromiej, już w terenie i jesteśmy kilkadziesiąt metrów wyżej. Ciężko mi będzie w tłoku tam lawirować. Nieco dalej jak zwykle się zgubiliśmy i w końcu pięknym żółtym szlakiem dojechaliśmy do Głazu Szwedzkiego


Znowu się zgubiliśmy i już powoli zapowiadało się że tę trasę olejemy. Tak też się stało. Dojechaliśmy do Głazu Grońskiego i później cudownym czarnym szlakiem przed siebie. Tym sposobem dotarliśmy do asfaltu i dalej do Kołowa







Następnie szutrowym zjazdem (cudo!) do Binowa i tam zgodnie z mapą zorganizowaliśmy sobie punkt żywnościowy - batoniki i woda. Szybko jednak doszliśmy do porozumienia, że trzeba kupić żubra i kiełbachę :) I cyk nad jeziorko. Ognisko, piwko, słońce, cisza :)



Zdumieni postanowiliśmy jechać dalej, o dziwo, zgodnie z trasą. Ale...
:)
Tak przecież nie można. Klikus postanowił skręcić "gdzieś", czyli tam gdzie nie było nikogo od czasu wymarcia mamutów.



Jakoś - nie wiem jak, udało nam się znaleźć ścieżkę, która doprowadziła nas do Szczecina. Na zakończenie czułem jeszcze niedosyt i pocisnąłem Autostradą Poznańską, ze średnią pewnie wyższą niż 35kmh.


Tak oto wyglądał nasz objazd trasy maratonu. Niewiele tej trasy objechaliśmy, więc taktyka taka jak zawsze - ciśniemy od startu. A jak!

Link do albumu z fotami

Trasa:
Na uczelnię i do ksero szerszeniem.
Szczecin->poznańską->las->las->las->Kołowo->Binowo->poznańską->Szczein

Co za dzień. Najpierw

Wtorek, 22 kwietnia 2008 · Komentarze(7)
Co za dzień. Najpierw standardowo, na wydział szerszeniem.
Po południu chciałem wyciągnąć Klikusa na rower i ten zgadał się z Adim. No... po Adim można wiele się spodziewać. Pojechaliśmy więc do Puszczy Bukowej. Na trasie poznańskiej średnia jakieś 35, potem pierwszy podjazd. Klikus został, ja staram się trzymać za Adim i cisnę. Prędkość najpierw 38kmh puls bliski maksymalnemu, a on mi jeszcze odjeżdża. No i sobie podarowałem gonitwę. Potem szybkie serpentynki. Wyciągnąłem ponad 54, Adi oczywiście jeszcze więcej i wyprzedził mnie klikus. Wiadomo jak to na zjeździe. Dopóki nie kupię sobie jakiegoś mniejszego amorka zawsze tak będzie. Tereny oczywiście piękne ale jakoś nie było czasu się zatrzymać na foty.
Zrobiłem tylko dwie. No nie mogłem się powstrzymać



Bilans wycieczki
-znowu gdzieś na dziurach zgubiłem lampkę, taka fajna była
-oczywiście kapeć, ale dało się jechać.
-Średnia z tej trasy wyszła pewnie około 26-27kmh

Powrót trasą przez basen górniczy. Aż wstyd opowiadać ile przepisów się złamało.

No i co tu mówić. Adi to jak dla mnie nie ta liga :) Ale fajnie i zapas sił jakby co to jeszcze mam. Kondycję sprawdzę w niedzielę.

Szczecin Autostradą Poznańską->Binowo->Kołowo->Szczecin przez Basen Górniczy

Wycieczka rekreacyjna. Pojechałem

Niedziela, 20 kwietnia 2008 · Komentarze(2)
Wycieczka rekreacyjna. Pojechałem z klikusem najpierw na Jasne Błonia


Potem w kierunku Lasku Arkońskiego sprawdzić czy aby nie ma przypadkiem pięknych chodziarek :)


Nie było :(
Tak więc smutni wróciliśmy.