Wpisy archiwalne w kategorii

z Lenką

Dystans całkowity:4005.77 km (w terenie 497.60 km; 12.42%)
Czas w ruchu:253:21
Średnia prędkość:15.81 km/h
Maksymalna prędkość:50.22 km/h
Liczba aktywności:126
Średnio na aktywność:31.79 km i 2h 00m
Więcej statystyk

...

Niedziela, 24 października 2010 · Komentarze(1)
Długo się nie jeździło, a to dlatego, że ostatnio coś nam na weekendy wypadało. W tamtym tygodniu nocne harce po ketanol, w tym - szkolenie w Warszawce i ogólny leń. Jakoś ostatnio wolę sobie odpoczywać na kozetce, choć nie powiem, wyobraźnie mam wybujałą - dziś miała być seta. Zresztą wczoraj też.

Co do wyjazdu służbowego, to muszę przyznać, że nasza stolyca wcale nie jest taką Polską B, jak mi się wcześniej wydawało. Z drugiej strony nie ma co popadać w zachwyt - do naszego kochanego Nowogardziku się ona nie umywa.

Ale korzystając z okazji, zwiedziło się co nie co i cośtam przywiozło. Choć w planach było odwiedzenie Muzeum Powstania, lecz nadarzyła się okazja wręcz niebywała - targi rowerowe. Tak więc zaraz po zakończeniu zajęć zacząłem się zbierać do wyjścia, ale jako człowiek z lasu miałem problem ze zlokalizowaniem jakiegokolwiek kiosku z biletami (główne rondo w mieście), potem przystanku i ostatecznie kierunku jazdy. W efekcie najpierw pojechałem w stronę przeciwną 1 przystanek, na czym straciłem 10 min, potem we właściwą. 50 minut drogi przez korki spowodowało, że klamkę targów tylko pocałowałem - było już zamknięte.

Dzień więc był już stracony i pozostało tylko odwiedzenie znajdującego się w pobliżu mojego zakwaterowania outletowego sklepu szumnie ostatnio lansowanego na pudelkach i tym podobnych. Tym sposobem zdobyłem fajną bluzę rowerową Gonso z membranką wiatroodporną za śmieszne pieniądze. Dziś ją troszkę przetestowałem i powiem, że całkiem fajna. Najbardziej mi się podoba to, że z tyłu jest z materiału coś a la koszulka, więc powinna dobrze odprowadzać pot.

Z innych planowanych upominków przywiozłem niepasteryzowanego Ciechana, który podobno bardzo smaczny. I przyznam szczerze, że istotnie bardzo dobry. Znalazłem go w sklepie ze zdrową żywnością w Złotych Tarasach. Restauracje Bierhalle i Browarmia pozostawię sobie na następny raz.



Co do samej wycieczki, to warto było, bo choć wiało i padało, przewietrzyć się jest bardzo miło.





Jest też już bardzo kolorowo, niestety nie jestem pewien, czy po dzisiejszych deszczach, cokolwiek jeszcze zostanie na przyszły weekend.



Spalona meta

Poniedziałek, 4 października 2010 · Komentarze(1)
Na smoczaku za podwórkiem, czy na podwórku za trzepakiem. Nie wiem, ale gdzieś tam miał być Sebastian ze swoją ekipą. Chciałem zrobić króciutki przejazd więc do kolegi zadzwoniłem. Na wieść o tym, że drużyna Sebastiana jest już w drodze, przygotowałem się na coś grubszego. Po chwili zdecydowała się też Milenka. 10 minut później czekaliśmy już na smoczaku.

Tymczasem Sebastian, z żoną i synem wracali z lidelka. Nie spotkaliśmy się ale umówiliśmy się wstępnie na niedzielę. Do następnego!

Wieczorkiem

Środa, 22 września 2010 · Komentarze(0)
Pogoda taka piękna, że żal było nie wyjeżdżać. Niestety, znowu późno wróciłem z pracy, ale i tak się ruszyłem, zabierając tylko mały plecaczek, co by frajdy było jak najwięcej.

A frajda była - mięciutka jazda, rozruszanie zmęczonych po wczorajszym dniu mięśni. Na polach morze mgieł, we mgle sarenki, na drogach przechadzające się jeże. Lubię taką jazdę w ciszy. Traska oczywiście standardowa - do Czermnicy Kolonii i Węgorzy. Stamtąd już w całkowitej ciemności powrót przez Strzelewo do Nowogardu.

Przed Nowo, mało co się ze strachu nie sfajdałem, gdy z krzaków wyskoczył na mnie jakiś pies. Nie wiem czy duży czy nie, bo nawet lampki nie miałem. Wzięła ją moja luba, która rowerkiem śmiga na aerobik.

Tak więc, o dwudziestej, jak przystało na dżentelmena, stawiłem się pod salą, żeby bidula sama nie wracała.

Wieczorek

Środa, 15 września 2010 · Komentarze(0)
Ciemno się robi, jeszcze zdążam sobie narobić smaku podczas drogi powrotnej z pracy, obiadek i słońce zachodzi. Pozostają więc wieczory. Tak też zrobiłem dzisiaj, chciałem gdzieś pojechać i porobić jakieś zdjęcia. Z samego rana pogoda była idealna, śpiący jeszcze Nowogard i ciemne, pędzące po niebie grube chmury ale po południu już się wypogodziło, a wieczorem to już zupełna kicha.

Powrót z Lenką po aerobiku.

Kolejna stówencja Milenki

Niedziela, 12 września 2010 · Komentarze(4)
Padło dziś na Ińsko. Obiecałem sobie, że muszę tam pojechać z Milenką, co oznacza wycieczkę z ponadstukilometrowym dystansem. W związku z tym zamontowałem Ukochanej slicki, a wyjazd zaplanowaliśmy na wczesny poranek.

Poranek się przedłużył, nie tylko przez grzebanie się w wyrze, ale i zmianę uszkodzonej wczoraj dętki - tak jak i w dwóch poprzednich Kendach, wyrwał się wentyl.

Do Dobrej wybraliśmy trasę przez Ostrzycę, tym razem przez pożarówkę, bo ciekawiej.



W Dobrej jeszcze ciężko było nam się rozkręcić, dlatego często robiliśmy sobie postoje. Za Dobrą ruch miał być minimalny - oczywiście mijały nas kolumny samochodów, aż do samego Chociwla, przy czym połowa drogi jest zwężona, przez trwający tam remont. Potem już pięknie. Ińsko jak zwykle ciche i spokojne. Posiedzieliśmy ze dwie godzinki i zjedliśmy pyszną pizze ińską - z porem i wędzoną rybka. Rewelacja!







Bardzo miła wycieczka, pomimo wolnego tempa, całkiem się zmęczyłem, a i Milence też nie bez trudu to wszystko przyszło. Fajnie, że gdzieś dalej się razem wybraliśmy, bo ostatnimi czasy tylko okolice Nowo. Poza tym muszę przyznać, że Milenka poczyniła milowy krok w swojej kolarskiej karierze - pierwsza para obuwia SPD czeka sobie na nadejście wiosny :)

Do Ińska trzeba się wybrać za dwa tygodnie - pojedyncze drzewa już się powoli zaczynają robić żółte. Iński Park Krajobrazowy musi wyglądać niesamowicie jesienią. Chyba się szykuje powoli nowogardzka ekipa...

Jak zwykle...

Sobota, 4 września 2010 · Komentarze(1)
Nastawienie mieliśmy bardzo bojowe. Bardzo. Tak, że mieliśmy postówczyć do Pobierowa i z powrotem. Wyszło jak zwykle... wyjście z domu po 14:00, rozleniwienie i rozmowy o jedzeniu...

Jakoś nam też nóżka nie podawała, co widać też po średniej - do samej Czermnicy jechaliśmy z godzinę. Tam skoczyliśmy nad jeziorka...



Potem miał być jeszcze las, ale jakoś wyjechaliśmy w Trzechlu. Stamtąd już przez Błotno do Nowogardziku na działeczkę na grilla...





Nad jeziorka

Środa, 1 września 2010 · Komentarze(0)
Ciężko się rozkręcić po długim niejeżdżeniu. Ale jakoś poszło, z powrotem już łatwiej. Tym razem pojechaliśmy pod wieczór nad jeziorka za Czermnicą. Fajnie. Szkoda tylko, że coraz szybciej się ściemnia.