Wielki dzień Milenki

Sobota, 21 marca 2009 · Komentarze(1)
Wielki dzień Milenki bo dziś zdała egzamin na prawko. Dlatego też wyszliśmy na rower do Arkońskiego.


Wiosna!


Bryki co prawda jeszcze nie mamy, ale to dobrze, bo dzięki temu Lenka coraz śmielej daje pod górę. A górki w okolicach Warszewa bywają czasem spore.

Pięknie!

Czwartek, 19 marca 2009 · Komentarze(5)
Pięknie, przecudnie!
Opierałem się przed wyjściem na rower, ale się opłaciło, bo w Puszczy Bukowej zastałem rozkosz dla oczu. Fakt, faktem, pod sam koniec miałem spory kryzys, ale jakoś dojechałem.




















Cienki jestem

Środa, 18 marca 2009 · Komentarze(2)
Piękny dziś dzień w Szczecinie, więc z samego rana pojechałem wykonać powinność koguta domowego - odwiedziłem bibliotekę w imieniu Królowej.

Korciło mnie strasznie pojeździć w dzień, ale postanowiłem, że przysiądę dziś do magisterki, żeby wykonać plan (spóźniony o jakieś 7 miesięcy) napisania rozdziału 1, czyli teorii do przetwarzania współbieżnego. Wyszło tak, że udało się napisać wstęp i mam już w miarę to jakoś poukładane do mniej więcej podpunktu 1.1.4.

Od dzisiaj obiecuję sobie skrupulatnie pisać po trochu, tak, żeby za 2 tygodnie móc z czystym sumieniem odwiedzić promotora i spojrzeć w jego kamienną twarz.

Być może do końca czerwca, czyli ostatecznego terminu oddania pracy uda się... poprosić o dodatkowe 3 miesiące.

A co do jazdy, to wieczorem na godzinkę sobie wyszedłem, bo bym nie zasnął ze świadomością, że zmarnowałem słoneczny dzień. Dupa ze mnie straszna, bo wróciłem wielce zasapany i styrany. 35 km to obecnie dla mnie dystans giga i nie wiem jak to będzie w następną sobotę, z założeniem wykonania trasy Szczecin-Gorzów na cześć rozpoczęcia kolejnego sezonu Formuły 1.
W związku z tym dzisiaj chyba zapłaczę.

Wyjątkowa dieta

Poniedziałek, 9 marca 2009 · Komentarze(1)
Dieta taka, że witki opadają.
Mieliśmy się z Lenką pilnować, wspierać i wcinać marchewki. I jedliśmy. Chodziliśmy też do Getto oglądać powykładane na półkach draże, czekoladki, markizy. Chodziliśmy oglądać też słodkie bułeczki, pączusie. Dawaliśmy nawet radę. Przez 5 dni, bo...

Przedwczoraj odbyła się oficjalna prezentacja naszego odremontowanego pokoiku. Przyszedł Gumi z Kasią. Razem z nimi przyszła żubróweczka. My również odpowiedzieliśmy działem słusznego kalibru, czyli whiskaczem, blachą pysznego ciasta, sałatką i odpicowanymi przez Milenkę grzaneczkami z masłem czosnkowym i oliwkami z anchois.

Ciasta zjedliśmy co najmniej pół blachy. Tzn. prawie całą. Nie zapominając jeszcze o wielkiej paczce chipsów, coli itd.

Wczoraj była taka dieta, że Dzień kobiet nastał. Czyli przyrządziłem specjalnie dla Królowej kurczaczka, o jakim się nawet mnie nie śniło


Podajemy w ten sposób, żeby Królowa nie musiała wstawać z wyrka.

Później zjedliśmy resztę ciasta. Ale marchewkę też.

A dzisiaj taka dieta, że na śniadanko paróweczki, serek homogenizowany i czekoladka.
I ruszyłem się na rowerek.
Traska:
Szczecin->Pilchowo->Tanowo->Węgornik->Grzepnica chyba->Jeż Świdwie->Rzędziny->Łęgi->Buk->Dobra->Wołczkowo->Szczecin.
Styrałem się jak prosiak. Formy brak i trzeba będzie ją długo odbudowywać.




Sumienie nie pozwalało mi przed Lenką ukryć faktu, że zatrzymałem się na oranżadę na miejscu i rurkę z kremem. Milenka za to przyznała się, że zjadła kawałek ciasta w mieście i do tego kawusia.
Później dostałem od Ukochanej draże a la rodzynki w czekoladzie, ale z pomarańczą, w nagrodę, że dostałem fajną pracę. W związku z tym poznałem już całą listę rzeczy, które przydały by się Milence na wiosnę. Płaszczyk z Orsa..a. Baletki, niebieska bluzeczka, torebka, w kolorze jednolitym... :)

Taka dieta. Cóż począć?

Pierwszy dzień wiosny

Czwartek, 5 marca 2009 · Komentarze(2)
Pierwszy dzień wiosny, więc wybrałem się razem z Lenką na przejażdżkę. Rowery odpicowane, ale coś czuję, że żółta meridka długo nie pojeździ. W zimę niewiele jeździłem, ale jak już to po chlapie śniegowo-solno-piaszczystej. Do tego wczorajszy karcher sprawił, że piasta tylna stuka. Dodatkowo jeszcze zębatka szóstka starta i łańcuch (ten nie przerdzewiały na wylot) strasznie się ślizga.

Ale dzisiaj było i tak fajnie. Pojechaliśmy do Bezrzecza i tam jakoś tak krążyliśmy


Później Lenka miała kryzys, a przez to błoto miałem już dostać w ciry...


...ale szybko sytuacja została złagodzona batonem :)



A potem zrobiliśmy rundkę wokół Głębokiego. Milenka była dziś bardzo dzielna i ostro dawała pod górę. To chyba przez pierogi z paczki, jakie mieliśmy pożreć na obiad.