Wpisy archiwalne w kategorii

_Midi

Dystans całkowity:12210.90 km (w terenie 3080.50 km; 25.23%)
Czas w ruchu:642:06
Średnia prędkość:19.02 km/h
Maksymalna prędkość:52.02 km/h
Liczba aktywności:188
Średnio na aktywność:64.95 km i 3h 24m
Więcej statystyk

Z Gumim

Sobota, 25 sierpnia 2012 · Komentarze(1)
Gumi kupił rower, to wyciągnąłem go na godzinkę. Tak jakoś się rozkręcił, że pojechaliśmy na plażę do Tuczy. Powrót już wieczorkiem. Zeszło jakoś dłużej, na tyle, że ujrzałem w oknie oczekującą Milenkę. Oho, będzie grubo, to może chociaż pomacham ;-)

Tucze

Środa, 2 maja 2012 · Komentarze(0)
Po południu razem z Milenką ruszyliśmy do Kondzi. Tam kawka, herbatka, wiadomo i czekolady, jak to u Kondziolizy. Potem cyk na rowerki do Tuczy.



Nad jeziorkiem fajnie, cieplutko. Powrót skrótem po wąskotorówce.










Wieczorkiem wyjechałem jeszcze na krótkie wykopki z kanarkiem. Bez rezultatu, w sumie miejscówa do kitu.

Powrót

Niedziela, 29 kwietnia 2012 · Komentarze(0)
Jak wczoraj było niezłe tempo, to dzisiaj wręcz wyścig.

Z rana poszliśmy standardowo na plażę. Potem kawusia, lody, wizyta w latarni.






W międzyczasie dzwoni Darek, że z chłopakami (Giorginio i Hubert) są już w Gryficach. Mają do nas przyjechać, zapchać kichę jakimś fastfoodem i wspólnie z nami wrócić.

W drodze powrotnej, dziewczyny biją chyba swój rekord średniej prędkości. Początkowo zostałem z Milenką z tyłu, ale już w Świerznie przycisnęliśmy i jechaliśmy w grupie.



Od czasu do czasu były jakieś próby sił, pokazywanie łyd itd. Jak to w peletonie. Ogromne uznanie należą się Milence. Sunia, nieźle pocisnęłaś :) Nawet wyrwała gonić ucieczkę Giorginia :) Widać, że obecność innych chłopów zaznaczyła swoje piętno - Zuza zaczęła czytać o maratonie dookoła Miedwia. Coś kombinuje chyba, ta moja K2 :D





Przed Wołowcem dołączył do nas Seba i tak już w siódemkę wracaliśmy do Nowogardu.



Dobry trip!

Urodzinowy wypad

Sobota, 28 kwietnia 2012 · Komentarze(0)
Urodzinki zaczęły się od tradycyjnego, pysznego torcika od mojej kochanej żoneczki.


Potem przyjechała Kondzia i pocisnęliśmy nad morze. Żeby uniknąć zbędnego ruchu, pojechaliśmy trasą na Golczewo i Pobierowo. Jechało się rewelacyjnie, dziewczyny nawet miały całkiem niezłe tempo.



Gorzej już było nad samym morzem. Spory ruch, mnóstwo pajaców i wiatr w twarz trochę nas spowolnili. Ale Niechorze jak zwykle sympatyczne. Nocleg w ulubionym pensjonacie załatwiliśmy od ręki. No i był kebab ;)

Ze Shrinkiem

Niedziela, 25 marca 2012 · Komentarze(3)
Zawsze chciałem być leśnikiem. Dlatego zabrałem Shrinka na spacer po lesie.
Seba, jak Seba, marudził całą drogę - że duży wiatr, że ciężkie sakwy. Ano właśnie, chłopak wozi sakwy. Jak dziadzia :D




























Zdjęcia mnie są własnością Shrinka.

Sobota

Sobota, 24 marca 2012 · Komentarze(0)
Kolejny weekendowy wypad z żoneczką. Dziś był teścik amorka w Milenki Meridce. Narzekania nie było, a nawet rzekomo jeździ się miękko i przyjemnie.

A trasa to Resko, do Gosi, potem Wierzbięcin do Kondzi na kanapki z parówkami oraz zrobić internet na bóstwo. W przyszłym tygodniu może setka?













Ostatnie podrygi

Niedziela, 30 października 2011 · Komentarze(1)
Pierwszy weekend od bardzo dawna, gdzie głowa w miarę wolna od innych spraw, trzeba więc było się gdzieś ruszyć, bo liście w końcu opadną. Pojechałem sobie z zamiarem dotarcia do Popieli. To taka mała wioska koło Gryfic, gdzie znajduje się klimatyczny przystanek gryfickiej wąskotorówki. Niby nic takiego, ale jakoś to miejsce utkwiło mi w pamięci.

Plan obejmował dojazd do okolic Golczewa szoską.



Fajnie się jechało. Troszkę chłodno, ale przyjemnie - bez żadnej napinki. Postanowiłem skręcić na Imno. Chciało mi się lasów :) Szybko dotarłem do jeziorka, które już kiedyś odwiedziliśmy z bikerami z Nowogardu.



Nad jeziorem już taka szarówka. Może to przez pogodę, która dawała takie zamglone, rozproszone światło. W każdym bądź razie, lasy wciąż płoną kolorami.



W Popielach postanowiłem jechać śladami wąskotorówki. Miejscówki są rewelacyjne - najbardziej podobają się te bukowe wzgórza. Nie omieszkałem się więc nieco pozapuszczać.



Tym sposobem dotarłem do Rybokart. Okolice Gryfic to chyba najbardziej zapuszczone miejsca, a przez to niesamowicie urokliwe. Najlepiej po prostu się bujnąć kolejką, żeby wiedzieć o czym mowa.



Chciałem przejechać dookoła jeziora i zrobić zdjęcie zamku, no ale nie wyszło. Zabłądziłem. W efekcie dotarłem aż do Stuchowa. Stamtąd standardową trasą do Golczewa. Udało mi się znaleźć skrót, przez co nie trzeba będzie wjeżdżać do miasta, w drodze nad morze.

Miło wsiąść znowu na rower. Niestety, miesięczna przerwa jest bezlitosna - totalny brak sił. Skutki będę pewnie odczuwać jeszcze przez kilka dni.