Wpisy archiwalne w kategorii

Meridka moja

Dystans całkowity:18112.11 km (w terenie 3394.80 km; 18.74%)
Czas w ruchu:1018:08
Średnia prędkość:17.79 km/h
Maksymalna prędkość:52.02 km/h
Liczba aktywności:428
Średnio na aktywność:42.32 km i 2h 22m
Więcej statystyk

Juwe

Wtorek, 19 maja 2009 · Komentarze(0)
1. Do pracy.
2. Do szpitala odwiedzić Milenkę.
3. Do Parku Kasprowicza na koncert kapeli z Mysłowic. Dziady nie wpuszczały ludzi z rowerami to tylko pogadałem ze znajomymi. Poza tym, nie wiem jak to możliwe, ale zabrakło biletów studenckich. Juwenalia kurna. Niech się pałują!

Świdwie z Luką

Niedziela, 17 maja 2009 · Komentarze(2)
Z Luką nad Świdwie. Ale najpierw zajechaliśmy do szpitala na Arkońskiej, bo w piątek trafiła tam moja Lenka z ostrą gorączką. Na szczęście dzisiaj Milenka już była bardzo uśmiechnięta, co i mnie również bardzo ucieszyło. Niestety, lekarz zabroniła mi się z nią zbyt często spotykać, bo jest strasznie osłabiona, ale musiałem tam pojechać, bo Królowa zapragnęła Jogobelli i herbatki.
15 minut później jechaliśmy już do Tanowa i przez Węgornik zajechaliśmy nad Świdwie.










Później pojechaliśmy do Stolca i w tym momencie muszę zasmucić wszystkich fanów stolskiej oranżady na miejscu, gdyż pani ze sklepu oznajmiła mi, że ten biznes już się jej nie opłaca. W zamian za to wzięliśmy pęto kiełbachy i ogóra małosolnego. Nie dałem się namówić na małego browara z czego jestem ogromnie dumny! Przy okazji zajechaliśmy nad jeziorko.




Powrót przez Buk->Dobrą->Wołczkowo->Szczecin
Bardzo fajny wypad.

Dzień trzeci, śmiesznie

Niedziela, 3 maja 2009 · Komentarze(4)
Dzień trzeci czyli wielki wyścig
...szumnie zapowiadany przez Pana Franka.

Oto gospodarstwo, w którym mieszkaliśmy


Z rana pojechaliśmy na nasze ulubione pobliskie jeziorko w oczekiwaniu na ekipę kolarzy. Jednak szybko sie wróciliśmy, bo trochę dużo szerszeni tam latało


Wkrótce drużyna się zjawiła i jak to cykliści, zrobili sobie przerwę na kawusię lody, ciasteczka, wafelki...


Pogoda ducha kolarzy mnie po prostu rozwalała. Był m.in. pan Zdzichu, który już na wstępie zapytał nas co robimy 21 czerwca, bo jest jakiś rajd :D

Krótko po wyruszeniu zatrzymałem się na fotkę Pazia Królowej


Lajkra musi być i wygodne obuwie :)


A oto dziewczyny z Bierzwnika


...i husaria lub wódz Apaczów


Dziś lajtowo, piachy, piachy, piachy :)


Po wspólnych kiełbachach (przez te 3 dni zjedliśmy co najmniej po 10 na głowę). Na zakończenie rajdu dostaliśmy jeszcze pamiątkowy kubek Cystersów od wójta gminy i pojechaliśmy do Choszczna na pociąg.


W drodze powrotnej jeszcze się trochę doopalaliśmy


Fajnie było, nie Lenka? :)


...dopóki nie wsiedliśmy do pociągu. I znowu dziady z PKP skutecznie udowodniły, że potrafią skutecznie spierdolić, za przeproszeniem, dojazd. Pociąg z Zielonej Góry do Szczecina w ostatni dzień weekendu miał 3 wagony, w tym jeden na większe bagaże, w którym i tak nie zmieściło się 13 rowerów.


A już na sam koniec, ciśnieniowe wypłukiwanie smaru z łożysk


Fajne foty

Traska:
Wygon->Łasko->Wygon->Łasko->Brzeziny->Kołki->Zieleniewo->Kaszewo->Raduń->Choszczno->Szczecin

Dzień drugi czyli bruk i piachy

Sobota, 2 maja 2009 · Komentarze(4)
Dzień drugi czyli bruk i piachy

...tak, a wczoraj obiecałem, że będzie szosa. Niestety, szosy ani w realu ani na mapie :) Tak więc większość trasy z rowerami... przeszliśmy.

Ale najpierw pojechaliśmy nad pobliskie jeziorko. Pięknie tam! Woda czysta, ale jak się spojrzy w dół ma brunatne zabarwienie, co dawało niesamowity efekt wizualny


Tam też trochę poleżeliśmy


z czasem zrobiło się jednak nieco gorąco i trzeba było się schłodzić








Potem jednak ruszyliśmy się, raczej pieszo, w poszukiwaniu miejsca biwakowego


Znaleźliśmy jedno miejsce nad Jeziorem Rokiet, ale nieco zatłoczone, więc pojechaliśmy dalej, fantastyczną ścieżką


Znaleźliśmy miejsce, na drugim końcu jeziora, gdzie było znacznie spokojniej i dużo przyjemniej


A więc była i kiełbacha i ognicho




"Nie będę jechała taką drogą! Miało być przyjemnie a ja się tylko męczę!"


:*

Fajne foty, czyli album

Traska:
Wygon->Łasko->Wygon->Jez. Rokiet->Wygon

Majówka w Drawieńskim Parku

Piątek, 1 maja 2009 · Komentarze(6)
Majówka w Drawieńskim Parku Narodowym

Od dawna oczekiwany wyjazd majowy zaczął się pobudką o 4:20. Razem z Lenką
podnieśliśmy się z wyrka, umyliśmy śliczne ząbki i buźkę i pomknęliśmy na PKP. W pociągu o tej godzinie prawie nikogo nie było, jednakże już w Stargardzie cały przedział był zajęty. Zwłaszcza przedział wypełnił trajkoczący głos jakiegoś dziada-znawcę-wszystkiego, który pierdzielił swoje mądrości aż do stacji Bierzwnik, czyli tam gdzie wysiadaliśmy.

Ale jak tylko wysiedliśmy z pociągu, pojechaliśmy w kierunku naszej bazy w miejscowości Wygon. W drodze wiał lekki wiatr, ale skutecznie utrudniał jazdę, przez co jechało się trochę ciężko, bububu...

Sama kwatera bardzo przyjemna, kulturalna i wesoła rodzina przyjęła nas bardzo gościnnie. Jakby ktoś chciał kontakt, chętnie udostępnię, tym bardziej, że właściciel organizuje jazdę konną, kajaki a nawet lot balonem, a cała okolica jest niesamowicie piękna. Wystarczy powiedzieć, że w promieniu 3km jest 15 jezior.

Prawdziwa wycieczka obfitowała w zmienne nastroje mojej Ukochanej, co z moimi fochami sprawiało, że jakieś 25 minut jechaliśmy w zupełnej ciszy. Pośród piachów, szerszeni i kostki brukowej - czyli tego, co Lenka kocha najbardziej :)




Gdzieniegdzie można jeszcze natrafić na poniemieckie ślady


Pierwszego dnia wycieczki chciałem pokazać Lence najpiękniejsze i najciekawsze miejsca jakie znam, toteż pojechaliśmy do Głuska zobaczyć elektrownię wodną, a potem nad jezioro Ostrowieckie...


następnie nad kanał łączący jezioro z czymś tam, czego nie wiem, a muszę sprawdzić na mapie


jak to bywa w moim przypadku, nie omieszkałem porobić kilku głupich min


Następnie pojechaliśmy dalej do osady Ostrowiec




Nieco skitrani, odpoczęliśmy nad najciekawszym jeziorem w parku - Czarnym. Jest to niezwykle malownicze jeziorko, położone w polodowcowym zagłębieniu, którego ciekawostką jest to, że na jego dnie nie istnieje praktycznie życie (oprócz bakterii siarkowych). Poniżej 13m nie ma bowiem w ogóle tam tlenu, a wody w ciągu roku nie są tam prawie nigdy mieszane. Dodatkowo, jezioro to jest bezodpływowe, ale ciągnie się od niego niewielka strużka, która kończy swój bieg w maleńkim zbiorniku wodnym, gdzie wsiąka i prawdopodobnie dalej płynie jakąś podziemną drogą. W tym jeziorze żyje też naturalnie sielawa. Także wypas :)


Zaznajomieni z tym faktem, walnęliśmy się na pomoście


Zamiast planowo wracać do Głuska, znaleźliśmy most przez jezioro Ostrowite i postanowiliśmy, że pojedziemy skrótem.



Tzn. ja postanowiłem ale razem zabłądziliśmy :P innymi słowami dałem nieco dupy, lub, nie popisałem się umiejętnością nawigacji :)


Ale Lenka mi wybaczyła, bo się przecież bardzo miłujemy, chociaż było trochę bububu...



Tak czy inaczej dojechaliśmy do Głuska i przez Moczele (gdzie zrobiłem trochę fot cmentarza - bububu) pojechaliśmy na Biwak Pstrąg


...gdzie zrobiliśmy piękne kiełbaski


o takie tatuś, patrz :)


A że biwak nad Drawą...


to zacieszam ryło, bo nie trzeba było daleko dygać po wodę


Potem było jeszcze z 20 km piachów i bruku - bububu...

Fajne foty

Traska:
Bierzwnik->Przeczno->Breń->Łasko->Wygon->Ryże-Kic->Jarychowo->Radęcin->Głusko->Ostrowiec->Jez. Czarne->Jez. Ostrowite->Głusko->Moczele->Biwak Pstrąg->Ostrowiec (Smolarnia Radęcińska)->Łasko->Wygon