Wpisy archiwalne w kategorii

Nowogard i okolice

Dystans całkowity:9253.46 km (w terenie 1145.00 km; 12.37%)
Czas w ruchu:510:09
Średnia prędkość:18.10 km/h
Maksymalna prędkość:52.02 km/h
Liczba aktywności:215
Średnio na aktywność:43.04 km i 2h 23m
Więcej statystyk

Przejazd

Piątek, 26 lutego 2010 · Komentarze(9)
Wcześniejszy wyjazd z pracy spożytkowałem bardzo słusznie, bo z przeznaczeniem na rower. Muszę jednak tutaj wyraźnie zaznaczyć, że ów wyjazd odbył się z ogromną pomocą mojej Ukochanej, bowiem jak przyjeżdżam do domu, to czeka na mnie już obiadek. Milenka więc jest dziewczyną naprawdę złotą.

Wyjechałem trasą na Wierzbięcin, bo jeszcze nie kupiłem mapy i nie chcę się nigdzie indziej zapuszczać. Oczywiście tak jak w Szczecinie hulało słońce, tak w Nowogardzie szarówka. Ale jechało się fajnie. Troszkę zmarzłem, nawet mocno, bo zaczęły mnie boleć od tego zęby, ale po ubraniu się było już spoko, chociaż nóżki jeszcze odmawiają czasem posłuszeństwa.

I tak dojechałem do Dobrej, tam już na sam początek pojawiają się ruiny zamku von Dewitzów. Postanowiłem, że zrobię więcej zdjęć innym razem, przy bardziej sprzyjających warunkach.











Powrót przez Błądkowo -> Ostrzycę -> Wierzbięcin do Nowogardu był już dużo szybszy.

Przejażdżka

Czwartek, 25 lutego 2010 · Komentarze(3)
Przejażdżka z Milenką do Kulic. Ładnie dzisiaj było, nawet wiosennie się ubraliśmy ale czasu było niewiele i zaraz zaszło słońce. Chciałem wypróbować dziś nową zabawkę, ale chyba poczeka ona na następną okazję.

Lelum polelum

Czwartek, 18 lutego 2010 · Komentarze(1)
Zima się kończy. Kurcze, no jak wracałem z pracy to pola już nie były tak zaśnieżone jak wczoraj. Zaczynają pojawiać się badyle, co oznacza, że wiosna tuż tuż. Niestety nie za bardzo się nafotografowałem. Dlatego mały muł z tego powodu.

Tak więc dziś znowu pojeździłem. Wcześniej skończyłem robotę, ale wyszedłem i tak późno, bo o 16:30. 15 minut zajęło mi grzebanie przy rowerze, bo prawie się już rozpada. No ale zabrałem ze sobą aparat i... g*wno wyszło, bo już ciemno. Tym bardziej jestem wściekły. Przy okazji pojechałem zobaczyć, jak tam się trzyma moje stado karibu. Muszę powiedzieć, że są spoko. Jedne jedzą, inne leżą.





Traska mokrą szoską, jak wczoraj, do Wierzbięcina i dalej do Bienic. Później się rozpadało i dzięki temu było pięknie! Tego mi brakuje, zimnych klimatów, ciszy, deszczu, wody w butach i przemarzniętych stóp.

A jak tam moja dieta?
Aaaa, jakoś leci. Ostatnie ważenie - 11 lutego i waga spadła do 67,5. Kilogram, nieźle, zważywszy na to, że przez ostatnie 2 tygodnie trochę się nawpieprzałem. Nie jestem pewien, ale możliwe, że przez tę dietę ostatnio coś choruję. W każdym bądź razie dostałem skierowanie na badania morfologii i cukru.

Przejaździk

Poniedziałek, 15 lutego 2010 · Komentarze(2)
W końcu przełamałem zimową chandrę. Pomimo ciemności, wilgoci i ogólnego przygnębienia zrobiło się te 15 km. Mało, ale lepszy rydz niż nic. Śnieg trzyma od 18 grudnia, jednak czuję w kościach, że idzie wiosna. Jestem pewien, że dzisiejszy wyjazd to prawdziwy początek sezonu :)

Dojechałem dzisiaj tylko do Wierzbięcina. Fajna droga, troszkę mokra i gdzieniegdzie resztki śniegu, ale jazda ogólnie miła. Łańcucha w ogóle nie słychać, bo mało że przesmarowany to jeszcze uszka przykrywała czapencja, którą Milenka kupiła mi na gwiazdkę. Niestety, baterie w halogenie wysiadły i dalsza jazda była niebezpieczna.

Poza tym, to w marcu trzeba zrobić koniecznie remont rumaków, bo jeżdżą tak trochę na słowo honoru.