Wrocław dostał wczoraj piękne baty :) Jechał tylko jak zawsze niezawodny Jason. A tak was właśnie laliśmy :)
Niestety podobne widoki mieli dziś tam na derbach w tej, hmm... No tej mieścinie bez tramwajów i rzeki. I bez czegoś takiego:
Do miasta i do Łubianki goniłem za cyklistami. Niestety dałem sobie spokój i wróciłem przez las koło leśniczówki w Wojcieszycach. Później trasa dom-PKS Gorzów i PKS Szczecin-stancja.
Przejażdżka po energetycznym kataklizmie w Szczecinie. Zupełnie inne miasto. Nie dość, że zasypane śniegiem w kwietniu, to jeszcze na ulicach pusto, zajęć na uczelniach nie ma, do pracy też prawie nikt nie chodzi, sklepy pozamykane (oprócz tych monopolowych - nie trzeba pracować to ludzie co innego mogą robić?). Szkoda, że już wszystko działa, tak by mnie ominęło 8 godzin na uczelni. Swoją drogą, ciekawe, jakie straty miały zakłady w Policach, pewnie idą w milionach. Wykładowca mówił nam na zajęciach, że wystarczy stosunkowo lekkie tąpnięcie napięcia, żeby cała partia poszła na straty, a przywracanie linii produkcyjnej i jej oczyszczanie trwa około 3 dni jak dobrze pamiętam.
Stówka z klikusem. Pojechaliśmy do Barlinka, głównie lasami.
Osobliwość nr 1: Śniadanie klikusa. Już więcej go do sklepu nie puszczę. Tyle rzeczy co on kupił, nie zjadam przez weekend. W międzyczasie skoczył jeszcze do mięsnego po kiełbachę. Oczywiście nie dał rady wszystkiego zjeść i musiałem pomóc, co nie było zbyt dobrym pomysłem jak się później okazało. W każdym bądź razie za dużo nawet na dwóch.
Oczywiście zajechaliśmy na bulwar, bo nam się pół bułki ostało. Nie jest tak łatwo pstyrykaczem, który ostrość łapie po sekundzie
Później skoczyliśmy na jakieś osiedle w Barlinku, gdzie mają całkiem fajny kompleks sportowy, ale nie tylko sportowy jak się okazało, gdyż znajduje się tam... Osobliwość nr 2: Kapliczka na boisku szkolnym
Następnie pojeździliśmy po lasach w Barlinku. Fotka klikusa. Pozwoliłem sobie odpowiednio ją wykadrować
Cudowna ścieżka nad Jeziorem Barlineckim
Spójrz! Na lewo. Widzisz? Oto drzewo...
Markowe...
Osobliwość nr 3: Zrośnięta sosna z drzewem liściastym. Kiedyś już ją widziałem, ale nie mogłem odnaleźć. Przez nią mało co się nie wywaliłem i ledwo co Klikus też (przeze mnie). Zresztą dzisiaj to wybroniłem się z co najmniej 4 kryzysowych sytuacji.
No a to już wiosna w Gorzowie
Link do albumu Trasa: Gorzów->Wojcieszyce->Łośno->Lipy->Moczydło->Barlinek->Moczkowo->Lipy->Łośno->Kłodawa->Gorzów
Na Wydział i wieczorem do Michała. Powrót wieczorem miał być przez cmentarz, jednakże zanim dojechałem do krańca, brama była już zamknięta. Z powrotem okazało się że wjazdową bramę też zdążyli mi zamknąć. I w ten sposób mało co tam nie nocowałem :)
Ulubiony miesiąc się zaczął. I zamiast wstać wcześniej na rower, wolałem pospać. Zmieniłem klocki hamulcowe, bo po poprzednich został sam metal, kupiłem linkę do nowej przerzutki, a potem ruszyłem tyłkiem i pognałem na wydział. Tam standardowo zatankowałem pepsi żeby nie przysnąć jak mi się to zdarza ostatnio. Po wykładzie przejażdżka po okolicach Głębokiego i Lasku Arkońskiego i całkowicie się zdziwiłem. Dziesiątki osób na rowerkach. Rekreacja pełną gębą. A to ktoś biega, a to fika, tu jedzie pan, tam dwie dziewczyny i same piękne :) No i te chodziarki... Boże... sport widowiskowy niezmiernie, aż ciężko się skupić na drodze. Szczupluteńkie, opalone i tak chodzą i pupka na lewo, na prawo, na lewo, na prawo... Widoki cudne, słoneczko, ptaszki śpiewają, drzewa kwitną a ja znowu zapomniałem aparatu :/ Z powrotem zajechałem do klikusa, a potem do sklepu po chlebuś razowy, cytrynkę i maślaneczkę. Uśmiechnąłem się do pani Basi sklepowej i do domku. Postanowiłem się zdrowo odżywiać, więc walnę dziś chyba browarka.
No pointa z tego taka, że trzeba przywieźć prawdziwy rower żeby poszaleć troszkę w końcu.
Ostatnio zrobiłem się jeszcze bardziej leniwy i jakoś brak mi motywacji do jeżdżenia. Ale jak już gdzieś pojadę, to bardziej turystycznie. Lubię eksplorować nowe miejsca i uwieczniać je na fotografiach. Czasami się ścigam, ale bez żadnych sukcesów, ot tak dla rozrywki i zaspokojenia głodu rywalizacji. Mój fetysz to podjazdy, gubienie się w lasach, lądowanie w bagnach :)