Tu i tam

Niedziela, 30 września 2012 · Komentarze(0)
W poszukiwaniu leśnej drogi na Taczały. Nie znalazłem ale pokręciłem się w ostępach koło Konarzewa, Żabówka i gdzieś dalej.





Potem jeszcze na działeczkę zebrać maliny.

Łosośnica

Sobota, 8 września 2012 · Komentarze(1)
Podwieczorek w okolice Łosośnicy. W wiosce skręciłem w Aleję Dębów Pomnikowych i nie powiem, całkiem fajny las. Nie zabrawszy mapy, wyjechałem w Siwkowicach, a potem przez Wyszogórę na jakąś ruchliwą drogę do Lisowa.

Śmierdziało mi to trochę trasą na Płoty, więc wróciłem tą samą drogą, już po ciemku. Lampka się spisywała dobrze, ale mogłem nieco zwolnić, bo mało co się nie władowałem w dziurę na mostku w lesie, gdzie biegam.

Trzeba korzystać

Poniedziałek, 27 sierpnia 2012 · Komentarze(0)
Trzeba korzystać póki pogoda. Lato się kończy, rower gdzieś w odstawce. Nawet nie pamiętam co powinienem zabierać na przejażdżki. Dziś wyjątkowo tylko aparatu. Może i szkoda, a może nie. Była piękna pogoda, a jeziorka koło Czermnicy pod wieczór wyglądają bajecznie. No ale gadaniem tego nie oddam. Dodam, że jechało się przednio - najlepszy sposób na wyciszenie po korpodniu.

Szkoda tylko, że Milenka nie może jechać ze mną. Kontuzja jeszcze troszkę potrzyma, ale po wszystkim sobie odbijemy :)

Z Gumim

Sobota, 25 sierpnia 2012 · Komentarze(1)
Gumi kupił rower, to wyciągnąłem go na godzinkę. Tak jakoś się rozkręcił, że pojechaliśmy na plażę do Tuczy. Powrót już wieczorkiem. Zeszło jakoś dłużej, na tyle, że ujrzałem w oknie oczekującą Milenkę. Oho, będzie grubo, to może chociaż pomacham ;-)

Bory Tucholskie - 3

Środa, 1 sierpnia 2012 · Komentarze(3)
Rano nie pada. Wyszło słońce, jest pięknie!











Dziś sporo terenu, objeżdżamy jeziora od zachodniej strony. Świetne szlaki, pagórkowate, można poszaleć, bo już trzeciego dnia tyłki tak nie bolą jak na początku. Na koniec jeszcze zajechaliśmy do "Charzy". Łał, ale cudna miejscowość. Na widok niektórych posiadłości opada szczęka...

Potem pozostaje nam czekać na pociąg, a przecież jutro Woodstock :D

Bory Tucholskie - 2

Wtorek, 31 lipca 2012 · Komentarze(1)
Wstaliśmy wcześnie. Nocleg pod świerkiem obfitował w uroki lasu. Jakiś gryzoń chrobotał koło namiotu, coś podjadało korzonki w glebie pod nami. Taka cisza, że było słychać najsłabszy szmer.



Postanowiliśmy pojechać jak długo się da lasem. W Człuchowie zjedliśmy śniadanie, zwiedziliśmy na szybcika zamek i pojechaliśmy do Chojnic. Stamtąd skierowaliśmy się do miejscowości Charzykowy zwaną przez miejscowych 'Charzy'. Kupiliśmy mapkę i bilety do parku, po czym czerwonym szlakiem pojechaliśmy wzdłuż jeziora.

W sumie ani Zaborski Park Krajobrazowy, ani PNBT to żadna rewelacja. Ot, lasy sosnowe i całkiem ładne jeziora. Jakoś tak u nas lepiej, nie mówiąc już o Drawieńskim Parku...



Znowu przerwa na jedzonko. Kurde, im człowiek starszy, tym by tylko częściej wpieprzał. Ale sceneria miła, aż się wstawać nie chce.











Później piaszczystymi szlakami eksplorujemy południową część parku. Kurka, jakie tam są piękne leśniczówki. Czad! I te śmieszne litery, tak jakby czcionka wybrała się nie ta...





Wokół, pełno lobeliowych jeziorek







Ale dopiero najciekawsze przed nami. Z parku to polecam północne rejony, aż do Swornegać.



















Potem obiadek w Małych Swornegaciach, gdzie dowiedzieliśmy się czym się różni danie regionalne (bigos jakiśtam) od bigosu krajowego. Otóż różni się nazwą, ale za to po dłuższej batalii z kelnerkami-mimozami, mogłem napić się Złotych Lwów.

Jednogłośnie zdecydowaliśmy pojechać na Północ, gdzie na mapie widać było jakieś zawijasy. Tak, to był strzał w dziesiątkę. Polecam jak najbardziej Dolinę Kulawy! Już poza parkiem narodowym, więc można się rozbić.

Bory Tucholskie - 1

Poniedziałek, 30 lipca 2012 · Komentarze(1)
Umówiłem się z Sentim na kilkudniowy wypad do Borów Tucholskich. Tak, żeby coś zrobić w te wakacje, żeby przypomnieć sobie dawne czasy. Spakowaliśmy się w plecaczki, zabraliśmy śpiwory, namiot i heja na spotkanie w Chociwlu.

Bartek PiKaPem cisnął z Gorzowa, ja sobie zrobiłem 30-kilometrowy dojazd. Luzik, bo godzina popołudniowa. Jakimś cudem pociąg nie zajechał na szóstą rano do Gorzowa, tak więc było jeszcze kilka godzinek relaksu.

Wysiadając w Szczecinku, pokręciliśmy się troszkę w poszukiwaniu map, po czym pocisnęliśmy do Chojnic. Dziś trasa to głównie szosa. Okazało się, że do tej miejscowości całkiem sporo kilometrów i chyba zanocujemy dziś gdzieś... cholera wie.

W sumie, patrząc przez pryzmat dawnych lat, to jakaś nuda. Choć obiektywnie przyznać trzeba, jakoś się tak fajnie jechało. Zero spiny, żadnego parcia na dystans, miejsca "do zaliczenia". Pełny luz. Nawet okolice Szczecinka wydają się jakieś prawie dzikie, wsie całkiem malownicze, ze starymi chatami. OK!

A że robiło się ciemno, jak i szosa do Człuchowa bardzo ruchliwa, postanowiliśmy zakończyć dzień nieopodal Chrząstówka.