Wpisy archiwalne w kategorii

_Mini

Dystans całkowity:11653.34 km (w terenie 1466.42 km; 12.58%)
Czas w ruchu:700:47
Średnia prędkość:16.60 km/h
Maksymalna prędkość:50.22 km/h
Liczba aktywności:536
Średnio na aktywność:21.74 km i 1h 18m
Więcej statystyk

Ciągle w pociągach i na dworcach.

Niedziela, 26 sierpnia 2007 · Komentarze(4)
Ciągle w pociągach i na dworcach. Zwiedzamy trochę Nowego Sącza.


Potem pociąg do Tarnowa. Przesiadka. Pociąg do Wrocławia. Tłoczymy rowery w przejściu. Co chwile jakieś babsko musi do kibla, więc ciągle je przestawiamy. Tyle ludzi, że jakiś koleś z Austrii wyciąga rower przez okno. Wieczorem na szybko zwiedzamy starówkę Wrocławia. Pięknie.




Znowu pociąg. Tym razem Poznań. Tam czekamy z 2 godziny na pociąg do Krzyża. Nie spaliśmy już ponad dobę. W Krzyżu znowu czekanie i przesiadka. O 7 rano jestem już w domu :) Po ponad 30 godzinach w pociągach i na dworcach. Zaczynamy wyżerkę :D


Czas podsumować wyprawę.

Rumunia to kraj kontrastów, gdzie pod walące się domy podjeżdzają Audi Q7, Mercedesy i inne im podobne. Ciężko znaleźć tam osobę mogącą pochwalić się jako takim dobrym gustem. Muzyka przy jakiej się wożą lanserzy to dramat. Domy jakie się buduje to dramat jeszcze większy. Mniej więcej coś takiego jak u nas na początku lat 90-tych, z tym że elewacje mają jeszcze odważniejsze kolory, a lość
kondygnacji przekracza wszelkie granice zdrowego rozsądku.

Miasta. Uciekać z nich! Brud, śmieci, zgiełk.
Wsie - zupełne przeciwieństwo. Niezwykły klimat, chociaż śmieci też wszędzie
pełno. Ciekawe domy, piękne bramy, cerkwie i kolorowo ubrani ludzie. No i wszędzie te stogi siana.

Drogi. Na prawdę sporo się tam buduje. Są całkiem niezłe. Pełno na nich końskich odchodów, ale przyzwyczaić się można do tego już następnego dnia. Mi wcale one nie przeszkadzały, dopóki nie wjechałem w jakąś świeżą kupę. Uwaga na odpryski! Kierowcy to szaleńcy. Zwyczajem u nich jest trąbienie na przejeżdzające rowery. Wyprzedzają sie na trzeciego i czwartego, aczkolwiek w całej Rumunii nie widzieliśmy ani jednego wypadku. Najbardziej klimatyczne są Dacie. Normalnym widokiem jest jadąca na dachu sofa, kanapa czy beczka.

Widoki. Cudowne. Zwiedziliśmy tylko północną część kraju, ale wiem, że jeszcze tam wrócę. Polecam szczególnie Maramuresz i tereny graniczące z Ukrainą, gdzie wciąż są dziewicze. Bukowina - trochę przereklamowana. Dość gęsto zaludniona z pięknymi malowanymi klasztorami. Wąwóz Bicaz i Lacu Rosu radzę omijać. Generalnie, jeśli jakieś miejsce opisano w przewodnikach jako atrakcja turystyczna, to należy spodziewać się tłumów turystów, szczególnie Włochów i Francuzów. Ciężko zrobić tam zdjęcie, gdyż wszystko co jest do zobaczenia zasłaniają zwykle samochody. Polecam odkrywać Rumunię na własną rękę, bez przewodników. Pięknych miejsc tam nie brakuje.

Kuchnia. Mamałyga - bardzo smaczne i tanie jedzonko. Można przyrządzać ją chyba na 100 sposobów. Kiełbaski mici - rewelacja. Trzeba spróbować. W smaku przypominają kołduny. Rumuni mają pyszne zupy, gęste i tłuste. Niestety nie spróbowaliśmy słynnych gołąbków.

Piwo. Nie przesadzajmy. Jest jeden Ciuc i potem długo, długo nic. Trochę ich posmakowaliśmy. Ale co tu mówić. Jeden obraz to 1000 słów.



Rumuni. Ludzie niezwykle serdeczni, zarówno Ci z miast jak i z wiosek, młodzi i starsi. Nie spotkaliśmy ani jednej naburmuszonej osoby. Prawie nikt tam nie mówi po angielsku. Warto więc poduczyć się francuskiego czy niemieckiego. Co nieco zrozumieją. Jeden drwal mówił do nas po serbsko-chorwacku, ale i tak najskuteczniejszym sposobem na dogadanie się jest sposób "na migi". Rumuni są
zawsze gotowi pomóc. Chętnie przenocują czy czymś poczęstują. Jeszcze jedno.

Rumunia to chyba jedyny kraj, gdzie w sklepie resztę wydadzą Ci mentosem, albo
pastylką.

Cyganie. 80% z nich podobno nie ma wykształcenia zawodowego, a tylko 50% z tych co mają, to pracują. Mi kojarzą się z wyciągniętymi rękami i wołaniem "Daj bomibom".

Polacy. Bardzo sympatyczni. Miło się piło z nimi piwko.

Kanadyjczycy. Miło się z nimi jeździło. Chyba najbardziej popularna nacja jeżdżąca w Rumunii na rowerach :)

Niemcy. Bardzo sympatyczni i otwarci. Tacy, nie-niemieccy.

Czesi. Jak to Czesi. Śmieszni.

Mapa wyprawy
Link do Albumu ze zdjęciami
Album zdjęć Sentiego

W nocy pioruny waliły tak

Niedziela, 12 sierpnia 2007 · Komentarze(6)
W nocy pioruny waliły tak często, że Senti się obudził i zaczął pytać co to. na 10 sekund było 12-15 grzmotów. Jak na jakiejś wojnie. Spaliśmy jak się rano okazało na jakimś stoku i wszystko, łącznie z nami zjechało na jeden koniec namiotu.

Z rańca musieliśmy zjechać jakieś 1,5km w dół serpentynami żeby zostawić psa. Senti męczył się z nim dobre 15 minut. Kamienie nie pomagały. W końcu trzeba było wrzucić na twardsze przełożenie i mu spitolić. Podjazd skończył się na przełęczy Prislop (1416m n.p.m.). Dygaliśmy 6 km tylko po to żeby zobaczyć ten słynny festiwal ludowy jaki akurat odbywa się w tym jedynym dniu w roku. Efekt: 20 samochodów turystów, cygańska rodzina sprzedająca jagody, dzieciaki mówiące po angielsku, ale tylko "Giz mi sam many" oraz 3 baby tańczące na cokole jakiegoś postkomunistycznego pomnika w rytm muzyki diskoakordeonowej.

W tej sytuacji postanowiliśmy pojechać w góry szlakami turystycznymi, na północ, do granicy z Ukrainą. I to była najlepsza decyzja całej wyprawy. Widoki powalające. Połoniny ciągnące się po horyzont. Chmury poniżej nas. Łał!




Spotykamy grupę Niemców pro-turystów. Ciśnieniomierz wskazuje 1699m n.p.m. i jedziemy ciągle pod górę. Zaczyna grzmieć. Rozbijamy się nieopodal schroniska. Nie minęło pół godziny a pogoda znowu się zmienia. I tak w kółko.

Mykamy do schroniska umyć się i po 4 browarki Neumarkt w plastikowych butelkach. III liga, ale 2 wypiliśmy i przelewamy do nich ciepłe mleczko, które dobrą strategią wytargałem od szefa. W zamian muszę mu wysłać jego zdjęcie :D.
Zimno i do tego posiałem moje ulubione pomarańczowe laserowe bryle.

Trochę za Borsą->Pasul Prislop->schronisko.

PS. Odczepiam przyczepkę i jadę do schroniska. Dżizys! Jakbym wsiadł do Ferrari. Następnym razem wezmę tylko jedne galoty na zmianę i jadę bez bagażu.

Mapa wyprawy
Link do Albumu ze zdjęciami
Album zdjęć Sentiego

Całą noc lało. Lało też

Sobota, 4 sierpnia 2007 · Komentarze(1)
Kategoria _Mini, 2007 Rumunia
Całą noc lało. Lało też przez cały dzień. Wyjechaliśmy ze schroniska o 16 i za wiele się tego dnia już nie działo. Rozbijamy się całkowicie przemoczeni.

Popielcówka


Senti i połoniny, których właściwie nie widać


Schronisko pod Małą Rawką->Wetlina->Przysłup->Cisna->Liszna

Mapa wyprawy
Link do Albumu ze zdjęciami
Album zdjęć Sentiego

Na badania i po paczki

Na badania i po paczki

Tam jedziemy czyli Wielka Wyprawa Wakacyjna

Trasa: bliżej nie określona, czytaj: freestyle :) w 40 stopniach Celsjusza
Bieszczady->Słowacja->Węgry->Maramuresz->Góry Rodniańskie->Bukowina->Bicaz->jak damy radę to Braszów i Fogarasze, a jak nie to Góry Apuseni + Transylwania

Narzędzia przetrwania