Pojechaliśmy z Lenką do Nowogardu na weekendowego grilla. Nagle zachciało nam się na rower, a że w piwnicy była czerwona damka z koszyczkiem i king fox karate mistrz, to skorzystaliśmy. Damka fajny singlespeed, choć wymaga nieco dopieszczenia. A jedzie się na niej tak, że dzieci mówią Lence dzień dobry
Za to king fox to straszny kaszalot. Koło ma luz na piaście co najmniej centymetrowy. Głupio mi się jednak zrobiło jak zobaczyłem jak działają w nim przerzutki (shimano sis). XT z manetkami X-9 w Meridce to przy nich trabant bububub.
...tak, a wczoraj obiecałem, że będzie szosa. Niestety, szosy ani w realu ani na mapie :) Tak więc większość trasy z rowerami... przeszliśmy.
Ale najpierw pojechaliśmy nad pobliskie jeziorko. Pięknie tam! Woda czysta, ale jak się spojrzy w dół ma brunatne zabarwienie, co dawało niesamowity efekt wizualny
Tam też trochę poleżeliśmy
z czasem zrobiło się jednak nieco gorąco i trzeba było się schłodzić
Potem jednak ruszyliśmy się, raczej pieszo, w poszukiwaniu miejsca biwakowego
Znaleźliśmy jedno miejsce nad Jeziorem Rokiet, ale nieco zatłoczone, więc pojechaliśmy dalej, fantastyczną ścieżką
Znaleźliśmy miejsce, na drugim końcu jeziora, gdzie było znacznie spokojniej i dużo przyjemniej
A więc była i kiełbacha i ognicho
"Nie będę jechała taką drogą! Miało być przyjemnie a ja się tylko męczę!"
Dzisiaj rano pierwszy raz rowerkiem do Tieto. Mam 4,5km i mniej niz 15 minut drogi. Wieczorkiem tym razem to ja wyciągnąłem Ukochaną na rowerek. Relaks ścieżkami koło Cukrowej i os. Zawadzkiego. Razem zrobiliśmy 19km.
A wczoraj tradycyjnie nie dało rady pojeździć, bo jak wróciłem z pracy to czekała na mnie wyjątkowa niespodzianka, czyli:
Obiadek - penne carbonara, na deser piękny torcik, wysoki na 20cm, starannie wykonany przez moją Drożdżóweczkę
Firanka z balonów. Sztuk 25 :) Starannie powieszona przy pomocy drabiny
Bardzo fajna przejażdżka z Lenką wieczorkiem wokół Głębokiego, po Arkońskim i Kasprowicza zrekompensowała 10 godzin w pracy. Tak wieczorkiem szybkie tempo jakoś nas ożywiło. I gdyby nie to, że wracaliśmy po chodnikach po centrum żulskiego imperium, wyszła by całkiem przyzwoita średnia. Oboje zaliczyliśmy muchę w oko, przez co musieliśmy się nawzajem polowo operować. Milenka dzisiaj pierwszy raz zjechała ze stromej górki nad Głębokim. Pisku było pełno, ale dała radę :)
Ostatnio zrobiłem się jeszcze bardziej leniwy i jakoś brak mi motywacji do jeżdżenia. Ale jak już gdzieś pojadę, to bardziej turystycznie. Lubię eksplorować nowe miejsca i uwieczniać je na fotografiach. Czasami się ścigam, ale bez żadnych sukcesów, ot tak dla rozrywki i zaspokojenia głodu rywalizacji. Mój fetysz to podjazdy, gubienie się w lasach, lądowanie w bagnach :)