kawał dobrego jeździectwa
Środa, 19 maja 2010
· Komentarze(2)
Kategoria _Midi, Meridka moja, Nowogard i okolice
Tak, tego mi brakowało. Jazdy jak za dawnych lat. Szkoda tylko, że tak krótko. Znalazłem za to idealne leśne tereny do gubienia się wieczorami.
Dziś pojechałem z zamiarem potaplania się w błocie. Początkowo, tak jak ostatnio, szosą do Czermnicy. Nieco dalej skręciłem w las. Piękny las, taki jaki kocham najbardziej - zielony i gęsty. I z hektarami pól jagodowych.
Pokręciłem się tam jakiś czas, bo jechało się pięknie. Droga po deszczu wilgotna, gdzieniegdzie jednak można się było zakopać, a nawet zrobić ślizg na błocie. Czyli wszystko czego dusza zapragnie.
Co chwilę drogę przebiegał mi jakiś jeleń, sarna, zając. Co chwilę mijało się jakiś ciek wodny, kanał czy strumień.
W pewnym momencie wyjechałem nieopodal leśnej osady, którą prawdopodobnie już kiedyś odwiedziłem. Było to Żychlikowo, tak więc postanowiłem ponownie skręcić w las i jeszcze się troszkę pobłąkać. W końcu wyjechałem na pole, długie i szerokie.
W oddali można było zauważyć wystające uszy jakiejś sarny. Pojechałem jednak polną drogą do wsi Świętoszewo i tam znów skręciłem w las. Tym sposobem dojechałem do zalanej kopalni kredy w Czarnogłowach. Teraz jest tam piękne jezioro. Trzeba je kiedyś odwiedzić z Milenką.
Czas było wracać, tym bardziej, że dawno minęła już godzina powrotu obiecana Milence. Droga jednak była wyboista. To chyba stary nasyp wąskotorówki. Nie dało się tam jechać szybciej niż 10km/h, ale w końcu doprowadziła mnie do normalnej leśnej drogi. I znów piękna jazda. Rozpędziłem się nieco i za zakrętem pojawiło się stado dzików, które wnet czmychnęło do lasu. Poczekałem chwilkę i chyba słusznie, bo na drodze zostały dwa małe warchlaczki, które jeszcze nie wiedziały o co chodzi. Na koniec, jakby je asekurując przebiegły jeszcze dwie dorodne świnie. Wielkie jak cholera.
Jadąc dalej napotkałem leśny drogowskaz na Trzechel. Postanowiłem tam pojechać, bo wiem, że dalej już prosto do Nowogardu. Wcześniej jeszcze w lesie zauważyłem uciekającego bobra, tzn. chyba bobra, bo taki kulisty i z wielkim szerokim ogonem. W każdym bądź razie takiego zwierza jeszcze nie widziałem.
Na koniec pocisnąłem szosą przez Czermnicę, Strzelewo i Świerczewo. Fajnie się jechało, na liczniku prawie cały czas 29-32 km/h.
Już wiem gdzie będę śmigać w najbliższym czasie.
Dziś pojechałem z zamiarem potaplania się w błocie. Początkowo, tak jak ostatnio, szosą do Czermnicy. Nieco dalej skręciłem w las. Piękny las, taki jaki kocham najbardziej - zielony i gęsty. I z hektarami pól jagodowych.
Pokręciłem się tam jakiś czas, bo jechało się pięknie. Droga po deszczu wilgotna, gdzieniegdzie jednak można się było zakopać, a nawet zrobić ślizg na błocie. Czyli wszystko czego dusza zapragnie.
Co chwilę drogę przebiegał mi jakiś jeleń, sarna, zając. Co chwilę mijało się jakiś ciek wodny, kanał czy strumień.
W pewnym momencie wyjechałem nieopodal leśnej osady, którą prawdopodobnie już kiedyś odwiedziłem. Było to Żychlikowo, tak więc postanowiłem ponownie skręcić w las i jeszcze się troszkę pobłąkać. W końcu wyjechałem na pole, długie i szerokie.
W oddali można było zauważyć wystające uszy jakiejś sarny. Pojechałem jednak polną drogą do wsi Świętoszewo i tam znów skręciłem w las. Tym sposobem dojechałem do zalanej kopalni kredy w Czarnogłowach. Teraz jest tam piękne jezioro. Trzeba je kiedyś odwiedzić z Milenką.
Czas było wracać, tym bardziej, że dawno minęła już godzina powrotu obiecana Milence. Droga jednak była wyboista. To chyba stary nasyp wąskotorówki. Nie dało się tam jechać szybciej niż 10km/h, ale w końcu doprowadziła mnie do normalnej leśnej drogi. I znów piękna jazda. Rozpędziłem się nieco i za zakrętem pojawiło się stado dzików, które wnet czmychnęło do lasu. Poczekałem chwilkę i chyba słusznie, bo na drodze zostały dwa małe warchlaczki, które jeszcze nie wiedziały o co chodzi. Na koniec, jakby je asekurując przebiegły jeszcze dwie dorodne świnie. Wielkie jak cholera.
Jadąc dalej napotkałem leśny drogowskaz na Trzechel. Postanowiłem tam pojechać, bo wiem, że dalej już prosto do Nowogardu. Wcześniej jeszcze w lesie zauważyłem uciekającego bobra, tzn. chyba bobra, bo taki kulisty i z wielkim szerokim ogonem. W każdym bądź razie takiego zwierza jeszcze nie widziałem.
Na koniec pocisnąłem szosą przez Czermnicę, Strzelewo i Świerczewo. Fajnie się jechało, na liczniku prawie cały czas 29-32 km/h.
Już wiem gdzie będę śmigać w najbliższym czasie.