Tydzień tęsknoty za rowerkiem wytworzył u mnie awersję do wszystkiego dookoła. Tak więc musiałem zaliczyć kolejny powrót z pracy. Wcześnie rano, o 4:45 postanowiłem jeszcze zajechać do miasta, żeby spojrzeć na jezioro spowite mgłą. Fajnie tam jest. Jakiś wędkarz brodzący w woderach, gdzieniegdzie myśliwi. I ta cisza... Czas jednak było wracać, żeby zapakować się do PiKaPa.
W powrotną drogę miałem zamiar przycisnąć. Tak żeby zrobić traskę w dwie i pół godziny. W Szczecinie było jeszcze nieźle, ale zaraz za rogatkami zacząłem słabnąć. Dodatkowo coraz silniejszy wiatr robił swoje. Na szczęście szosy w okolicach Klinisk zostały załatane, takim grysikiem, który z czasem, jak mniemam, ma się scalić. Póki co ten grysik zafundował mi laczka. Pierwszy w tym roku. Dobrze, że okolica była całkiem przyjemna i mogłem spokojnie i bezstresowo sobie pomajstrować.
Przez ten okres niejeżdżenia zrobiło się przyjemnie zielono. W końcu jest prawdziwa wiosna, no może prócz temperatury. Mimo wszystko bardzo miło.
Pola zaczynają się też żółcić
Ulubiona traska z Mostów do Maciejewa. Nie mogę się doczekać jesieni, kiedy bukowe liście przybiorą jesienne barwy.
Komentarze (4)
fajny blog bardzo mi sie podoba pozdrawiam własciela bloga
Według tej informacji jutro (sobota 15 maja 2010) szczecińskie turystyczne kluby rowerowe (turystyczne) zbierają się o 8:00 rano nad jeziorem Głębokim i grupą jadą do Niemiec, gdzie w ramach integracji przygranicznej spotykają się z rowerowymi klubami niemieckimi. Stamtąd trasa wiedzie do Ueckermunde, gdzie niemieccy strażacy zapewniają imprezę i nocleg w remizie "na deskach" (trzeba by wziąć karimatę i śpiworek) za symboliczne 1 EUR (oczywiście nocleg za tyle, na piwo w cenie bym nie liczył ;)). Można oczywiście przejechać tylko część trasy i nie nocować :)
A Ci powiem, że takie ograniczenia powinny być. Z przeciwnej strony jechał jakiś palant, sporo ponad setkę i grysikiem dostałem. Na szczęście w kask, chociaż od oka niedaleko.
Możemy się tylko cieszyć, że nie stawiają u nas ograniczeń przy grysiku jak w Niemczech. Ostatnio tego doświadczyłem na Rugii - jechałem 30 km/h przez kilkanaście km. Swoją drogą, zaskoczyła mnie taka naprawa drogi w Niemczech, myślałem że tak to tylko od Odry na wschód...
Ostatnio zrobiłem się jeszcze bardziej leniwy i jakoś brak mi motywacji do jeżdżenia. Ale jak już gdzieś pojadę, to bardziej turystycznie. Lubię eksplorować nowe miejsca i uwieczniać je na fotografiach. Czasami się ścigam, ale bez żadnych sukcesów, ot tak dla rozrywki i zaspokojenia głodu rywalizacji. Mój fetysz to podjazdy, gubienie się w lasach, lądowanie w bagnach :)