Powrót z pracy

Wtorek, 11 maja 2010 · Komentarze(4)
Tydzień tęsknoty za rowerkiem wytworzył u mnie awersję do wszystkiego dookoła. Tak więc musiałem zaliczyć kolejny powrót z pracy. Wcześnie rano, o 4:45 postanowiłem jeszcze zajechać do miasta, żeby spojrzeć na jezioro spowite mgłą. Fajnie tam jest. Jakiś wędkarz brodzący w woderach, gdzieniegdzie myśliwi. I ta cisza...
Czas jednak było wracać, żeby zapakować się do PiKaPa.



W powrotną drogę miałem zamiar przycisnąć. Tak żeby zrobić traskę w dwie i pół godziny. W Szczecinie było jeszcze nieźle, ale zaraz za rogatkami zacząłem słabnąć. Dodatkowo coraz silniejszy wiatr robił swoje. Na szczęście szosy w okolicach Klinisk zostały załatane, takim grysikiem, który z czasem, jak mniemam, ma się scalić. Póki co ten grysik zafundował mi laczka. Pierwszy w tym roku. Dobrze, że okolica była całkiem przyjemna i mogłem spokojnie i bezstresowo sobie pomajstrować.



Przez ten okres niejeżdżenia zrobiło się przyjemnie zielono. W końcu jest prawdziwa wiosna, no może prócz temperatury.
Mimo wszystko bardzo miło.



Pola zaczynają się też żółcić



Ulubiona traska z Mostów do Maciejewa. Nie mogę się doczekać jesieni, kiedy bukowe liście przybiorą jesienne barwy.

Komentarze (4)

fajny blog bardzo mi sie podoba pozdrawiam własciela bloga

marek kulice 06:11 poniedziałek, 6 września 2010

Może i racja...a teraz z innej beczki:

Dotarła do mnie informacja następującej treści:

Według tej informacji jutro (sobota 15 maja 2010) szczecińskie turystyczne kluby rowerowe (turystyczne) zbierają się o 8:00 rano nad jeziorem Głębokim i grupą jadą do Niemiec, gdzie w ramach integracji przygranicznej spotykają się z rowerowymi klubami niemieckimi. Stamtąd trasa wiedzie do Ueckermunde, gdzie niemieccy strażacy zapewniają imprezę i nocleg w remizie "na deskach" (trzeba by wziąć karimatę i śpiworek) za symboliczne 1 EUR (oczywiście nocleg za tyle, na piwo w cenie bym nie liczył ;)). Można oczywiście przejechać tylko część trasy i nie nocować :)

Misiacz 12:19 piątek, 14 maja 2010

A Ci powiem, że takie ograniczenia powinny być. Z przeciwnej strony jechał jakiś palant, sporo ponad setkę i grysikiem dostałem. Na szczęście w kask, chociaż od oka niedaleko.

siwiutki 06:43 czwartek, 13 maja 2010

Możemy się tylko cieszyć, że nie stawiają u nas ograniczeń przy grysiku jak w Niemczech. Ostatnio tego doświadczyłem na Rugii - jechałem 30 km/h przez kilkanaście km. Swoją drogą, zaskoczyła mnie taka naprawa drogi w Niemczech, myślałem że tak to tylko od Odry na wschód...

Misiacz 20:53 środa, 12 maja 2010
Wpisz trzy pierwsze znaki ze słowa otaja

Dozwolone znaczniki [b][/b] i [url=http://adres][/url]