Oder-Niesse część 2
Piątek, 16 sierpnia 2013
· Komentarze(2)
Kategoria Meridka moja, _Giga
Zimno, zimno, ale trzeba cisnąć. Tęskni się za rodzinką, ale przecież za rowerem też tęskniłem, więc jest miło i nie ma co marudzić, nawet na tyłek, którego nie czuję. Albo czuję jakbym siedział na gwoździach.
Zabranie aparatu chyba rzeczywiście nie miało większego sensu, bo chłopaki od początku zapodają i przerwy robimy tylko na śniadanie i jeziorko na granicy.
W Niemczech ścieżki znacznie lepsze - asfalt perfekcyjny, a szuter jeśli jest to pozostawiony celowo, a nie tak przypadkiem, jak w Czechach. Po drodze co chwilę ciekawe mosty i inne obiekty oraz przepiękne wsie. Ale czasu na zwiedzanie nie ma. Chyba nikomu nawet jakoś szczególnie się nie chce...
Przerwa obiadowa w Zgorzelcu i dalej na Północ.
Niestety szybko się ściemnia i wygląda na to że nie ma szans na dojechanie do Gubina. Tak więc, Postój w Bad Muskau/Łęknicy. Tutaj wielki szok...
Spojrzenie z granicznego mostu na rzekę...
... i polską stronę...
Nie wiem co myśleć, ale jestem przerażony. Obraz jest rozpaczliwy, choć na zdjęciach nie wygląda to tak fatalnie jak w rzeczywistości. Mam jakieś deja vu. Kojarzy mi się to z szokiem jaki przeżyłem przekraczając granicę Rumunii. Może wieczorna szarówka potęguje te uczucie, ale mam wrażenie, że jesteśmy narodem jakimś nieokrzesanym. Wszędzie Zigaretten, Friseur i inne atrakcje z kategorii Pan-Poddany. Z drugiej strony... przecież ci straganiarze to zapewne dobrze prosperujący przedsiębiorcy.
Zabranie aparatu chyba rzeczywiście nie miało większego sensu, bo chłopaki od początku zapodają i przerwy robimy tylko na śniadanie i jeziorko na granicy.
W Niemczech ścieżki znacznie lepsze - asfalt perfekcyjny, a szuter jeśli jest to pozostawiony celowo, a nie tak przypadkiem, jak w Czechach. Po drodze co chwilę ciekawe mosty i inne obiekty oraz przepiękne wsie. Ale czasu na zwiedzanie nie ma. Chyba nikomu nawet jakoś szczególnie się nie chce...
Przerwa obiadowa w Zgorzelcu i dalej na Północ.
Niestety szybko się ściemnia i wygląda na to że nie ma szans na dojechanie do Gubina. Tak więc, Postój w Bad Muskau/Łęknicy. Tutaj wielki szok...
Spojrzenie z granicznego mostu na rzekę...
... i polską stronę...
Nie wiem co myśleć, ale jestem przerażony. Obraz jest rozpaczliwy, choć na zdjęciach nie wygląda to tak fatalnie jak w rzeczywistości. Mam jakieś deja vu. Kojarzy mi się to z szokiem jaki przeżyłem przekraczając granicę Rumunii. Może wieczorna szarówka potęguje te uczucie, ale mam wrażenie, że jesteśmy narodem jakimś nieokrzesanym. Wszędzie Zigaretten, Friseur i inne atrakcje z kategorii Pan-Poddany. Z drugiej strony... przecież ci straganiarze to zapewne dobrze prosperujący przedsiębiorcy.