Strach jeździć, nawet chodnikami, kiedy tiry skręcając w boczną ulicę, nic sobie nie robią z przechodzących na pasach ludzi. Takich palantów widuje codziennie. Wypad na wydział.
Pierwszy dzień wiosny, więc wybrałem się razem z Lenką na przejażdżkę. Rowery odpicowane, ale coś czuję, że żółta meridka długo nie pojeździ. W zimę niewiele jeździłem, ale jak już to po chlapie śniegowo-solno-piaszczystej. Do tego wczorajszy karcher sprawił, że piasta tylna stuka. Dodatkowo jeszcze zębatka szóstka starta i łańcuch (ten nie przerdzewiały na wylot) strasznie się ślizga.
Ale dzisiaj było i tak fajnie. Pojechaliśmy do Bezrzecza i tam jakoś tak krążyliśmy
Później Lenka miała kryzys, a przez to błoto miałem już dostać w ciry...
...ale szybko sytuacja została złagodzona batonem :)
A potem zrobiliśmy rundkę wokół Głębokiego. Milenka była dziś bardzo dzielna i ostro dawała pod górę. To chyba przez pierogi z paczki, jakie mieliśmy pożreć na obiad.
Pojechałem obejrzeć część kolekcji, jaką Szczecin zakupił od Leszka Liszewskiego. Dzisiaj przedostatni dzień wystawy, więc pomimo deszczu trzeba było się ruszyć zobaczyć m.in. Smyka.
Zachciało mi się dzisiaj przejechać standardową rundkę po Puszczy Bukowej, bo na dworze dziś pięknie i biało. Może nie tak pięknie jak wtedy, bo Szczecin to nie Gorzów, ale przynajmniej wreszcie jest jakaś namiastka zimy w tym mieście. Niestety bateria w lustrzance padła i musiałem się ratować małym prykaczem.
Ostatnio zrobiłem się jeszcze bardziej leniwy i jakoś brak mi motywacji do jeżdżenia. Ale jak już gdzieś pojadę, to bardziej turystycznie. Lubię eksplorować nowe miejsca i uwieczniać je na fotografiach. Czasami się ścigam, ale bez żadnych sukcesów, ot tak dla rozrywki i zaspokojenia głodu rywalizacji. Mój fetysz to podjazdy, gubienie się w lasach, lądowanie w bagnach :)