To miał być piękny dzień. O 12 godzinie wróciłem już z uczelni, a słońce przyjemnie świeciło. Postanowiłem sobie pojechać rundkę do Puszczy Bukowej. Potem to już tylko piachy, błoto na drogach, koleiny, błądzenie jak zwykle po chaszczach, beznadziejne zdjęcia i wyczerpana bateria.
Z tą baterią to tak, że zauważyłem to przedwczoraj ale nie chciało mi się schylać do ładowarki i odłożyłem to na najbliższe schylanie się w tym rejonie pokoju. Efekt taki, że jak już wiedziałem, że akumulator zaraz padnie, to nagle mnie olśniło, że niewątpliwie aparat na pewno się przyda jeszcze tego dnia. No i przydałby się, bo zachód słońca nad zakolem Regalicy wyglądał dziś przemalowniczo.
Obiecałem sobie, że jak jeszcze raz popełnię taką gafę z lenistwa, to odmówię sobie jeszcze tego samego dnia spożycia drażów z orzeszkami. Ale to dopiero od następnego razu...
II etap ścigu z Lenką i od razu wjechaliśmy w najprawdziwsze góry! Pojechaliśmy do Pilchowa i tam skręciliśmy w prawo, gdzie zaczął się las i ostre podjazdy. Milence całkiem pięknie szło, no ale jest jeszcze zbyt wcześnie aby pokonać te słynne przewyższenia sięgające nawet 100m na 2km trasy. Jednakże widać wyraźnie wzrost formy zawodniczki, chociaż pojawiło się także i zmęczenie, co jest nieuniknione w przypadku tak intensywnego treningu. Może to i dobrze, bo sukces przecież wymaga pracy i pokory. Niemniej jednak zapał wykazywany przez Lenkę jest obiecujący i prawdopodobnie trzeba będzie przyodziać na wiosnę tę dziewuchę w najprawdziwsze SPDy. Później oczywiście trzeba było uzupełnić utraconą energię i zostały spożyte jak zwykle draże i baton. A właściwie to porządne spaghetti.
Pierwsza przejażdżka z Lenką Milenką. No nie chciało mi się w deszczu, ale silne lobby ze strony płci przepięknej zrobiło swoje. Efekt tego taki, że po 5 minutach nasze plecy były całe ubłocone. Milence się podobało :) Mnie też.
Momentami było wręcz gorąco. Antoniooooo! Fa caldo!
Nigdy więcej przez Krzyż!!! Szynobus jest tak mały, że ludzie najzupełniej się w nim nie mieszczą. Czułem się głupio trochę w tym ścisku z rowerem, no ale wina to raczej nie moja. 100x lepiej przez Kostrzyn.
Za to w Krzyżu można czasami natknąć się na poznanego niegdyś konduktora, który też podróżuje rowerem. Przejechał prawie całą Europę, w tym m.in. dookoła Skandynawię i do Turcji. Pozdr. dla tego pana! :)
Tak po południu z klikusem wokół jeziorka w Kłodawie i na bulwar. Potem jeszcze samemu do Chwalęcic i babciuni.
Tooooffik! Chodź do tatusia, da oranżadkę. Nie, to nie oranżadka tylko jakaś profanacja. Ledwie gazowana woda z czymś strasznie słodkim. Nie to co ta ze Stolca...
Ojjj, Luka rozmazałeś mnie, daj ino ten aparat bo pożar zrobisz
Ostatnio zrobiłem się jeszcze bardziej leniwy i jakoś brak mi motywacji do jeżdżenia. Ale jak już gdzieś pojadę, to bardziej turystycznie. Lubię eksplorować nowe miejsca i uwieczniać je na fotografiach. Czasami się ścigam, ale bez żadnych sukcesów, ot tak dla rozrywki i zaspokojenia głodu rywalizacji. Mój fetysz to podjazdy, gubienie się w lasach, lądowanie w bagnach :)