Miałem ochotę pojeździć, ale wiadomo, wyłazić się po pracy nie chce. Spojrzałem jednak za okno, a tam na ostro Wenus z Jowiszem, więc to dobry moment, żeby spakować statyw i w teren.
Statyw jednak zbyt duży, do plecaka się nie zmieścił, ale aparacik zabrałem. I kij. Jechałem, jechałem. Aż za ranczo Kondzi. W końcu schodzę, łapię za Canona i nagle chmury, jep.
Coś by się mniejszego Milenka przydało na urodzinki. Nie musi być Manfrotto nawet ;)
Wiosna. Razem z Darkiem pokiwaliśmy się nieco po najbliższych okolicach. Tak krótko - pożarówka->Ostrzyca i nieco dalej na wprost. Potem lasy i powrocik.
Zbliża się wiosenka, pięknie! Choć jeszcze nieco chłodno
Pierwszy wypad z Sebą i nowym kolegą, Grzesiem. Co tu mówić. Pomimo tego, że długo nie jeździłem, musiałem na kolegów czekać, bo się wlekli jak cholera. Dobra, ledwo dawałem radę. Ale jak na mnie i na początek sezonu, to tempo ok. Nóżki czuję, pogoda ok - lekko siąpiło, ale nie zmokłem tak jak koledzy z błotnikami. Dobrze, że też dystans w miarę krótki, bo po dłuższym wypadzie, jutrzejsze szczepionki by mnie wpędziły do grobu.
A chłopaki całą drogę się kłóciły. I jeszcze Seba na kacu... ;)
Pierwszy weekend od bardzo dawna, gdzie głowa w miarę wolna od innych spraw, trzeba więc było się gdzieś ruszyć, bo liście w końcu opadną. Pojechałem sobie z zamiarem dotarcia do Popieli. To taka mała wioska koło Gryfic, gdzie znajduje się klimatyczny przystanek gryfickiej wąskotorówki. Niby nic takiego, ale jakoś to miejsce utkwiło mi w pamięci.
Plan obejmował dojazd do okolic Golczewa szoską.
Fajnie się jechało. Troszkę chłodno, ale przyjemnie - bez żadnej napinki. Postanowiłem skręcić na Imno. Chciało mi się lasów :) Szybko dotarłem do jeziorka, które już kiedyś odwiedziliśmy z bikerami z Nowogardu.
Nad jeziorem już taka szarówka. Może to przez pogodę, która dawała takie zamglone, rozproszone światło. W każdym bądź razie, lasy wciąż płoną kolorami.
W Popielach postanowiłem jechać śladami wąskotorówki. Miejscówki są rewelacyjne - najbardziej podobają się te bukowe wzgórza. Nie omieszkałem się więc nieco pozapuszczać.
Tym sposobem dotarłem do Rybokart. Okolice Gryfic to chyba najbardziej zapuszczone miejsca, a przez to niesamowicie urokliwe. Najlepiej po prostu się bujnąć kolejką, żeby wiedzieć o czym mowa.
Chciałem przejechać dookoła jeziora i zrobić zdjęcie zamku, no ale nie wyszło. Zabłądziłem. W efekcie dotarłem aż do Stuchowa. Stamtąd standardową trasą do Golczewa. Udało mi się znaleźć skrót, przez co nie trzeba będzie wjeżdżać do miasta, w drodze nad morze.
Miło wsiąść znowu na rower. Niestety, miesięczna przerwa jest bezlitosna - totalny brak sił. Skutki będę pewnie odczuwać jeszcze przez kilka dni.
Ostatnio zrobiłem się jeszcze bardziej leniwy i jakoś brak mi motywacji do jeżdżenia. Ale jak już gdzieś pojadę, to bardziej turystycznie. Lubię eksplorować nowe miejsca i uwieczniać je na fotografiach. Czasami się ścigam, ale bez żadnych sukcesów, ot tak dla rozrywki i zaspokojenia głodu rywalizacji. Mój fetysz to podjazdy, gubienie się w lasach, lądowanie w bagnach :)