Po Niemcach
Niedziela, 1 maja 2011
· Komentarze(1)
Kategoria Meridka moja, _Midi, z Lenką
W ramach majówki w Świnoujściu, kopnęliśmy się z Milenką po cesarskich kurortach Niemiec. Pogoda może i piękna, ale było "piekielnie" zimno, tak że w sumie mogłem zabrać jakieś dłuższe spodnie. No nic, nauczka na następny rok.
A u Niemców jakoś inaczej. Lasy czyste, drogi równe, ścieżki rowerowe wszędzie, szlaki oznakowane. Nawet teren całkiem wymagający.
Z wiekiem jednak człowiekowi odchodzi chęć śmigania dla samej frajdy, na rzecz pojechania coś przegryźć. A zjedliśmy nie byle co - jako, że nad morzem, to rybka musi być. W postaci kanapki z paprykarzem ale zawsze to ryba.
Frajda z żarcia niesamowita. Trzeba się cieszyć z byle czego, jak się nie ma formy na rower.
BTW, wiesz Guciu jak rozdzielić jabłko na połowy. Kurczę... cholera... Qrw...
...a, zjem sama.
Żeby nie było, że nie jechaliśmy, to oto dowód. Nad morzem i podjazdy 16-procentowe. Milenka cisnęła jak dzida i dała radę!
Tym sposobem dojechaliśmy do Koserow. No i powrót, bo mało że zimno to jeszcze święto i żadnego browarka nie kupiliśmy. A czaiłem się na Erdingera...
A u Niemców jakoś inaczej. Lasy czyste, drogi równe, ścieżki rowerowe wszędzie, szlaki oznakowane. Nawet teren całkiem wymagający.
Z wiekiem jednak człowiekowi odchodzi chęć śmigania dla samej frajdy, na rzecz pojechania coś przegryźć. A zjedliśmy nie byle co - jako, że nad morzem, to rybka musi być. W postaci kanapki z paprykarzem ale zawsze to ryba.
Frajda z żarcia niesamowita. Trzeba się cieszyć z byle czego, jak się nie ma formy na rower.
BTW, wiesz Guciu jak rozdzielić jabłko na połowy. Kurczę... cholera... Qrw...
...a, zjem sama.
Żeby nie było, że nie jechaliśmy, to oto dowód. Nad morzem i podjazdy 16-procentowe. Milenka cisnęła jak dzida i dała radę!
Tym sposobem dojechaliśmy do Koserow. No i powrót, bo mało że zimno to jeszcze święto i żadnego browarka nie kupiliśmy. A czaiłem się na Erdingera...