Na końcu Polski
Sobota, 30 października 2010
· Komentarze(0)
Kategoria _Midi, Meridka moja
Sobotni wyjazd w towarzystwie Wiktora i Sebastiana na sam kraniec Polski. Zostało postanowione, że dzisiejsza wycieczka odbędzie się po Wolińskim Parku Narodowym. Miało być dużo śmigania, ba, miała pęknąć setka, nawet stopięćdziesiątka...
Wyszło tak, że musiałem na chłopaków czekać ;) Guzdrali się jak babcie, wchodzili w każdą dziurę i bunkier. Tak więc ze śmigania nici.
Tak naprawdę, to nikomu się nie chciało jakoś przycisnąć. A to dlatego, że o tej porze roku las wygląda kapitalnie. Mozaika kolorów, pagórki i opuszczone forty i bazy wojskowe zachęcały tylko do szwędania się po nich.
Wyjechaliśmy o 8:20 rano, samochodem, co zajęło nam około godzinki. Zanim się spostrzegliśmy było już grubo po dwunastej, a na liczniku prawie nic. Trzeba było się wziąć do roboty i wykonać założoną trasę - najpierw pośmigać po Karsiborzu. Nigdy tam nie byłem, choć bardzo chciałem. I powiem, że warto!
Mostem przez kanał dojeżdżamy do bazy U-Bootów
Potem, żółtym szlakiem rowerowym jedziemy przyjemną, szeroką ścieżką...
... osiągając Zalew Szczeciński.
Dalej jechać się już nie da. Właściwie nic tam nie ma. Tylko statki ciągnące się od samego Szczecina.
Następnie robimy pętelkę po wyspie, poruszając się dalej żółtym szlakiem, i biegnącym to polami, to lasem. Dojeżdżamy do pomnika Lotników RAF, który stanowi kawałek skrzydła Lancastera.
Wyjeżdżamy z Karsiborza i kierując się do Wapnicy, mijamy kolejne miejsca kryjące tajemnice III Rzeszy - bunkry i wyrzutnie V3. Celem tego odcinka jest wjazd na wzgórze Zielonka.
I standardowo już Turkusowe Jeziorko...
Miło, troszkę jednak czuć niedosyt, bo i wszystkich planowanych miejsc nie objechaliśmy, i pogoda się skićkała w połowie wycieczki. No i nawet sety nie było.
Więcej zdjęć
Wyszło tak, że musiałem na chłopaków czekać ;) Guzdrali się jak babcie, wchodzili w każdą dziurę i bunkier. Tak więc ze śmigania nici.
Tak naprawdę, to nikomu się nie chciało jakoś przycisnąć. A to dlatego, że o tej porze roku las wygląda kapitalnie. Mozaika kolorów, pagórki i opuszczone forty i bazy wojskowe zachęcały tylko do szwędania się po nich.
Wyjechaliśmy o 8:20 rano, samochodem, co zajęło nam około godzinki. Zanim się spostrzegliśmy było już grubo po dwunastej, a na liczniku prawie nic. Trzeba było się wziąć do roboty i wykonać założoną trasę - najpierw pośmigać po Karsiborzu. Nigdy tam nie byłem, choć bardzo chciałem. I powiem, że warto!
Mostem przez kanał dojeżdżamy do bazy U-Bootów
Potem, żółtym szlakiem rowerowym jedziemy przyjemną, szeroką ścieżką...
... osiągając Zalew Szczeciński.
Dalej jechać się już nie da. Właściwie nic tam nie ma. Tylko statki ciągnące się od samego Szczecina.
Następnie robimy pętelkę po wyspie, poruszając się dalej żółtym szlakiem, i biegnącym to polami, to lasem. Dojeżdżamy do pomnika Lotników RAF, który stanowi kawałek skrzydła Lancastera.
Wyjeżdżamy z Karsiborza i kierując się do Wapnicy, mijamy kolejne miejsca kryjące tajemnice III Rzeszy - bunkry i wyrzutnie V3. Celem tego odcinka jest wjazd na wzgórze Zielonka.
I standardowo już Turkusowe Jeziorko...
Miło, troszkę jednak czuć niedosyt, bo i wszystkich planowanych miejsc nie objechaliśmy, i pogoda się skićkała w połowie wycieczki. No i nawet sety nie było.
Więcej zdjęć