Spełniło się moje marzenie! Ciachnęliśmy z Milenką dziś dystansik Giga!
Ale od początku. Miałem zamiar zrobić jakieś 200km, w tym celu czekałem na odpowiednią pogodę, bo jak do tej pory, maj rozpieścił nas dwoma słonecznymi dniami. Kupiłem też fajne zwijane slicki, lazurowe, gładkie jak dupka. W końcu zapowiedzieli ładną sobotę, a Milenka oświadczyła mi, że chce jechać ze mną nad morze. Przyznam się, że spojrzałem ten pomysł z przymrużeniem oka, ale od dawna mi się to marzyło. Wiedziałem, że Milenka da radę, tylko trzeba będzie przeznaczyć na to cały dzień. W końcu do tej pory najdłuższym dystansem było 76km rok temu, ale ostatnio Lenka coraz lepiej dzidowała. Tak więc postanowiliśmy, że wyruszymy o 5 rano.
Oczywiście wstaliśmy około dziewiątej. Do tego doszło leniwe śniadanie, ale w końcu się ruszyliśmy. Ba! Bardzo bojowo nastawieni. Pierwsze co zajechaliśmy na stację, dopompować slicki, na sam koniec Nowogardu. Z powrotem, Milenka skręciła na Truskolas, co odebrałem jako alternatywną trasę. Alternatywna to może i ona była, ale ja cośtam z mapy odczytałem, a co innego zrobiłem w trasie. W efekcie, zrobiliśmy 15km kółeczko i wróciliśmy do Karska, nieopodal Nowogardu. Jak powiedziała Milenka, zrobiliśmy mały rozjazd :) Kocham tę dziewczynę!
Stamtąd na szczęście już pojechaliśmy prosto do Golczewa. Powiem, że jazda na takich oponkach to bajka. Bez problemu wyciąga się prędkości ponad 30 km/h, nic się przy tym nie męcząc. Za Golczewem jechaliśmy wiochami, spokojnym tempem, chociaż jak na jazdę z Milenką, to całkiem niezłym.
W Pobierowie randka - rybka, fryteczki, gofry, kawusia itp. Obowiązkowo zaliczyliśmy wizytę na plaży, z moczeniem gir w Bałtyku włącznie. Było tak gorąco, że można się było opalać w kąpielówkach. Poleżeliśmy pół godzinki w słońcu i ruszyliśmy do domu.
Powrotną drogę jechało się już znacznie szybciej. Przed Golczewem, Milence stuknęła pierwsza setka. Od tej pory, bardzo uradowana (zresztą ja również), przycisnęła tak, że chciała dogonić młodych łepków na szosówkach, którzy przejechali obok nas jakiś czas temu. Przez jakiś czas jechaliśmy tempem 27-28km/h, oczywiście ja z tyłu, bo depnąć na tym napędzie za bardzo nie mogłem.
W Błotnie, jadąc szosą, Milenka zauważyła jakąś kudłatą osobę siedzącą na schodach i sączącą bronka. Po chwili oznajmiła, że to jej uczeń, który notabene zagrożony jest chyba z wszystkich przedmiotów (czyli palisada - z góry na dół pała). Podjeżdżamy na posesje, a tam wystawiony wzmacniacz i niezły rock'n'rollowy hałas. Chłopak zrobił niezłą minę, co było widokiem wręcz bezcennym. Spotkać kaplicę (ksywka Milenki w szkole) w środku lasu, to szczyt wszystkiego. Speszony był tym bardziej, że do osiemnastki to jeszcze mu trochę brakuje. Pocieszyliśmy się na wiadomość, że chociaż browar był zimny i pojechaliśmy dalej.
Im bliżej Nowogardu, tym Lenka cisnęła coraz bardziej. Wyszła nam bardzo ładna średnia i właściwie aż tak się nie zmęczyliśmy. Milenka jest bardzo dobrym sparingpartnerem. Jak jedziemy to nie ma czasu no foty ani inne bzdury, trzeba cisnąć :)
Kochanie jesteś wielka!
Komentarze (13)
No łej.. Pobierowo..jedna z lepszych miejscowosci na tym wybrzeżu ;)
Rammzes: Również dziękujemy :) Kolor też mi się podoba, chociaż powiem szczerze, że rower wygląda teraz jak pstrokata kupa bociana. Ale nie miałem wyboru, były tylko takie.
Barman: oponki fajne. Vredestein s.licks. Kisiły się dość długi czas na allegro w cenie 50zl/sztuka. Zwijane, 420gram. Czyli cena chyba niezła. A że były dostępne w Szczecinie od ręki, więc się w końcu na nie zdecydowałem.
Van: Spokojnie, trzeba sobie wrażenia dozować i nie mówię tu o wymionach a dystansie. Milenka jest bojowo nastawiona.
Jurek: Dziękujemy i również pozdrawiamy. Mam nadzieję, że wkrótce znów będziemy mogli wspólnie pokręcić. Od września być może na weekendy będziemy gościć w Poznaniu.
Misiacz: Miała być dwusetka. Ale setka z Milenką liczy się poczwórnie :) I ma znacznie wyższy priorytet :) Właśnie mi oznajmiła, że w czerwcu też chce tak pojechać. Na propozycję dwusetki powiedziała " :~> czemu nie?"
Senti, kiedy ty się chłopie w końcu ogarniesz? :) Szykuj się na sezon jesienny, kiedy szczecinskie śledzie odwiedzają poznańskie pyry ;)
Sebek, powiem szczerze, że w sporym stopniu się do tego przyczyniliście :) Wcześniej Blase z Kasia, teraz Wy i no i przyszła kolej na Milenkę. Jak czytałem Twoją relację, to sobie pomyślałem, mocna baba, 133, poza naszym zasięgiem.
Wober: fotki nam nie wyszły, bo nie rzadko miałem okazję się zatrzymać. Ale cieszę się, że choć trochę się podobają. Dziękuję.
Powiem Wam szczerze, że jechało mi się świetnie! Sama nie mogłam uwierzyć jak Bartek powiedział w Pobierowie, że zrobiliśmy już 70 km. Coś czuję że w czerwcu powtórzymy ten wypad :)
Widząc tytuł rekord spodziewałem się zapowiadanych 200 km ...ale patrząc na jakim luzie to zrobiliście, to dwusetki spodziewam się wkrótce. Ksywka Milenki "Kaplica" napełniła mnie przerażeniem takim jak niektórych napełniłoby to w podstawówce ! Czego naucza Milenka? Matmy ? :)))
Ostatnio zrobiłem się jeszcze bardziej leniwy i jakoś brak mi motywacji do jeżdżenia. Ale jak już gdzieś pojadę, to bardziej turystycznie. Lubię eksplorować nowe miejsca i uwieczniać je na fotografiach. Czasami się ścigam, ale bez żadnych sukcesów, ot tak dla rozrywki i zaspokojenia głodu rywalizacji. Mój fetysz to podjazdy, gubienie się w lasach, lądowanie w bagnach :)