Falstart i wielka tragedia Milenki
Ale nie to jest dziś najważniejsze. Milenka przeżyła dziś wielką tragedię - kolejną wizytę u fryzjera. Odkąd się znamy była trzykrotnie u fryzjera. I trzeci raz wraca z płaczem po (kolejnej) nieudanej próbie cieniowania włosów. I na nic się zdały moje komplementy co wieczór szeptane do uszka na dobranoc, że włoski piękne, gęste i naturalne. Znów zwyciężyła kobieca potrzeba zmiany "czegoś".
Co ciekawe, Milence bardziej żal włosów niż nerki. Taka moja Rybka kochana. Głowa do góry, odrosną, zresztą mi się nawet podoba :)
Dwa cytaty dnia Milenki:
"Zarypiście się poniedziałek zaczął" oraz "Już nigdy nie pójdę do fryzjera", który notabene słyszę kolejny raz. :)
I fota ku pamięci:
Milenka, pamiętaj, że ja kocham Twoje każde włoski.
A moja tragedia taka, że zabrałem się za inspekcję napędu. Od jakiegoś czasu, łańcuch ślizga się na zębach, przez co nie mogę porządnie depnąć. Popróbowałem dziś zregenerować nieco napęd pilnikiem, ale chyba nic z tego nie wyjdzie. Łańcuch jest już tak rozciągnięty, że właściwie wisi na blacie. Przejechałem już na nim około 20 00o km, więc na zmianę chyba czas najwyższy.
Szkoda tylko, że będzie to raczej downgrade, a nie ulepszenie. Szkoda mi kasy wydawać na ten rower, bo już praktycznie każda część jest do wymiany. Tym bardziej, że nie zanosi się na jakieś jego nadmierne wykorzystywanie w najbliższych latach.