Mały zlot bikestats

Sobota, 8 sierpnia 2009 · Komentarze(5)
W końcu się poznaliśmy.
W kierunku Szczecina zmierzała wyprawa dookoła Polski w składzie:
Kosma, Asia, Młynarz, Blase, Matys i Jurek, gość na trasie zachodniej Polski.

Zaaajebiści goście! :) Przede wszystkim mocarze, bo jeździć po sto kilkadziesiąt kilometrów dziennie z bagażami mi się w mojej baśce nie mieści.

Ale od początku...
Chciałem przejechać z nimi odcinek z Międzyzdrojów, ale choroba, brak formy i mnóstwo obowiązków mi na to nie pozwoliły. W zamian za to udało nam się z Lenką ekipę ugościć. W tym celu spotkaliśmy się w Goleniowie, gdzie dojechałem pociągiem.
Wcześniej razem z Królową postanowiliśmy, że ugotujemy coś dobrego. Milenka, notabene, odkryła niedawno swój talent i odkąd ugotowała mi pierwszy obiad (spaghetti), prawie przestałem gotować (oczywiście pod pretekstem, że pracuję itd... ;)

Tak naprawdę to już mnie Milenka w tym zakresie wygryzła. Pozostało mi, jak to na pazia swej Królowej przystało, wykazać się na zmywaku.

Milencia ugotowała 2 gary spaghetti, upiekła bułeczki z farszem z cukinii i pomidorów oraz jebitne ciasto.

Co do wycieczki to już od początku wszyscy okazali się niezwykle sympatyczni. W takim towarzystwie naprawdę miło się jedzie i nie wątpię, że cała wyprawa przebiegła w niesamowitej atmosferze.

Z Goleniowa kierowaliśmy się na Lubczynę, by tam, wzdłuż Jeziora Dąbskiego dojechać do Załomu. Oczywiście, ja jako zachodniopomorski przewodnik, nie miałem pojęcia jak z tego Goleniowa wyjechać i na nic się tam zdałem ;)
W przerwie na siku i kupę zrobiłem kilka fot uczestników

Szef wyprawy, Młynarz, jedzie spełnić swoje marzenie


Ten szef, to szef wszystkich szefów, bynajmniej nie ze Szczecina.


Droga się trochę ciągnęła, ale Szczecin jest miastem strasznie rozciągniętym i zanim dojechaliśmy do Dąbia zrobiło się już ciemno. Z Dąbia już znałem drogę, więc też przewodziłem. Mam nadzieję, że nie macie mi za złe, że stosowałem stary trik motywujący typu "jeszcze gdzieś ze 13 kilometrów", "jeszcze jednak z 15" itd. Inaczej trasa (z prawobrzeża) ciągnęła by się jak ciepła klucha, a jak wiadomo, zbyt wygodnie to się tam nie jeździ, zwłaszcza po chodnikach.

Jednak jakoś daliśmy radę i w centrum udało mi się namówić przyjaciół z Meksyku na mały pokaz sztucznych ogni na cześć Mocarzy. Oczywiście, jak zwykle, pomylili mosty i mieli strzelać przed, a nie za trasą zamkową...



No ale jakoś się doturlaliśmy do domu. Tam czekała na nas Milenka z kolacją. Miejsca za wiele nie btło i po wniesieniu wszystkich rowerów i przyczepek ledwo dało się przejść, ale niestety tylko tyle mieliśmy do dyspozycji.

Pojedliśmy, wypiliśmy bosmana i ogólnie było bardzo wesoło.

Trochę z nich niejadki, nie wiem ale wydaje mi się, że wszyscy oprócz Matysa (który jak jedyny nie odmawiał dokładek) jadą trasę chyba tylko siłą woli.

Przejażdżka z Lenką

Niedziela, 12 lipca 2009 · Komentarze(0)
Wieczorkiem zrobiłem sobie z Lenką małą przejażdżkę wokół Głębokiego i po Arkońskim. Dawno nie jeździłem, bo ostatnio postanowiłem wziąć się ostro za magisterkę, która od 1,5 roku nadal jest w powijakach. Tak więc rowerek jeździ tylko do pracy. W międzyczasie Milenka sobie sama jeździ i robi choćby takie godzinne przejażdżki.

Poza tym umówiliśmy się, że zaczniemy biegać, bo boczki się nam trochę objawiły. W tym celu poczyniłem nawet dalekosiężny krok, a więc kupiłem sobie adidaski. Było to dokładnie 6 dni temu, ale jakoś nie udało się jeszcze ruszyć dupki. Swoją drogą podobno nadal zgrabnej.

Dziś odbył się też inauguracyjny test nowych kółek w Mileńcioszkowej meridce. Przód to alexrims-ace18 + maszyny nmovatec'a - zestawik, z którego jestem bardzo zadowolony, bo też mam taki. Jest lekki i niedrogi. Z tyłu zamontowaliśmy obręcz accent pathfinder na piaście STX 7-rzędowej, z uwagi na fakt, że mieliśmy już wcześniej założoną kasetę, przerzutkę i manetki 7 rzędów. Oba kółka mają naciągnięte gumki Kenda Komodo zwijane, z resztą sobie też takie na tył kupiłem.

Efekt jest taki, że jak Milenka wsiadła na rower to powiedziała, że koła się chwieją. Koła się nie chwiały, ale przypuszczam, że jest to efekt spadku wagi. Podobno się lżej jeździ. Właściwie to Lenka mnie dziś na górce odstawiła.

W tym roku jeszcze wymienię przednią przerzutkę, bo już nie działa i linki, żeby się całość przyjemniej sprawowała.

Dojazdy

Czwartek, 9 lipca 2009 · Komentarze(0)
Jak zwykle dojazdy do pracy. Tym razem z dwóch dni. Tak już niestety będzie w te wakacje. Ale jako dowód na to, że nie tylko praca, wlepiam kilka fot z koncertu Calexico i DePedro.