Pierwszy wypad z Sebą i nowym kolegą, Grzesiem. Co tu mówić. Pomimo tego, że długo nie jeździłem, musiałem na kolegów czekać, bo się wlekli jak cholera. Dobra, ledwo dawałem radę. Ale jak na mnie i na początek sezonu, to tempo ok. Nóżki czuję, pogoda ok - lekko siąpiło, ale nie zmokłem tak jak koledzy z błotnikami. Dobrze, że też dystans w miarę krótki, bo po dłuższym wypadzie, jutrzejsze szczepionki by mnie wpędziły do grobu.
A chłopaki całą drogę się kłóciły. I jeszcze Seba na kacu... ;)
Rundka po okolicznych wsiach. Najpierw na mieszkanko powtykać kilka kabli. Przy okazji pogadałem sobie z sąsiadem, fanem kolarstwa. Potem krótko przez Karsk->Ogorzele do lasu. Wyjazd w Świerczewie i cyknięcie się obwodnicą.
Dobrze się tak czasem przejechać i przewietrzyć łepetynę. Szkoda, że tak mało czasu.
Ostatnio zrobiłem się jeszcze bardziej leniwy i jakoś brak mi motywacji do jeżdżenia. Ale jak już gdzieś pojadę, to bardziej turystycznie. Lubię eksplorować nowe miejsca i uwieczniać je na fotografiach. Czasami się ścigam, ale bez żadnych sukcesów, ot tak dla rozrywki i zaspokojenia głodu rywalizacji. Mój fetysz to podjazdy, gubienie się w lasach, lądowanie w bagnach :)