Znów powrót z pracy, lecz nieco inną trasą. Planowałem porównać czas przejazdu z meridką, więc wybrałem traskę przez Stawno. Trasa nie nadaje się zupełnie na szosówkę - same dziury, więc i czas na tym odcinku słabiutki. Wobec tego plan B - zahaczenie o cmentarzysko kurhanowe w Osinie. Błądziłem dobrą godzinę, żeby namierzyć miejsce, co w sumie było zbędne, bo latem cmentarzysko porastają półmetrowe pokrzywy. I w sumie gwno widziałem.
Ale późną jesienią, lub zimą, czemu nie, można zwiedzić.
Pierwszy raz wracałem z pracy na tytanówce. Jechało się przednio, tak lekko i przyjemnie, choć jeszcze jest nieco do zrobienia w rowerze.
Myślałem jednak, że czas będzie lepszy, ale sporo zostało w samym Szczecinie, gdzie błąkałem się chodnikami. Mimo wszystko traska przez Rurzycę mi się podoba.
Wypad do Drawska jako towarzysz jednego z etapu podróży Kwiatka i Piorta z Lizbony do Władywostoku. Padało od samego rana, więc nie nastawiałem się na więcej. I tak po niecałej minucie byłem cały przemoczony.
W końcu po dwóch latach udało mi się złożyć Rychtarskiego. Kiedyś ta rama wyglądała o tak.
Tego paskudnego lakieru już nie ma. Doszło kilka bardziej i mniej fajnych komponentów. Całość mimo wszystko wydaje się zgrana. Na pewno nie jest to ostateczna postać, ale da się już na nim śmigać. I to jak!
Dziś kolejny dzień testów, jeszcze kilka rzeczy trzeba uporządkować. Jeszcze nie wiem czy przełożenie 42/16 zostanie na dłużej. Pod góreczki jest ok, ale ogólnie rower nie jest zbyt szybki - średnie wychodzą około 30 km/h. Muszę jeździć częściej i nabrać formy, wtedy pomyślę o 14 zębach
Ostatnio zrobiłem się jeszcze bardziej leniwy i jakoś brak mi motywacji do jeżdżenia. Ale jak już gdzieś pojadę, to bardziej turystycznie. Lubię eksplorować nowe miejsca i uwieczniać je na fotografiach. Czasami się ścigam, ale bez żadnych sukcesów, ot tak dla rozrywki i zaspokojenia głodu rywalizacji. Mój fetysz to podjazdy, gubienie się w lasach, lądowanie w bagnach :)